- To nie jest zabawne. - Burknęłam w słuchawkę. Kasia pękała ze śmiechu gdy opowiadałam jej swój dzień.
- Przywiózł ci rybę? Jaskiniowiec z niego. Nie bił się w piersi jak goryl? - Moja córeczka stanowczo przeginała. Ale fakt, że całe to zajście było zabawne. Adam odstawił nas do domu nalegając, żeby nam pomóc sprzątać i zrobić zakupy. Tak naprawdę musiałyśmy wywietrzyć i poodkurzać meble i podłogi. Grubsze sprzątanie typu mycie płytek w łazience i w kuchni musiałam na razie odłożyć. Odwiózł nas do miasteczka a sam stwierdził, że ma coś do załatwienia i czmychnął zwłaszcza po tym jak próbowałam go namówić na zamieszkanie u kogoś innego. Może mieszkał tu jedynie rok ale zdążył już poznać mieszkańców i odrzucał wszystkie dostępne opcje. Ten pił inny był kłótliwy a jeszcze inna starsza pani szukała męża dla wnuczki. Patrzył na mnie jak szczeniaczek proszący o to, żeby go zabrać ze sobą do domu. Nie szczędził komplementów mojej kuchni. Zaczynałam podejrzewać, że o nią głownie mu chodzi.
- Czy ja aż tak dobrze gotuję? - Zapytałam swoje starsze dziecko.
- Zajebiście gotujesz. Wynajmij mu ten pokój. Facet nieźle wykalkulował mamo. Raz nakarmisz, dwa nie zedrzesz z niego kasy, trzy do wyrka mu się pchać nie będziesz obie o tym wiemy a policjanci znają się na ludziach. Unikasz alkoholu i nie jesteś żadną zołzą. No i będzie ci przynosił ryby. - To ostatnie zdanie przyprawiło mnie o napad śmiechu. Wieczorem gdy już położyłam wykończoną Michalinę do łóżka a sama zabrałam się za gotowanie mięsa na jutrzejszy obiad ktoś zaczął się dobijać do drzwi. Prawdę mówiąc przestraszyłam się. Wpadłam na korytarz i otworzyłam z impetem drzwi.
- Cicho. - Syknęłam na widok zadowolonej twarzy Adama. - Misia zasnęła. - Uśmiechnął się szeroko na moje słowa.
- Przyniosłem kolację. Może to cię zachęci do przychylnego rozważenia mojej propozycji. - Wyciągnął dłoń przed siebie. Gapiłam się na wielkiego szczupaka zawieszonego na prowizorycznym haku. - Świeżutki, jeszcze godzinę temu pływał radośnie w leśnym stawie. - Gdyby mnie znał, wiedziałby, że jedyne ryby jakie lubię to te, które można kupić zamrożone w ładnych torebkach, w sklepach. Mierziły mnie okropnie. Ich ciała zazwyczaj były śliskie a oczy patrzyły na człowieka jakby chciały go zjeść. Opadły mi ręce. Chyba miałam niewyraźną minę bo się wystraszył.
- Co się stało? - Jego głos był autentycznie zmartwiony. Oczy aż okrągłe z przerażenia. - Są jakieś złe wieści? - Odetchnęłam przez usta starając się pokonać mdłości na myśl o tym, że miałabym to oskrobać i wypatroszyć. Ohyda. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz obrzydzenia. Za czasów mojego małżeństwa pewnie bym się poświęciła i zrobiła to co trzeba, nie ważne, że później bym rzygała jak przysłowiowy kot.
- Nic się nie stało. - Pokazałam palcem na to oślizgłe stworzenie. - Jeżeli chcesz to zjeść w tym domu, dostarcz mi to oskrobane, wy filetowane i stanowczo bez głowy. Mogę wiele rzeczy zrobić ale nie to. - Zmarszczył brwi i popatrzył na swój dar.
- Boisz się ich? - Pokręciłam głową.
- Ja się ich brzydzę, totalnie. Nie dotknę tego w tym stanie i nie jadam ich. Mogę ci to przyrządzić w każdej formie ale nie ruszę tego. - Adaś się roześmiał odginając głowę do tyłu.
- A chciałem dobrze. Myślałem, że się ucieszysz. Ale usmażysz? - Dopytywał mnie.
- Bez problemu. Chociaż tu jest jakieś dwa kg mięsa na moje oko. Podołasz?- Zagryzł wargi zastanawiając się.
- Będzie ciężko. Masz miejsce gdzie to mogę zrobić? Bo nie chciałbym ci tu brudzić. - Złapałam klucze od piwnicy i ruszyłam do drzwi.
- Chodź, w piwnicy jest druga kuchnia. Używam jej gdy robię przetwory. Obok jest pomieszczenie z wanną, toaletą i starą pralką. - Zaskoczyłam go.
- To fajne udogodnienie. - Uśmiechnęłam się na te jego słowa.
- Te pomieszczenia już istniały, gdy to kupiliśmy. Ja je tylko odratowałam. Trochę czasu mi to zajęło ale spełniają swoją rolę. - Zapaliłam światło i ukazało się moje letnie królestwo. W piwnicy latem było chłodno, łatwiej mi tu było gotować słoiki. Miałam tu dwie stare gazowe kuchenki, olbrzymi zlew znaleziony na śmietnisku, chyba miał ze sto lat. Złuszczenie kilkunastu warstw obrzydliwej farby olejnej zajęło mi kilka tygodni. Dzisiaj świecił idealną bielą. Obok stały dwa stare wielkie dębowe stoły. Latami stały w kuchniach moich dawnych przyjaciół. Odkupiłam je za grosze. Półki stworzyłam sama, w małych okienkach wisiały szydełkowe firanki a na cementowej podłodze leżały plecione, szmaciane chodniczki.
- Ładnie tu. O wiele ładniej niż na górze. - Ten komentarz sprawił mi wielką przyjemność, bo to było całkowicie moje. Popatrzył na ściany, na których pyszniły się setki przetworów. Obok stały puste słoiki czekające na napełnienie. - Jeju. - Mruknął z jakimś nabożnym szacunkiem patrząc na te wszystkie dobrodziejstwa natury. - Sama je robisz? - Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. Potem złapałam stojący w rogu koszyk i mu podałam.
- Weź to co chcesz. Zawsze robię ich stanowczo za dużo. - Wytrzeszczył na mnie oczy. Potem rzucił rybę do zlewu i złapał koszyk. Wyglądał jak mały chłopczyk w sklepie ze słodyczami.
- Naprawdę mogę? - Rozbawił mnie swoim zachowaniem.
- Pewnie. - Pokiwał głową. - Ja idę na górę zostawiłam mięso na gazie. Zaraz mi się spali. - I znowu to spojrzenie szczeniaczka. Kurcze ja mam za miękkie serce. - Zapraszam na górę jak skończysz, pomyślę jak przerobić tą rybę. - W oczy rzuciła mi się cebula i ocet stojący w skrzyni. - Lubisz rybę w occie? - Pokiwał gorliwie głową. - To musisz przynieść cebulę razem z rybą i mi pomóc w tym wszystkim. - Ja złapałam dwie butelki octu. I poszłam na górę.
- Pomagał? - Zaskoczyłam ją tym.
- Pomagał, bez żadnego narzekania. Nawet posprzątał na dole. - Kasia się roześmiała na moje pochwały.
- Wiesz co mamo. Wynajmij mu ten pokój, przyda ci się wgląd jak się żyje z kimś kto nie jest moim ojcem. Obydwoje na tym skorzystacie. Ty go nauczysz gotować on ci pokaże jak zachowuje się prawdziwy facet. - Zatkało mnie. - Marzysz o remoncie kuchni, na co czekasz? Odłóż trochę kasy, gotować możesz na dole. Wiem jak wiele potrafisz.
CZYTASZ
Zaginiony. Zakończone.
Romansa- Pani Anna Rydź? - Obcy męski głos wyrywa mnie z mojego zadowolonego w tej chwili świata. Pierwszy raz od czterech lat byłam u fryzjera. Spędziłam ostatnią godzinę śmiejąc się co chwilę. Poznałam parę uroczych gejów prowadzących nowy zakład fryzjer...