[𝟒] 𝑪𝒛𝒘𝒂𝒓𝒕𝒂 𝑷𝒐𝒓𝒂Ō𝒌𝒂: 𝑵𝒊𝒆𝒎𝒐Ō𝒏𝒐ść 𝒑𝒐𝒈𝒐𝒅𝒛𝒆𝒏𝒊𝒂 𝒔𝒊ę 𝒛 𝒕𝒚𝒎 𝒄𝒐 𝒔𝒊ę 𝒔𝒕𝒂ł𝒐

106 13 2
                                    

CZWARTA PORAŻKA: NIEMOŻNOŚĆ POGODZENIA SIĘ Z TYM CO SIĘ STAŁO

                                                                    Krople deszczu odbijały się o okna, w całym mieszkaniu. Nathaniel siedział na ich wspólnym niegdyś łóżku, patrząc w okno tępym wzrokiem. Nie wiedział co robić, czuł jakąś dziwną niemoc. Trwało to już od dłuższego czasu i niezbyt rozumiał o co chodzi. Jednak wiedział jedno, obwiniał się o wszystko. Marc nie zasłużył na taki los, by z nim zostać na zawsze. Spodziewał się, że już nigdy go nie zobaczy. Nie winił go za to, to była jego wina. Wiedział to, aż zbyt dobrze. Do jego głowy przychodziły nowe pomysły na obrazy, lecz czuł się zbyt zmęczony aby cokolwiek zrobić. Bolało to, lecz wiedział, że inaczej nie będzie. Życie nigdy nie było sprawiedliwe, tym bardziej dla rudowłosego. Najwyraźniej jedyne co go czekało, to samotność do końca życia. Miał wiele pytań do czarnowłosego, którego kochał całym sercem. Chociaż wiedział, że nie zasłużył na choćby chwilę rozmowy z nim. Miał nadzieję, gdzieś w głębi serca, że mu wybaczy to wszystko. Zranił go już zbyt wiele razy i to go bolało, przecież jak się kogoś kocha, to nie rani się tej osoby prawda?

Chciał przeprosić, chciał prosić o wybaczenie ale nie dałby rady. Tym bardziej, nie miał jak. Poza tym, nie wiedział gdzie przebywa zielonooki i co robi. Może znalazł kogoś, kto dałby mu więcej zrozumienia miłości niż on? Powiedziałby wtedy tej osobie, żeby traktowała go jak najlepiej bo na to zasługuje. Kilka łez spłynęło po jego policzkach, lecz to zignorował. Zapatrzył się na pogodę oraz na miasto za oknem. Od dawna nie padało w Paryżu, a deszcz który padał na ulice, domy i przechodniów był ciekawym widokiem. Przez chwilę pomyślał, że chciałby pogodzić się z tym, że jego szczęście odeszło prawdopodobnie na zawsze. Mimo, że było to niewykonalne chciał tego, pragnął z całego serca by chociaż Anciel znalazł szczęście. Nawet jakby nie miałby być obok niego.

Zupełnie zapomniał o tym, jak bardzo Marc był z nim szczęśliwy. Jakby jego wszystkie dobre, pełne ich miłości wspomnienia zniknęły. Jak gdyby nigdy ich nie było. Żałował, że to wszystko uciekło z jego umysłu.

***

                                     W całym pomieszczeniu panowała cisza którą przerywał tylko stukot kropli, które odbijały się o szyby okna. Zielonooki zerknął kątem oka, na swojego ukochanego który siedział przy sztaludze. Zauważył na nim wiele odcieni zielonego oraz czarnego. Wiedział, że Nathaniel chciał zrobić nową wystawę, lecz dalej niebieskooki nie zdradził mu głównego motywu. Nie chciał być wścibski, nie pasowało to do niego, więc po prostu obserwował jego poczynania jak zawsze. Nigdy nie chciał mu w tym przeszkadzać, dlatego robił to co mógł robić od zawsze. Obserwowanie go było jak zesłanie na niego łaski, aby mógł w ogóle być świadkiem jak jego rudzielec tworzy nowe dzieło. Był z niego dumny, bardzo. Widział jak bardzo zawsze się stara jak robi jakikolwiek nowy obraz, albo rysuje szkic. Marc czuł się jak postać poboczna w jego życiu i nawet jak wiedział, ba słyszał jak Nathaniel mu mówi wiele razy, że go kocha nie mógł w to całkowicie uwierzyć. Mimo, że jego serce biło w jednym rytmie, przyśpieszonym przy malarzu, jego mózg wmawiał mu, że nie zasłużył na całą jego miłość. W pewnym momencie z radia, było słychać jedną piosenkę. Znał ją, była jego ulubioną. Całe pomieszczenie wypełniła muzyka i słowa piosenki "Fairytale" która była śpiewana przez Alexandra Rybaka.

