Rozdział 3

892 53 0
                                    

Otworzyłam oczy i zdenerwowana rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na wspomnienie wydarzeń poprzedniej nocy zrobiło mi się słabo. Nie wiedziałam jak mam się po tym wszystkim czuć. Skupiając się chwilę na swoim ciele największy ból odczuwałam w okolicach brzucha. W oczach stanęły mi łzy lecz z całej siły zdusiłam je w sobie chwytając skrawek kołdry. Chciałam jak najszybciej opuścić ten dom... jego dom. Spięłam wszystkie mięśnie jednak po chwili opadłam bezwładnie na poduszkę. Ucisk najbardziej dawał się we znaki w środkowej części brzucha i promieniował we wszystkie strony. Dotknęłam drżącą ręką skroni natrafiając na solidny opatrunek. Postanowiłam ponowić próbę. Bardzo powoli zsunęłam kołdrę i spuściłam nogi na ziemię. Nie miałam ochoty zastanawiać się jakim cudem znalazłam się w tej imitacji piżamy, którą stanowiła ciemną szeroka koszulka i szare bokserki. Wbiłam dłonie w materac, próbując zmusić swoje ciało do wykonania następnego ruchu. Było ciężko ale w końcu się udało. Gdy stałam już w marę pewnie podwinęłam lekko koszulkę i oceniająco spojrzałam na swój zabandażowany brzuch. Dotknęłam go lekko dłonią i jąknęłam upadając na ziemię. Zwinęłam się w kulkę krzycząc. Ból był nie do zniesienia i bez problemu wyciskał z moich oczu łzy, które tak usilnie starałam się powstrzymać. Bolało jak diabli i z każdą chwilą było coraz gorzej. Usłyszałam skrzypienie schodów a następnie szybkie kroki. Za cel obrałam sobie dotarcie do okna, może uda mi się przez nie wyskoczyć? Jeśli tylko będę w stanie podnieść się z ziemi. Zanim w mojej głowie powstał jakikolwiek plan działania drzwi do pokoju gwałtownie się otworzyły.

- Co ty robisz?! - podszedł do mnie i chwycił za nadgarstki, unosząc w górę tak aby na niego spojrzała. Przez łzy niewiele widziałam ale w jego głosie dało się wyczuć złość. Mocniej zacisnął na nich dłonie a ja poczułam obrzydzenie do samej siebie, że mu na to pozwoliłam. - Oszalałaś?!

- Nie dotykaj mnie! - zaczęłam się szarpać ale byłam na straconej pozycji. Jego dłonie jeszcze mocniej zacisnęły się na moich nadgarstkach na co syknęłam.

- Uspokój się! Potrafię mocniej. - zabrzmiało jak groźba... złapał mnie za brzuch próbując podnieść. Mój przeraźliwy krzyk sprawił, że odskoczył jak poparzony a ja pozostawiona bez podpory upadłam. Łzy wypływały z moich oczu niczym strumień. Podrapał się po głowie po czym delikatnie złapał mnie w pasie, jego druga ręka uniosła moje kolana podnosząc moje obolałe ciało z ziemi. Zebrałam w sobie resztkę sił i zaczęłam go bić na oślep. Nic sobie z tego nie robił a ja jedynie bezsensownie pozbywałam się energii.

- Puszczaj! Puszczaj mnie!  -przez łzy nie mogłam jednoznacznie stwierdzić ale wydawało mi się, że moja pięść wylądowała na jego twarzy. Dłoń porządnie mnie zabolała ale nie dałam tego po sobie poznać. Chłopak natomiast mruknął niezadowolony.

- Jako sobie chcesz - rozluźnił uścisk a ja przerażona chwyciłam się mocno jego ramienia. Usłyszałam cichy śmiech. Krew się we mnie zagotowała i z całych sił wbiłam w nie paznokcie. Wypuścił mnie i złapał się za ramię. Wylądowałam na miękkim łóżku jednak siła z jaką upadłam spowodowała zdwojony nawrót bólu. Nachylił się nade mną i odgarnął włosy z czoła. Zamarłam sparaliżowana jego nagłym ruchem. Gdyby posunął się choć o krok dalej byłam gotowa zadrapać go na śmierć. Czekałam więc cierpliwie jednak nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego wstał i chwycił jedno ze zdjęć znajdujących się na szafce.

- Pamiętasz to zdjęcie? Miała wtedy 14 lat ... - uśmiechnął się do siebie i w dalszym ciągu wpatrywał w obrazek jak zaczarowany. To była moja jedyna okazja. Ból jest tylko wytworem wyobraźni. Nic mnie nie boli, nic mi nie jest. Poderwałam się gwałtownie z łóżka. Jeśli ból jest tylko wytworem wyobraźni to moja wyobraźnia jest cholernie dobra. Podbiegłam szybko do drzwi czując się jakby przebiegła maraton. Jego ogromna sylwetka znalazła się tuż przed mną. Trzasnął drzwiami a jego oczy pełne gniewu skupiły się na mnie.

- Nigdzie stąd nie pójdziesz - krzyknął, łapiąc za ramiona i z całych sił potrząsając - Nawet nie próbuj uciekać! - jednym pewnym ruchem popchnął mnie na łóżko a ja patrzyłam na niego przerażona.

- Proszę...wypuść mnie - mówiłam tłumiąc szloch. Chłopak pokręcił jedynie głową

- Co ja ci takiego zrobiłam? - nie kryłam swojego rozgoryczenia - Czemu mnie tutaj trzymasz?! Dostałeś co chciałeś! Mało ci było, nie podobało się? Wiesz co, gówno mnie to obchodzi. Nie wystarczy ci, że zniszczyłeś moje życie, dalej chcesz je niszczyć?! Nienawidzę cię! Nigdy nie czułam takiego obrzydzenia do drugiego człowieka, ale do ciebie nie potrafiłabym poczuć nic więcej!

- Coo? - wpatrywał się przez chwilę we mnie nie rozumiejąc o co mi chodzi. - Słuchaj, prześpij się i pogadamy jak się obudzisz. Podam ci coś na uspokojenie, może szybciej zaśniesz.

Prychnęłam.- Tak, tak.  A jak już zasnę to mnie wypieprzysz, tak, że nie będę mogła chodzić? Spoko mi to pasuje.

- Nic ci nie zrobię!

- Pieprzenie!

Westchnął. Podszedł do mnie i zanim zdążyłam się zorientować co robi odnalazł  żyłę w okolicy łokcia i wbił w nią strzykawkę opróżniając do końca. Nie miałam pojęcia kiedy znalazła się w jego dłoniach ale substancja zadziałała natychmiast. Obraz zaczął mi się rozmazywać a przecieranie oczu w niczym nie pomagało.

- Nie, nie, nie - szeptałam podczas gdy chłopak wziął kołdrę i szczelnie mnie nią przykrył. Moje kończyny odrętwiały i nawet ból w okolicy brzucha znacznie się zmniejszył. Westchnęłam nie mogąc się ruszyć ani otworzyć oczu. Było to jednak dość przyjemne uczucie. Zanim zasnęłam usłyszałam jeszcze ciche ''Dobranoc młoda" a następnie odgłos zamykanych drzwi.

Kocha, lubi, szanuje?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz