Dzisiaj zapowiadał się ciekawy dzień. Zacznę od tego, że wczoraj przed snem wpadłam na genialny pomysł. Wiem już, jakie zaklęcie chcę stworzyć. Po drugie jadę dzisiaj do jakiegoś śmierciożercy.
Wczoraj, gdy już prawie spałam do mojego pokoju zapukał szkrzat. Przeprosił i podał mi list. Jak się okazało, sowa przyleciała od jednego z przyjacieli czarnego Pana.
"Droga Rosabello
Zacznę od tego, iż niesamowicie mi zaimponowałaś. Aż dwa razy. Pierwszy raz stając się śmierciożercą, a drugi raz podejmując się zadania. Jeszcze nigdy nie spotkałem kobiety, jak ty.
Jednak nie w takim celu kontaktuje się z tobą. Organizuję jutro małe przyjęcie dla najbliższych. Oczywiście nie wyobrażam sobie tegoż przyjęcia bez twojej osoby. Tak więc, byłbym zaszczycony, jeżeli odwiedziłabyś mnie jutro o godzinie 17.Bartemiusz Crouch Junior"
Tak więc zaraz po śniadaniu zajęłam się zaklęciem. Upewniłam się, że nie ma takiego, po czym przystąpiłam do tworzenia. Czytałam, że to bardzo skomplikowana i niebezpieczna procedura, ale jakoś i tak czuję się, jakbym miała upiec ciasto.
Rany. Dużo, głębokich ran. Ale możliwe do uleczenia. To jest to, czego pragnę. Coś, czym możesz torturować ludzi, co sprawia ból, nie jest niewybaczalne, ale nie sprawia, że od razu się umiera. Oczywiście, że śmierć jest możliwa, ale jeśli już to bardzo powolna. Taka, jaką lubię.
Najpierw należy dokładnie określić procedurę, potem uwiecznić tą procedurę, nadać mu nazwę - to, co się będzie wypowiadać i utwierdzić całość.
Na określenie procedury poświęciłam aż 3 godziny. Musiałam dokładnie określić, jaki chce dostać efekt. Ważne było doprecyzowanie całości, żeby potem nie było niedomówień, które mógłby wywołać niepożądane działania. Chciałam żeby rany nie były za głębokie, ani za małe.
Uwiecznianie procedury było o wiele bardziej skomplikowane, więc zostawiłam to na inne dni.Po zjedzeniu obiadu, o który poprosiłam, aby był trochę wcześniej, wzięłam prysznic. W samym ręczniku podeszłam do szafy i z przerażeniem stwierdziłam, że ja przecież nie mam ładnych ubrań. Różdżką wysuszyłam sobie włosy, następnie założyłam pierwsze, lepsze ubrania i w mig znalazłam się przed jakimś odzieżowym sklepem. Nie miałam za dużo czasu, więc musimy się ruszyć.
Ostatecznie wzięłam dwie, czarne i krótkie sukienki, z czego jedna miała mini golf i rękawy z koronki, a druga była gładka, z wiązaniami na plecach. Do tego kupiłam dwie długie suknie i trochę drobiazgów do makijażu oraz szpilki.Zdecydowałam, że zakręcę włosy. Podeszłam do torby z zakupami i wyjęłam sukienkę z wiązaniami na plecach. Do tego beżowe szpilki, lekki makijaż z bordową szminką.
Adres. Nie dostałam adresu! Gdzie ja mam się teleportować?! Cholera... I co teraz? Genialnie. Jest już 16:47. Rzuciłam się na łóżko i przymknęłam oczy.
- I co teraz, Sempra? - spojrzałam w kierunku psiaka. Leżała na swoim legowisku i na chwilę przestała się bawiąc zabawką. Położyła głowę na łapkach i patrzyła na mnie. Zagwizdałam, a ta natychmiast wskoczyła na łóżko do mnie. Podrapałam ją po brzuszku. Od razu położyła się zadowolna na plechach dając mi do zrozumienia, że podoba jej się to.
W tym samym czasie Sectum zaczęła syczeć narzekając.- No już, idę, już - wzięłam ją na rękę i wróciłam na łóżko. Godzina 16:57. - Cieszę się, że już się lubicie - powiedziałam, gdy zobaczyłam, jak słodko bawią się razem. Trochę dziwny widok, pies i wąż bawią się razem. Zaśmiałam się i patrzyłam na mój duet zwierzaków.
Wynikała 17. Puknięcie do drzwi
- Czego chcesz, skrzacie?! - krzyknęłam zła
- Przepraszam, ja tylko chciałem powiedzieć, że ktoś na panienkę czeka.
CZYTASZ
the black swan | 1 PART
FanficRosabella znikąd z dnia na dzień pojawia się w życiu 2 mężczyzn - Severusa Snape'a i Dracona Malfoy'a. W połowie roku dołącza do Hogwartu, swą obecnością dziwiąc samego Dumbledora. Może nie byłoby w tym nic szczególnie dziwnego, gdyby nie jeszcze dw...