Rozdział 58

1K 108 13
                                    

- Cześć, Harry. - Megan pomachała mu na powitanie.

- Megan, ty też tu jesteś? - chłopak uniósł brwi.

- A jak inaczej. - westchnął na to George. - Uparła się, to jest. Prawie mnie pogryzła, gdy nie chciałem się zgodzić...

- Cicho już. - Meg machnęła na niego ręką. - Czasem ci się przyda porządny gryz w ten twój przystojny zadek.

- To był komplement, czy groźba? - zapytał z szelmowskim uśmiechem.

- Dlaczego nie jedno i drugie? - Meg uniosła kącik ust.

- Lepiej, żeby to nie była prawdziwa groźba. - odezwał się Fred. - Nie chcę pełnić roli żywej tarczy dla mojego braciszka.

- Co? A kiedy tak niby było? - zmarszczył brwi George.

- Dwa dni temu. - przypomniał mu Fred. - Kiedy przez przypadek zdeptałeś czekoladę.

- Nic takiego nie pamiętam. - bliźniak założył ręce na piersi.

- No ty nie, ale mój skopany tyłek już tak... - Fred pokręcił głową.

Megan powstrzymała się od wybuchu śmiechu. Nawet, gdy za chwilę mieli zaryzykować życie, ta dwójka znalazła sobie powód do żartów.
Przybyli do domu Harry'ego, by eskortować go do Nory. Moody ułożył już cały plan. Większość z nich miała wypić eliksir wielosokowy, by zmienić się w Harry'ego. Ale Megan dostała inne zadanie...

- Megan, jesteś gotowa? - zapytał Moody.

- Oczywiście. - skinęła.

- Polecisz na końcu, nad nami. Jeśli ktoś by się zbliżał, wiesz co robić.

Pokiwała głową. Moody posłał eliksir wielosokowy, by każdy wziął łyk. Megan z niejakim rozbawieniem obserwowała, jak wszyscy zmieniają się w Harry'ego. W końcu byli gotowi i...

- Wow. Jesteśmy identyczni. - odezwali się bliźniacy, patrząc na siebie nawzajem.

- No nie gadaj. - mruknęła Meg, chichocząc pod nosem.

- I co teraz, Żeluś? - odezwał się jeden z Harrych. Meg mogła się założyć, że to George. - Wyprzystojniałem?

Meg chwilę patrzyła na niego w naprawdę dużym skupieniu. A potem uśmiechnęła się i pokiwała głową.

- No lepiej nigdy nie wyglądałeś. - powiedziała.

Zrobił urażoną minę, ale Moody zaraz kazał im się przebrać, więc nie mógł nic więcej odpowiedzieć.
Megan odetchnęła głęboko. Za chwilę stąd odlecą. Jej zadaniem było pilnować tyłu. Powiedziała Moody'emu, że może ich ostrzec, gdy będą mieli kogoś na ogonie, ale to nie znaczy, że będzie w stanie zająć się wszystkimi ewentualnymi wrogami. Moody stwierdził, że potrzebne jest im jedynie wsparcie. A Megan się do tego nadaje.
Tata Meg nie mógł niestety brać udziału w całej akcji. Jego noga wciąż nie była w najlepszym stanie i mimo upierania się, że może polecieć z nimi, Megan udało się go przekonać, by został.
W końcu wszyscy byli gotowi. Wyszli na dwór i każdy dosiadł miotły lub Testrala, a Hagrid wziął Harry'ego do swojego pojazdu. Moody skinął do Megan. Dziewczyna obróciła się jeszcze i posłała jednemu z Harrych uśmiech. Wiedziała, który z nich to George. Tym bardziej, że zaraz wyszczerzył zęby w uśmiechu. Meg zmieniła się w kruka i wzbiła ponad chmury, a tam...

- Dobra, gotowi? - zawołał Moody, gdy usłyszał znajomy pomruk.

Megan ponad chmurami zawisła w powietrzu w postaci smoka. Jej ogromne cielsko pokryte było łuskami w różnych odcieniach czerwieni. Jedynie na czubku ogona i pysku stopniowo robiły się ciemniejsze, sprowadzając się do czerni. Tutaj, ponad chmurami, żaden mugol nie powinien jej zobaczyć. A ona będzie widziała wszystko.

Puchońskie dziewczę - George Weasley x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz