- Musimy od niego wydobyć informacje na temat tego planu. - Tokio mówiła zdeterminowana. Denver pomógł mi uporać się ze szkłem.
- Musimy czekać. Został nam jeszcze jeden telefon kontrolny. - Moskwa wstał od stołu. - Idę zająć się pieniędzmi, wy też zajmijcie się obowiązkami. - powiedział i opuścił pomieszczenie. Wytarłam podłogę brudną od wina i usiadłam przy stole. Denver usiadł przy mnie. Reszta opuściła pomieszczenie.
- Myślisz, że Monica naprawdę... no wiesz. Ma ten cały syndrom. - machał rękami dookoła.
- Nie mam pojęcia. - pokręciłam głową. - Ale miałam wrażenie, że naprawdę się dogadujecie. Ciężko mi stwierdzić. - chłopak westchnął. Pogładziłam jego plecy.
- Masz wielkie serce, Denver. Monica nie jest głupia, na pewno to zauważyła. - uśmiechnęłam się do niego.
- Cholera, to ja powinienem pocieszać ciebie, a nie ty mnie. - powiedział patrząc mi w oczy. Opuściłam wzrok.
- Już i tak wszystko stracone. - wzruszyłam ramionami, jakby mnie to nie obchodziło.
- Skup się na sobie, Wenecja. - złapał mnie za dłoń. - Ten palant zobaczy, co stracił. Myśl o sobie i o dziecku.
- Gdyby to było takie proste. - sarknęłam.
- Nikt nigdy nie powiedział, że będzie łatwo. - wymusił uśmiech. Przeniosłam na niego swój wzrok. Dlaczego nie mogłam zakochać się w kimś takim? - Gdy urodzisz to twoje życie zmieni się o 180°.
- Trochę się tego boję, wiesz? - kąciki moich ust drgnęły. Chłopak wstał i położył mi dłonie na barkach.
- Po pierwsze to możesz na mnie liczyć i podejrzewam, że Nairobi też nie da ci spokoju. - zaśmiał się. - To będzie zarazem najlepsza, jak i najgorsza ciocia. Z resztą... ja nie będę gorszy. Twoja córka, czy syn będzie miał ciekawe życie. - po chwili popadłam w niekontrolowany śmiech. Chłopak znalazł mój czuły punkt. Łaskotki.
- Przestań! - łapałam oddech. Chłopak zlitował się nade mną. - Jesteś niemożliwy. - patrzyłam na niego.
- Po prostu masz ładny uśmiech. - pstryknął mnie w nos. - Muszę porozmawiać z ojcem. Widzimy się później. - pogładził moje ramię i odszedł. Przez dłuższą chwilę patrzyłam w drzwi, za którymi zniknął. Położyłam się na kanapie. Umieściłam dłonie na brzuchu i zastanawiałam się, jak to wszystko będzie wyglądało. Zmieniłam się nie do poznania. Chciałam tego dziecka. Cieszyłam się, że jestem w ciąży. Nairobi miała rację. Każde uderzenie serca daje mi powód, żeby je kochać. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
Leżałam tak przez około godzinę, zastanawiając się jak sobie poradzę. Ktoś wszedł do pokoju z impetem. Podniosłam się gwałtownie. Rio zaczął podłączać telewizor.- Może z wiadomości się czegoś dowiemy. - Tokio rzuciła w moją stronę. Chwilę później w pokoju pojawiła się Nairobi, Moskwa, Denver i Helsinki. Telewizja zaczęła działać. Najgorsze było to, co było w nim. Profesor stał przy domu w Toledo wraz z policją.
- O cholera. - złapałam się za usta.
- Idę po Berlina. - oznajmiła Tokio i wybiegła.
- To jeszcze o niczym nie świadczy. - uspokoił nas Moskwa. Patrzyłam tępo w telewizor. W pokoju pojawił się również Andrés, którego przyprowadziła krótkowłosa. Mężczyzna spojrzał w telewizję i przymrużył oczy.
- Tożsamość nowego członka złodziei została odkryta. - rozbrzmiał głos prezenterki. - Partnerka Andrésa de Fonollosy, Clara Díaz również jest zamieszana w sprawę napadu na Królewską Mennicę Narodową. - w głowie mi się zakręciło. Nairobi zdążyła mnie złapać przed upadkiem.
CZYTASZ
To (nie) miłość || Berlin || La Casa De Papel || [ZAKOŃCZONE CZ.1]
Fanfiction>>Część pierwsza<< Życie Clary przewraca się do góry nogami, gdy przystaje na nietypową prośbę swojego przyjaciela - Martina. Poznając aroganckiego, pewnego siebie, a zarazem nieziemsko seksownego i czarującego - Andrésa de Fonollosę - wszystko zacz...