10. Igrać z ogniem

7 1 0
                                    

Michael stał na środku swojej sali do ćwiczeń, a raczej tego, co po niej pozostało. Asmodeusz i jego zwolennicy prawie doszczętnie ją zrujnowali. Zabrali także broń używaną przez niego głównie do treningów w samotności bądź niegdyś w towarzystwie niechętnych przyjaciół, oczyszczając tym samym składzik. Aktualnie zapewne dawna broń przywódcy Aniołów Dnia dołączyła do arsenału ich wrogów. Mężczyzna westchnął, rozglądając się na wszystkie strony. Czekało go dużo pracy, ale nie zamierzał prosić nikogo o pomoc. Nie znosił polegać na innych, ponieważ miał wrażenie, że patrzyli przez to na niego jak na słabszego i nienawidził takich chwil. Nie znosił czuć się beznadziejnie psychicznie, bo przeważnie nie umiał sobie z tym poradzić. Łatwo było mu opanować swe ciało. Lata ćwiczeń i dyscyplina nawet w kwestii jedzenia sprawiły, że miał poczucie pełnej kontroli nad nim, lecz co do reszty, to z roku na rok zdawał się rozpadać wewnętrznie coraz bardziej. Jego stan psychiczny przypominał to zdewastowane pomieszczenie.

Blondyn zaczął zbierać fragmenty różnych przedmiotów i układać je w jednym miejscu, by nieco uprzątnąć cały ten bałagan. Był on tak zaabsorbowany tym zadaniem, że nie usłyszał jak ktoś cicho wszedł do pomieszczenia. Rafael nie odezwał się ani słowem, tylko spoglądał na grę mięśni odznaczających pod koszulką Michaela. Nie powinien go pragnąć po tym wszystkim, co między nimi zaszło, ale nie mógł się powstrzymać. Jego wieloletni przyjaciel wzbudzał w nim emocje, które pożerały go od środka. On był jednocześnie jego uzależnieniem i lekarstwem. Widok przywódcy Dnia sprawiał, że Rafael wyobrażał sobie sztylet w piersi, który wolno się przekręcał, ale kiedy go nie widywał, czuł się jeszcze gorzej. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie mu brakowało ulotnych chwil szczęścia, które przeżyli, będąc zwykłymi dobrymi przyjaciółmi. Niegdyś wydawało mu się, że tamte momenty doprowadzały go na skraj cierpienia, jednak nie miał pojęcia, że prawdziwy ból dopiero nadchodził. Ileż by dał za to, by cofnąć czas i nigdy nie zdradzić się ze swoją chorą fascynacją.

- Rafael - rzucił na powitanie Michael z dużą dozą nadziei w głosie. Chłopak nie zorientował się, że lider Dnia się odwrócił i go dostrzegł. Anioł z mocą uzdrawiania natychmiast się zawstydził i spuścił wzrok. Były wojownik Boga zaklął w myślach, rozważając co tym razem zrobił nie tak. Czyżby niewłaściwie wypowiedział jego imię? Przypuszczał, że chodziło o coś poważniejszego, o czym świadczyła zacięta mina kolegi.

- Przepraszam, że przeszkadzam - wymamrotał w odpowiedzi.

- Ależ skąd! - zaprotestował nieco zbyt energicznie Michael, dlatego zmusił się do opanowania emocji. - Sprzątam pozostałości po gniewie Asmodeusza, ale to może poczekać. Stało się coś złego?

- Nie, ale też nic dobrego.

- Cóż, zważywszy na okoliczności, brak złych wiadomości to dobra wiadomość - zażartował nieśmiało przywódca Aniołów Dnia i nagrodził go blady uśmiech Rafaela. Najmilsza reakcja, jaką od niego uzyskał, od tygodni.

- Może masz rację - zgodził się z nim słabo chłopak. - Posłuchaj...

- Rafaelu... - zaczęli jednocześnie dwaj panowie i od razu zamilkli. Blondyn skinął mu zachęcająco głową, by zaczął. Chciał go wysłuchać cokolwiek miał mu do zakomunikowania.

- Czy mogę od teraz być w parze z Gabrielem podczas kolejnych misji albo gdybyśmy znowu musieli się ukrywać? - wydusił z siebie wreszcie anioł uzdrawiania. - Ewentualnie z Dahlią, ale wolałbym Gabriela.

Michael był zaskoczony, zarówno tą propozycją, jak i spokojnym podejściem przyjaciela. Ten zrozumiał jego zdziwienie, biorąc pod uwagę to jak ostatnio obydwaj się zachowywali. Krzywdzili siebie i swoich bliskich. Nadeszła pora, by z tym skończyć.

RozgrzeszenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz