~ 32 ~

1.5K 97 18
                                    

Było spokojnie. Astoria szła korytarzem uśmiechnięta nie skupiając się na czymkolwiek. Była zbyt szczęśliwa faktem, że jej i Pansy plan idzie dokładnie tak, jak tego chciały. Zbliżała się coraz bardziej do Abbott odciągając ją tym samym od Susan. W tym tempie była pewna, że Hannah i Bones pokłócą się przez zazdrość rudowłosej.

— Astoria! — Wymieniona dziewczyna odwróciła się w stronę nawołującego go głosu i ujrzała znienawidzoną przez siebie Puchonkę.

— Oh, Susan. — Uśmiechnęła się zadziornie czekając na wykład starszej od siebie dziewczyny.

— Co tam u Hannah? Widzę, że ostatnio spędzacie ze sobą dość dużo czasu! To cudownie! Wasza przyjaźń jest taka piękna! Cieszę się, że ma kogoś tak wspaniałego jak ty. — Rudowłosa mówiła dalej, jednak szatynka nie skupiła się na jej słowach. Spokój w głosie dziewczyny i uśmiech na jej twarzy powodował, że Greengrass czuła wściekłość. Zamknęła oczy próbując się uspokoić, jednak nic nie pomagało. Nie wiedziała czy kiedykolwiek odczuwała taką frustracje jak teraz.

— Nie jesteś ani trochę zazdrosna!? — Przerwała jej zielonooka, a brązowooka zamrugała oczami zaskoczona.

— Nie, dlaczego?

Młodsza krzyknęła, aż z tych wszystkich emocji, na co niższa zadrżała. Początkowo w oczach Astorii zauważyła te nieprzyjemne uczucia, ale po chwili zastąpiły je smutek, rozpacz i bezsilność

— Wy wszyscy w tym domu jesteście jakimiś pieprzonymi aniołami — szepnęła i odeszła natychmiast od Bones nie ukrywając już łez.

Była naprawdę załamana.

Astoria Greengrass i Pansy Parkinson

Asti: To nie miało sensu

Pans: Co?

Asti: Ten plan

Asti: Wszyscy ci pieprzeni Puchoni to anioły

Asti: A jeśli nie wszystkie

Asti: To te dwie tak

Pans: Nie rozumiem...

Asti: Susan nawet nie poczuła odrobiny zazdrości

Asti: A cieszy się, że Hannah ma taką przyjaciółkę jak ja...

Pans: Asti...

Asti: Mam dość

Asti: Mam już dość wszystkiego

Magic chat || Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz