3 cz 3.

612 80 9
                                    

- Mamo. - Kasia łkała mi w słuchawkę. - Te wszystkie rzeczy są wspaniałe. Własnie je znalazłam. Dziękuję. - Cieszyło mnie jej wzruszenie, moja niespodzianka się udała. Cała ta wyprawka kosztowała mnie wiele godzin pracy ale efekt był wart każdego wyrzeczenia.

- Kochanie bardzo się cieszę ale przestań już płakać. Każda babcia powinna dać swojemu wnukowi wszystko co tylko może. Nie płacz Katarynko. - Nazwałam ją jej dawnym przezwiskiem. - Dojeżdżamy do Linki, muszę obudzić Misię. Zasnęła jakiś czas temu. - Na szczęście wracałyśmy pociągiem w tygodniu, dzięki czemu przedziały były prawie puste, to dało nam obu komfort odpoczynku.

- Dobrze mamo. Kocham cię. - Zawsze to były nasze ostatnie słowa do siebie. Tą tradycję zaczęłam po śmierci mojego ojca, traktując każde pożegnanie jako ostatnie.

- Kocham cię. - Zamknęłam klapkę komórki i schowałam go do torebki. Po czym pogłaskałam loczki mojej córeczki odgarniając jej grzywkę z oczu.

- Pobudka kochanie, za chwilę wysiadamy. - Mała podnosła się natychmiast pocierając zaspane oczka. Ziewneła przeciągając się i uśmiechnęła się słodko do mnie. Ostatnio znowu jest zbyt cicha, jakby zmartwiona. We Wrocławiu zachowywała się inaczej. Sprawdzam wszystkie torby i przymocowuję je do wózka bagażowego. Mirek podarował mi go przed wyjazdem.

- Będziesz do nas wracać, przyda ci się mamo. - Ten facet stał się moim przyjacielem. Ile teściowych może tak powiedzieć o swoim zięciu? Pewnie niewiele takich jest. - Zadzwoń gdy dotrzecie do domu. - Upomniał mnie.

- A ty pamiętaj daj mi znać kiedy się zacznie. Może uda się mi przyjechać, chociaż na chwilę. - Poprosiłam go.

- Jasne. - Uśmiechnął się w odpowiedzi.

- Mamo. - Głos Misi wyrywa mnie ze wspomnień.

- Tak kochanie? - Mam wrażenie, że coś ją męczy.

- Czy tata jest w domu? - To mnie zatrzymuje w miejscu. Odkąd powiedziałam jej, że zaginął nigdy o niego nie zapytała.

- Nie Michalinko. - Kiwa głową wyraźnie spokojniejsza.

- Jutro idę do przedszkola? - Szamocze się z bluzą, starając się ją zapiąć.

- Tak skarbie, wszyscy na pewno na ciebie czekają. Ja muszę być w pracy. - Jestem ciekawa jak teraz wygląda zakład. Moi pracodawcy dzwonili do mnie co kilka dni, zapewniali, że remont toczy się bezproblemowo. W sobotni ranek miałam pierwsze poważne zlecenie. Ślub. Makijaż u dwóch najważniejszych pań na weselu. Młoda i świadkowa. Nie znałam tych kobiet, może to i dobrze, uniknę docinek. Chociaż ostatnio chyba wyrosły mi rogi i zdrowo się odgryzałam na kursie. Większość dziewczyn uczestniczących w nim była ode mnie znacznie młodsza i pokryta grubą warstwą tapety. Na mnie miały wręcz alergię, co skutkowało zaczepkami rodem ze szkoły podstawowej. Co ciekawe kilka z nich odpadło w trakcie egzaminu a ja wyszłam z najwyższymi ocenami.

Złapałam rączkę wózka i rękę Michalinki i ruszyłyśmy ku wyjściu z wagonu. Pociąg już zwalniał, czyli miałyśmy minuty na wydostanie się z niego. Podróżowanie z maluchem to nie przelewki. Na szczęście cała operacja poszła nam sprawnie.

- Musimy złapać taksówkę. - Powiedziałam uśmiechając się do małej. - Jesteś głodna? Chcesz iść na obiadek?

- Tak. - Uśmiechnęła się szeroko, podskakując w miejscu. Poprawiłam torebkę i podałam jej wolną dłoń.

- To lecimy. Przekąsimy coś. Ja wypiję kawę i pojedziemy do domku. Będziemy musiały posprzątać w domu, zrobić jakieś zakupy. - Mała poważnie pokiwała głową.

- Pomogę. - Obiecała mi.

- Zuch dziewczynka. - Pochwaliłam ją. Z uśmiechem ruszyłyśmy w drogę. Ledwie kilka kroków później znajomy głos krzyknął za mną.

- Ania, zaczekaj. - Zaszokowana odwróciłam się odruchowo. Adam zbliżał się do nas stawiając długie kroki. - Cześć.

- Cześć. - Uśmiechnęłam się do niego. - Co za spotkanie.

- Tak naprawdę Grzegorz powiedział mi, o której wracacie. Przyjechałem po was. - Zaskoczył mnie tak bardzo, że nie wiedziałam co powiedzieć. To wyjaśniało brak munduru.

- Musimy porozmawiać. - Spojrzałam w dół. Misia strzelała oczami od niego do mnie.

- Idziemy na obiad. - Wypaliła marszcząc uroczo swoje brewki. Uśmiechnął się do niej szeroko w odpowiedzi.

- A zabierzesz mnie ze sobą? Też jestem głodny. - Poprosił. Mała zrobiła pocieszną minkę i po chwili skinęła głową. Kurcze nie chciałam przy niej omawiać niczego.

- Tu niedaleko jest taki fajny lokal gdzie dzieciaki mogą się dodatkowo pobawić. Byłem tu z kolegą z pracy, on ma małego chłopca. Nakarmimy ją, a przy kawie omówimy wszystko. - Powiedział cicho nachylając się do mojego ucha.

- Dobrze. - Jasna cholera, aż bałam się tego co miał mi do powiedzenia.

Zaginiony. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz