|17| dramat utopiony w alkoholu

689 33 27
                                    

- O matko. Naprawdę tak zareagował? - zapytałam, ściskając telefon między ramieniem a uchem, starając się, żeby nie wpadł do zlewu, w którym właśnie myłam naczynia. Spotkaliśmy się dopiero wczoraj, ale Shaker postanowił zadzwonić i opowiedzieć mi co się wydarzyło naczynia. Akurat oboje mieliśmy wolną chwilę - ja sprzątałam dom przed spotkaniem, a on gotował obiad - więc postanowiliśmy umilić sobie obowiązki z swoim towarzystwem. - Przepraszam. Powinnam się domyślić, że nie możesz pisać podczas spotkania.

Nie widziałam Shakera, ale mogłabym przysiąc, że przewrócił oczami.

- Daj spokój. Przecież to ja napisałem. Zresztą nic się nie stało. Trener może czasem świruje, ale jest dla mnie jak ojciec.

Uśmiechnęłam się do słuchawki.

- Czyli mam rozumieć, że obsadzenie cię w kadrze to nepotyzm?

- Jeśli to słówko oznacza to co myślę, to powiem ci tylko, żebyś się wypchała.

- Mam nadzieję, że wiesz, bo jeśli twoja wiedza nie wykracza poza gimnazjum, to umawianie się z tobą zalatuje pedofilią.

Shaker zamilkł na chwilę.

- Umawianie się?

Zaklęłam w duchu.

- Ja, uhm.. Miałam na myśli-

- Ładnie to brzmi - usłyszałam w słuchawce, a ja odetchnęłam z ulgą. - Ale chyba żeby można to było tak nazywać, musiałbym cię gdzieś zabrać, więc..

- Skup się na razie na meczu - przerwałam mu ze śmiechem, dolewając więcej płynu do mycia naczyń o zapachu cytryny. - A potem, kto wie.. Oczywiście, o ile wygrasz.

- Strasznie jednostronny ten układ - uznał. - Ale powiedzmy, że przystaje na warunki. A co do meczu.. rozumiem, że przyjdziesz?

- Jak dostanę specjalne zaproszenie w pozłacanej kopercie to się zastanowię. Zapytaj Northa czy znowu mi odda swoje.

- Nie wspominaj mi o tym pajacu, bo wzbudzasz we mnie chęć mordu. Co do zaproszenia, to myślę, że byłbym w stanie odstąpić ci moje.

- Całkiem kuszące - odparłam. - Ale tak serio: jeśli oczywiście chcesz, żebym przyszła to specjalnie zaplanowałam sobie wolną sobotę, więc godzina osiemnasta stawię się na stadionie.

Shaker zamilkł na chwilę, więc słyszałam przez chwilę tylko trzaski połączenia.

- Ee, to wspaniale, ale finał jest w piątek.

Kubek wypadł mi z ręki odbijając się o metalowe dno zlewu.

- Piątek?

- Taki dzień po czwartku.

- Uważaj, bo pęknę - odburknęłam, ale w moim głosie zaczęła pobrzmiewać lekka panika. Wytarłam ręcę i zaczęłam kartkować kalendarz zawieszony na lodówce. - Przecież.. Byłam pewna - oczywiście, jak wół, wokół piątku stało wielkie czerwonie kółko z podpisem MECZ. Ślepota chyba mi się udziela.

- Halo? Co się dzieje? - dopytywał się Shaker, a ja westchnęłam ze zrezygnowaniem.

- W piątek mam strasznie ważny egzamin - wydusiłam. - Ostatni termin, nie do przełożenia. O osiemnastej.

Cisza.

- Tak mi głupio...

- Hej, no co ty! - powiedział Shaker, chociaż wydawało mi się, że usłyszałam nieco smutną nutę w jego głosie. - Nic się nie stało. Opowiem, ci wszystko po meczu. Przynajmniej będziesz się się nudziła tylko pięć minut, a nie półtorej godziny - roześmiał się nerwowo, ale ja wciąż nie byłam przekonana.

płacząca wierzba || supa strikasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz