Pilnowałam zakładników, gdy usłyszałam krzyki dochodzące z łazienki. Udałam się tam. Nairobi waliła w drzwi jednej z toalet.
- Co się dzieje? - podeszłam do niej.
- Tokio chce zniszczyć plan. - warknęła. - Grają w rosyjską ruletkę. - przerwała na chwilę. - Z Berlinem. - byłam w szoku.
- Zabiję cię, ty suko! - walnęłam w drzwi.
- Bezmózga szmata! - dodała Nairobi.
- Może i nie mam mózgu, ale to wy jesteście wariatkami! Jedna chce odzyskać syna, który już dawno jej nie pamięta, a druga kręci się przy facecie, który ma ją gdzieś! Obie straciłyście to, co miałyście! - spojrzałam ze smutkiem na Nairobi, która cała drżała z nerwów. Wyjęła broń i celowała do drzwi. Nie miałam zamiaru jej powstrzymywać. Na horyzoncie pojawił się jednak Moskwa.
- Wystarczy. - zabrał Nairobi broń. Próbował przemówić Denverowi do rozsądku.
- No dalej Tokio! Odstrzel mi głowę.- usłyszałam głos Berlina.
- Musimy wyważyć drzwi. - odwróciłam się do Moskwy. - Byle szybko. - mężczyzna wziął jedną z szafek i udało mu się to zrobić. Weszliśmy do środka rzuciłam się na Tokio, która upadła. Zaczęłam ją dusić, ta uderzyła mnie w twarz, rozcinając mi usta. Po chwili zaczęła się robić czerwona na twarzy. Moskwa oderwał mnie od niej.
- Wenecja, daj już spokój. - powiedział. Przetarłam usta rękawem, pozostawiając na nim czerwony ślad. Odwróciłam się w stronę Berlina. Podeszłam do niego i zaczęłam rozwiązywać węzły, którymi był związany.
- Nic ci nie jest? - spytałam. Reszta zdążyła opuścić łazienkę.
- Cały i zdrowy. - odparł. Uśmiechnęłam się lekko. Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- Co to za popękane fiolki? - zdziwiłam się. Andrés miał już pełnię ruchów i wstał. Przemył twarz zimną wodą i odwrócił się do mnie. Oparłam się plecami o ścianę i patrzyłam na niego. Gdyby coś mu się stało, to nie wiem co bym zrobiła. Będąc w swoich myślach, nawet nie zauważyłam, jak podszedł do mnie. Prawie stykaliśmy się ciałami.
- Musimy porozmawiać. - powiedział. Zdziwiona patrzyłam na niego. - Muszę jeszcze załatwić pewną sprawę z Tokio, a później cię znajdę i coś sobie wyjaśnimy. - rzekł. - To nie zajmie długo. - wyszedł z łazienki szybkim krokiem.
Sama nie wiedziałam czy mam się bać. Pochyliłam się i podniosłam kilka kawałków szkła. Retroxil? Zdziwiłam się. Nigdy o czymś takim nie słyszałam. Chciałam się odwrócić, ale oberwałam w tył głowy i upadłam. Jak przez mgłę widziałam czyjąś sylwetkę. Czułam jedynie, że ktoś zaczął okładać mnie po ciele czymś metalowym. Po chwili straciłam przytomność.* * *
Uchyliłam powieki, by od razu ponownie je zamknąć, gdy światło uderzyło do moich oczu. Próbowałam się podnieść, ale myślałam, że głowa mi pęknie. Wszystko mnie bolało. Po paru dobrych minutach otworzyłam oczy. Berlin stał i trzymał się dłońmi stołu, rozmawiając z Nairobi. Miał jakąś opaskę, czy bandaż na głowie.
- Wszystko mnie boli. - jęknęłam. Głos miałam tak słaby, że ledwo sama siebie słyszałam. Skuliłam się cała. Oboje podeszli do mnie. - Co się stało do cholery? Masz rozciętą głowę? - chciałam się podnieść do Andrésa.
- Nie podnoś się. - Nairobi mówiła do mnie ze smutkiem. - Mocno oberwałaś. Masz rozciętą głowę, wszędzie siniaki i zadrapania. Poza tym... - obejrzała się w stronę Berlina. Ich miny były naprawdę przejęte.

CZYTASZ
To (nie) miłość || Berlin || La Casa De Papel || [ZAKOŃCZONE CZ.1]
Fanfiction>>Część pierwsza<< Życie Clary przewraca się do góry nogami, gdy przystaje na nietypową prośbę swojego przyjaciela - Martina. Poznając aroganckiego, pewnego siebie, a zarazem nieziemsko seksownego i czarującego - Andrésa de Fonollosę - wszystko zacz...