Wtedy ich zobaczyła. Szło przed nią trzech chłopców, których od razu rozpoznała. Nie widzieli się już kilka tygodni, więc Prudencja cała się rozpromieniła. Pisnęła radośnie i pobiegła w ich stronę. Przytulała ich wszystkich do siebie.
-Dlaczego nie powiedzieliście mi, że przyjedziecie? - spytała.
-Bo to miała być niespodzianka, geniuszu - odpowiedział Rob.
-I chyba się udała - dodał Matthew, uśmiechając się.
-No jasne! - wykrzyknęła. - To dokąd idziemy? Ojciec pewnie już wrócił, ale mam to gdzieś. Chodźmy do mnie.
-Jesteś pewna? Będziesz mieć przez nas kłopoty - powiedział zmartwiony Dick.
-Nie będę miała żadnych kłopotów. A nawet gdyby, to trudno. Idziemy, panowie!
Chłopcy w końcu się zgodzili. Rozmawiali jeden przez drugiego. Prudencja bardzo się ucieszyła na ich widok. Spojrzała na ich znajome twarze, wiecznie podarte spodnie i starte kurtki, na długie włosy i kilkudniowy zarost. Bardzo jej ich brakowało. Brian i Miles mogli rozmawiać i uczyć się z nią godzinami, ale to nie to samo, co Mat, Rob i Dick. Razem tworzyli zespół. Nie tylko ten na scenie, ale przede wszystkim w życiu. To byli jej bracia.
Cała czwórka była już pod bramą domu dziewczyny. Przed nią zobaczyła, niestety, samochód Davida Carlstone, ojca Stanleya. Wyminęła go jednak bez większej uwagi i otworzyła drzwi. Z kuchni dobiegał gwar kilku głosów. Domyśliła się, że rodzina Stanleya przyjechała do nich od razu po powrocie z Brighton.
-Chyba masz gości, Yoko. Może wpadniemy kiedy indziej - powiedział niepewnie Matthew.
-Dajcie spokój, chodźcie.
Chłopcy poszli za Prudencją. Przez wielkie otwarte drzwi do kuchni cała czwórka zauważyła gospodarzy i gości. Mat, Rob i Dick grzecznie się ukłonili i przywitali ze wszystkimi. Jakiekolwiek by panowały stosunki miedzy Prudencją a jej ojcem, on bardzo lubił chłopaków. Znał ich bardzo długo. Mieszkali wszyscy przy tej samej ulicy w Windsor w Berkshire. Jeszcze przed kilkoma miesiącami osiemnastolatka mieszkała tam razem z ojcem i mamą. Wyprowadzili się dopiero po jej śmierci.
-Witajcie, chłopcy! - przywitał się ojciec, pan Hartfield. - Kiedy ja was ostatnio widziałem?
-No już będzie trochę tygodni - odpowiedział Dick. - Jak pan się miewa?
-Ja wyśmienicie, a co u was? Jak idą studia?
-Zdecydowanie za dużo nauki - zaśmiał się Matthew.
-Takie uroki szkoły. Chodźcie, opowiecie mi jak wam się wiedzie.
-Może kiedy indziej - powiedziała cierpko Prudencja. - Masz swoich gości, zapomniałeś? Chodźcie, chłopaki.
-No więc może innym razem, panie Hartfield - powiedział nieśmiało Rob.
Mark Hartfield wrócił do swoich gości, a dziewczyna zabrała chłopców na górę, do swojego pokoju.
-Tylko się nie przestraszcie, bo dawno nie sprzątałam. Ale w sumie to wasza wina, bo mnie nie uprzedziliście - powiedziała karcącym głosem Yoko.
-Jesteś chyba jedyną dziewczyną jaką znam, która potrafi mieć taki syf w pokoju - powiedział Dick, patrząc na rozrzucone ubrania i sterty książek, zasłaniające połowę podłogi.
-Wal się, kotek. Ostatnio nie miałam weny do sprzątania.
-Tej weny ci brakuje chyba od dłuższego czasu, sadząc po stanie twojego pokoju.
CZYTASZ
loneliness in paradise
CasualeOsiemnastoletnia Prudencja właśnie przeprowadziła się do Londynu. Jest młodą aspołeczną rockmanką. Czy odnajdzie się w nowej szkole? Kim będzie dla niej długowłosy Stanley?