Years ago

When I was younger

I kinda liked

A girl I knew*

Powstrzymywał się od śpiewania, nie chciał przerywać pracy Nathaniela, nawet głupim szmerem. Wpatrywał się pełnym miłości wzrokiem w to, co tworzył Kurtzberg. Nie zauważył kiedy miedzianowłosy przestał malować. Był zbyt skupiony na nim, więc nim spostrzegł, jasne usta całowały jego, różowe lekkie jak płatki najbardziej delikatnych kwiatów. Zdziwiony nie wiedział co zrobić. Nathaniel dalej potrafił go zaskakiwać, co było naprawdę naturalne i normalne jeśli chodziło o turkusowookiego.

━ Kocham cię, wiesz? ━ spytał go patrząc mu prosto w oczy, gdy odsunął się od jego ust. Czuł jak niebieskie jak ametysty oczy, przeszywają go całego. Nie wiedział skąd on wiedział co kryje się w jego głowie i jak, ale nie chciał tego kwestionować. Postanowił się cieszyć tą małą, prawie nic nie znaczącą chwilą. Jakby to była nagroda za wszystkie smutki i błędy, jakie kiedykolwiek popełnił. ━ Jeśli będzie taka potrzeba to będę ci to mówił zawsze, każdego dnia. Nigdy nie wątp, w moje uczucia do ciebie.

Zielonooki spojrzał na niego, po czym wtulił się w niego, czując ciepło jego swetra.

━ Wiem. ━ wyszeptał cicho, gdy Nathaniel głaskał jego odrobinę przydługie krucze włosy. Gdyby nie bliskość między nimi, rudowłosy nigdy by ich nie usłyszał. Czuł jak serce Anciela, biło szybkim tempem, synchronizując się z biciem jego serca. Jakby byli połączeni jakąś nicią, która spajała ich ze sobą i nie pozwalała na rozerwanie ich, długoletniej więźi. To była jedna z rzeczy, która ich łączyła, jakby była taka potrzeba jeden zawsze by skoczył dla drugiego w ogień. ━ Po prostu czasami nie czuję się warty tej miłości. Nigdy nie wątpiłem w twoje uczucia do mnie. Ja po prostu, nie sądzę, że na nią zasługuję. ━ w tym momencie, niebieskooki podniósł twarz tego drugiego by tamten na niego spojrzał. Od razu jego policzki nabrały czerwonego koloru, nigdy nie mógł się pozbyć tego uczucia jakby zakochiwał się w Kurtzbergu od nowa, za każdym razem. A co za tym idzie, rumieńce które pojawiały się na jego twarzy nigdy nie znikały, podczas bliższych momentów z artystą.

━ Marc jesteś moim największym szczęściem, gdyby nie ty nie wiedziałbym co ze sobą zrobić. Nie mów, że nie jesteś wart miłości. Bo to nieprawda, jesteś jej wart, a nawet bardziej. Zasługujesz na całą miłość, z całego świata. ━ ucałował delikatnie jego czoło. ━ Nie mów tak, to są czyste kłamstwa. Udowodnię ci, że jesteś wart całego szczęścia i miłości. Plus postaram się, by ci ją dać.

W tym samym momencie, z radia płynęły ostatnie słowa piosenki, którą brunet tak kochał.

She's a fairytale

Yeah

Even though it hurts

'Cause I don't care if I lose my mind

I'm already cursed*

***

                                    Mimowolnie niebieskooki spojrzał na zdjęcie które raz zrobił ukochanemu, kiedy byli razem w parku. Nie wiedział dlaczego, pozwolił na to by kiedykolwiek usłyszał od niego tak wiele złych słów, kiedy od niego odszedł. Chciał go odzyskać, ale jak? Nie wiedział, to było dla niego za wiele. Powoli zapadał w sen, leżąc na ciepłej pościeli myśląc o Ancielu kiedy do jego drzwi ktoś zapukał. Jakby nieznany gość, który przyszedł w odwiedziny. Nie wiedział czego się spodziewać, lecz wstał rozbudzony z łóżka, a potem wyszedł z sypialni. Szybkim krokiem kierował się do drzwi wejściowych. Otwierał je, przekonany, że to Elizabeth która przyszła do niego, sprawdzić jak się trzyma.

━ Elizabeth, mówiłem ci, że... ━ w tym momencie urwał, gdy zobaczył kto stoi przed jego drzwiami. ━ Marc?!

━ Cześć, kochanie. ━ przywitał się, cały przemoczony.

***

* - fragmenty piosenki "Fairytale" Alexandra Rybaka

Nie zabijcie mnie za takie zakończenie. I za taki krótki rozdział. Chciałxm po prostu go napisać, by zacząć pisać epilog. Który będzie dłuższy hah

do następnego

xx

Ż𝙮𝙘𝙞𝙀𝙬𝙚 𝙥𝙀𝙧𝙖Ō𝙠𝙞 𝙉𝙖𝙩𝙝𝙖𝙣𝙞𝙚𝙡𝙖 𝙆𝙪𝙧𝙩𝙯𝙗𝙚𝙧𝙜𝙖 🎔 𝑎𝑿𝑵Opowieści tętniące ÅŒyciem. Odkryj je teraz