3 cz 2.

634 74 12
                                    

Odebrał po pierwszym dzwonku, jego głos był lekko zachrypnięty od snu. 

- Czy możesz przestać go szukać? - Wypaliłam zanim byłam w stanie zmienić zdanie. Odpowiedziała mi przedłużająca się cisza. 

- Powiesz mi dlaczego? - Zagryzłam wargi patrząc na zieleń wokół mnie i zastanawiając się jak przekazać mu to wszystko co powiedziała mi moja córeczka.

- Bo to kawał skurwiela. - Wypaliłam, zaskakując sama siebie. 

- Tyle to ja wiem, żadna rewelacja. - Oburknął, krzątając się chyba po kuchni. Wtedy coś mi się przypomniało. 

- Od jak dawna pracujesz w naszym mieście? - Sapnął cicho w reakcji na to mało dyskretne pytanie.

- Od roku. Skąd te nagłe zainteresowanie moją osobą? - Jezu, co czym on myślał? Jasne bo ja miałam jakąś potrzebę sprawdzania jego życiorysu. 

- Jakieś dziesięć  lat temu w naszej okolicy zaginęło dziecko. W tym czasie ja straciłam syna i najwyraźniej Michał wtedy prowadzał się ze swoją kochanką i drugim synem po sąsiednim mieście. Traf chciał, że Katarzyna moja starsza córka, teraz dwudziestoletnia była tam w odwiedzinach u koleżanki. Natknęła się na ojca. Sukinsyn straszył ją sprzedaniem do burdelu, nawet przyprowadził do domu kolegę, żeby ją sobie obejrzał. - Wyrzuciłam to z siebie tak szybko jak tylko mogłam. W słuchawce na chwilę zapadła cisza. Usłyszałam silny trzask, jakby telefon na coś upadł i kolejny rumor. 

- Powtórz. - Warknął. - Czy ja dobrze słyszałem? Groził jej sprzedaniem do burdelu? - Co ja miałam mu odpowiedzieć? Jak rozwijać takie rewelacje przez telefon? Odetchnęłam, odganiając kolejne niechciane łzy. 

- W tamtym czasie zaginęło u nas dziecko. Być może te sprawy się łączą. Jeżeli tak. To Przestań go szukać Adam, bo będziesz mnie musiał zamknąć. - Mój głos był drżący od emocji. - Dlatego, że ja sama go życia pozbawię.

- Zadzwonię. - Twarde nuty wyparły wszystkie emocje jakie mogłam usłyszeć w tonie Adama. Popatrzyłam na czarny ekran, zastanawiając się jak mogłam nie zauważyć takich rzeczy? Rozpaczałam wtedy, miałam depresję i ledwie radziłam sobie ze wstaniem z łóżka, ale to mnie nie usprawiedliwia. I to była świadomość, z którą musiałam żyć. 

Od tygodni byłam w nadbiegu, jeżeli chodzi o moje życie. Ogarniałam zbyt wiele i czułam się piekielnie zmęczona ale o dziwo po raz pierwszy w życiu szczęśliwa. Z przyjemnością uczyłam się podstaw makijażu, malowałam wzorki na sztucznych paznokciach. Odkryłam, że to pozwala mi się odprężyć tak samo dobrze jak szydełkowanie czy szycie na maszynie. Miałam też plan dodatkowy. Zwiedzanie małych galerii z rękodziełem sprawiło, że planowałam dorabiać sobie wykonując zabawne poduszki oraz przytulanki. Mój zięć zachwycił się przytulanką jaką wykonałam dla mojego przyszłego wnuczka. Tu w tym mieście łatwo było dostać to czego potrzebowałam do wykonania maskotki. Zabawny ludzik o kształcie samochodzika sprawił, że moja córeczka aż się popłakała. Transformers, tak nazwał go Mirek. Zobaczyłam tą zabawkę w sklepie i uznałam ją za idealną dla chłopczyka. Odtworzyłam go bez trudu. Miękki plusz wypełniłam specjalnym antyalergicznym tworzywem.
Kasia miała termin porodu miesiąc po moim powrocie do domu. Późne wieczory wykorzystywałam na dzierganie wyprawki dla małego, ukrywałam ją przed nią, ale Michalina zachwycona autobotem zwyczajnie pobiegła się pochwalić starszej siostrze. Na szczęście tylko tym. 

 Moje dziewczynki zżyły się ze sobą tak bardzo, że nie wyobrażałam sobie zabrania im tego kontaktu.

- Powinnaś tu zostać. - Kasia kusiła mnie. - Pomożemy ci, znajdziemy mieszkanie i pracę. Mała świetnie się tu czuje. - Wiedziałam to wszystko. Życie jednak nie jest takie proste jak się wydaje. Moja matka może nie bardzo mnie trawiła ale była już stara i cholernie samotna. Moje rodzeństwo dawno rozjechało się po świecie zapominając, że ktoś powinien chociaż sprawdzić czy ona daje sobie radę. Zrzucali ten obowiązek na mnie, dzwoniąc raz w roku z cholernego obowiązku. Po obu stronach słuchawki nie było dobrych emocji, raczej sztywność i brak empatii. Dla matki przynajmniej byli milsi i dzwonili do niej częściej, ja słyszałam jedynie pretensje i polecenia. 

- Babcia nie może być sama. - Powtórzyłam jej kolejny raz. Kasia napędzana hormonami była mało racjonalna. Prychnęła w odpowiedzi. 

- Tak jakby jej na tobie zależało. - Z jednej strony miała rację. Jakże ja chciałam od tego wszystkiego uciec ale ta odpowiedzialna część mnie tkwiła na posterunku gorliwie.

- Jej może na mnie nie zależy albo ujmę to inaczej. Nie lubi mnie jako człowieka. - Nie wiedziałam jak mam jej to wytłumaczyć tak, żeby zrozumiała. Położyłam dłoń na jej brzuchu czując solidne kopnięcia malutkich stópek. - Czujesz to? Ona mając mnie w sobie też to czuła. Urodziła mnie, wychowała, coś jej się za to należy. Mieszkam obok, mogę jej pomagać, dopilnować wszystkiego. Nie ma już dziadka, ktoś musi to robić mała. 

- Twoja mama ma rację kochanie. - Mirek jak zwykle pojawił się bezszelestnie. - Rodzicom należy się lojalność, zwłaszcza  jeżeli nie skrzywdzili jakoś szczególnie swoich dzieci. One się zwyczajnie nie dogadują, to nie znaczy, że powinny od siebie uciec. - Przytulił ją do siebie, sprawiając, że się odprężyła. 

- Został tylko tydzień. - Marudziła. 

- Kochanie zawsze możecie mnie odwiedzić, będę na to czekać. A jeżeli wam się nie uda to ja przyjadę przy pierwszej okazji. Każde święta czy inne dni wolne  planuję spędzać z wami. - Obiecałam im. Oboje mnie przytulili uśmiechając się szeroko. 

- Zmieniłaś się mamo. - Kasia szepnęła mi do ucha. - I uwielbiam tą twoją pewność siebie. 

Miała rację, ostatnio przyjrzałam się sobie w lustrze. Znużenie te śmiertelne, które zawsze widziałam w moim wzroku zniknęło. Może nie świeciłam radością jak żarówka, ale byłam spokojna i zadowolona. 

- Muszę tylko zaliczyć egzamin i odebrać certyfikaty. Mogę się pomału pakować. - Chyba będę musiała dokupić jakąś walizkę albo większą torbę. Kupiłam sporo włóczek, do tego materiały i wypełnienie do maskotek, jakoś to muszę zabrać do domu. Ten kurs gwarantował mi wypłatę jakbym pracowała, do tego dostawałam pieniążki na wyżywienie i mieszkanie. Mirek nie chciał przyjąć ode mnie ani grosza, nie był milionerem ale zarabiał sporo i miał niezłe oszczędności. Mieszkanko było wyremontowane, bez trudu płacili za studia Katarzyny i utrzymywali samochód. W pokoiku w którym spałyśmy z Michaliną wszystko było przygotowane na przybycie ich dziecka. Nadal sprzeczali się o imię dziecka co bywało tak zabawne, że wszyscy kończyliśmy zwijając się ze śmiechu. Zaskakiwali siebie wzajemnie wszelkimi dziwnymi propozycjami typu Ziemowit czy Zachariasz. 

Zaginiony. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz