Łzy to zły znak

993 48 9
                                    

Obudził mnie dzwonek do drzwi a raczej dołączone do niego walenie. Zwlokłam się z kanapy i podeszłam do drzwi.

—Hej — spojrzał na mnie Chris — płakałaś?

— Hej, wejdź — gdy już wszedł szybko spojrzałam do lustra, wyglądałam jak 7 nieszczęść. — nie płakałam. Po prostu przysnęło mi się na kanapie. A tak właściwie to po co przyszedłeś? — chłopak patrzył na mnie podejrzliwie, jakby mi nie wierzył.

— Dzwoniłem, pisałem. Nie odbierałaś. Więc trochę zacząłem się martwić. A tak w ogóle to po prostu chciałem się spotkać. I trochę pogadać — podrapał się po karku. Bałam się tematu na jaki chce porozmawiać. Raczej wiedziałam o co chodzi ale i tak się bałam.

— Daj mi 10 minut na odświeżenie się. Rozgość się w międzyczasie. — poszłam do góry.

*Pov Chris

Wiedziałem, że Lisa nie mówi prawdy. Było widać po jej twarzy że płakała. Zastanawiało mnie dlaczego nie chciała mi tego powiedzieć. Może się wstydziła?
W międzyczasie gdy ona była w łazience ja oglądałem jej salon. Był urządzony nowocześnie ale bardzo przytulnie. Na półce było kilka zdjęć. Podszedłem przyjrzeć się im bliżej.
Na jednym z nich był Scott z Lisą, na innym jakieś małżeństwo z małą dziewczynką, mogłem wywnioskować że to jej rodzice. Na innym Lisa z tą kobietą ale innym mężczyzną. Nigdzie nie było zdjęcia z jej bratem o którym wspomniała.
Stwierdziłem, że ogarnę coś do picia więc poszedłem do kuchni. Wróciłem z dwiema szklankami i sokiem.
W tym momencie przyszła blondynka.

— Więc, o czym chciałeś rozmawiać? — sam nie bardzo wiedziałem co mam jej powiedzieć. Chciałem się dowiedzieć w jakiej my właściwe jesteśmy relacji, kim jesteśmy.

— Chciałem porozmawiać o... O nas — dziewczyna spojrzała na swoje dłonie, widziałem że się rumieni. — kim my właściwie dla siebie jesteśmy?

— Sama nie wiem — tego się właśnie obawiałem — dzisiaj cały ranek o tym myślałam. Chris ja cię naprawdę lubię, i wiem, że nie w taki sposób jak Scott'a.

— Rozumiem. Cieszy mnie to. Ja też cię bardzo lubię, jak już wcześniej wspomniałem bardzo mi na tobie zależy — dziewczyna spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. Wziąłem łyka soku. — co powiesz na randkę? Taką oficjalną? Może niekoniecznie w kinie czy czymś takim, ale wiesz.

Patrzałem na nią z niecierpliwością, zastanawiałem się co mi odpowie. Ona tylko szeroko się uśmiechnęła.

— Chętnie panie Evans — odetchnąłem z ulgą.

— Co panienka powie na jutro? Około 18? Spacer? — widziałem, że nie lubi zatłoczonych miejsc, więc restauracje odpadały, kina też nie za bardzo. Ale spacer nad rzeką to było to.

— Idealnie. Nie mogę się doczekać. A teraz skoro pan już tu przybył, może potowarzyszy mi pan w oglądaniu serialu? — zaśmiałem się i rozsiadłem na kanapie.

— Z wielką przyjemnością.

Przez dwie godziny oglądaliśmy serial.

— Ugh muszę się zbierać. Obiecałem Scottowi, że w czymś mu pomogę. —wstałem z kanapy i założyłem kurtkę i buty. Dziewczyna podeszła do mnie. Zbliżyłem do niej twarz i pocałowałem jej policzek — do zobaczenia jutro, dobranoc.

— Dobranoc.

Droga do domu nie zajęła mi długo, około 30 minut.

— Już jestem! — odłożyłem klucze na półkę, ściągnąłem odzież wierzchnią.

Anonimowa// Chris EvansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz