hear the music from my heart

565 50 57
                                    

Yeosang nie należał do wybuchowych osób. Był cichy, spokojny i pomocny. Zawsze był tam, gdzie ktoś go potrzebował i nie było w okolicy osoby, która znając go, nie polubiła by jego charakteru. Może czasem nie potrafił powstrzymać się przed wyrażeniem swojej opinii, które nie zawsze były dla innych lekkie do zniesienia. Zdawał sobie sprawę z tej wady, jednak nie zamierzał się zmieniać. Uważał, że jego zdanie, to jego zdanie i nic nie jest w stanie go zmienić, a przecież nie może kłamać przed samym sobą. Przez większość swojego dotychczasowego życia mieszkał z rodzicami, na niewielkim osiedlu, gdzie często przesiadywał na placu zabaw, czytając książki na huśtawce i rozmawiając z sąsiadkami, które chodziły po okolicy. Był bardzo miłym chłopcem.

Do czasu, aż w połowie lata wprowadził się do swojego mieszkania, nie wiedząc wtedy jeszcze, na co będzie skazany. Od tamtej pory, nieprzerwanie, każdego dnia, denerwował się przez cienkie ściany kamienicy, w której mieszkał. Słyszał przez nie swojego sąsiada, który od samego początku nie oszczędzał jego uszu i w najmniej odpowiednich momentach ćwiczył grę na pianinie lub po prostu grał kilka utworów pod rząd, sprawiając, że Yeosang miał ochotę iść do niego i wyrzucić instrument przez okno. Niestety lub stety, nie miał tyle siły, a jego wyczyn na pewno nieźle by go kosztował. W końcu mieszkający obok mężczyzna nie odpuścił by mu czegoś takiego, jeśli już by miało miejsce.

I tak już od kilku miesięcy, codziennie powtarzali swoją rutynę. Yeosang wracał z uczelni, włączał telewizor, a w tym momencie za ścianą zaczynał grać jego sąsiad. Wtedy Kang szedł do mieszkania obok, pukał ze złością i niezbyt grzecznie prosił, by ten się uciszył. Może na początku okazywał mu szacunek, jednak z czasem, gdy historia powtarzała się dzień w dzień, miał po prostu dość. Nie patyczkował się i mówił mu wprost, że ma go dość, czego słuchać musieli również inni sąsiedzi, którzy zdążyli przywyknąć do tej dwójki.

- Park! - Yeosang stał pod drzwiami z numerem 4 już od pięciu minut, próbując po raz kolejny uciszyć swojego sąsiada. Dopiero po tym czasie muzyka ucichła, a drzwi otworzyły się, ukazując czarnowłosego chłopaka, z obojętnym wyrazem twarzy patrzącego na niższego blondyna.

- Coś nie tak? - spytał spokojnie, opierając się o framugę drzwi wejściowych.

- Powtarzasz to za każdym razem! Nie nudzi ci się to?

- A tobie nie nudzi się uciszanie mnie?

- Tak długo jak przeszkadza mi to w codziennym funkcjonowaniu, będę przychodził tu za każdym razem, choćby miało to się ciągnąć przez kolejne lata.

Wyższy zaśmiał się pod nosem.

Naprawdę irytował Yeosanga, ale niestety nie mógł nic zrobić z tym, że nawet jeśli patrzył złowrogo na sąsiada i kłócił się z nim o jedną i tą samą rzecz, wyglądał przy tym wszystkim naprawdę uroczo. Może dlatego Park nigdy nie brał jego wybuchów na poważnie.

- Przykro mi, ale przez najbliższe kilka tygodni będę grał jeszcze więcej. Potem zrobię sobie przerwę, obiecuję - powiedział z uśmiechem.

- Żartujesz sobie? Tygodni?

- Muszę się przygotować do... występu. Potem dam ci już spokój. W święta nie mamy żadnych egzaminów czy koncertów.

Potem drzwi zamknęły mu się przed nosem, na co prychnął. Nie interesowało go życie jego sąsiada, ale tak naprawdę nie zastanawiał się wcześniej, dlaczego mężczyzna gra na pianinie. W tym momencie wydało mu się wręcz oczywiste, że uczęszczał do szkoły muzycznej i pewnie musiał dużo ćwiczyć. Nie sprawiało to jednak, że Yeosang chciał mu odpuścić te miesiące tortur. Bo tak określał codzienne wysłuchiwanie tych samych utworów, w kółko.

피아노 × seongsang ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz