List

33 4 5
                                    

- Dobra. Tym będziesz jeździł.
Darius zerwał beżową plandekę i moim oczom ukazał się mały Nissan, podobny do Skylina R32, ale różniący się paroma szczegółami.
- To Nissan - stwierdziłem - ale nie poznaję modelu. To jakiś Skyline?
Darius pokręcił głową.
- Sylvia S13. Mamy go od kilku lat, kiedyś wygrałem go w wyścigu. Miał iść na złom, ale może posłużyć za auto treningowe, do czasu, gdy znajdziemy coś porządniejszego.
Nissan był nawet ładny, miał granatowy lakier z metalicznym połyskiem, coś na kształt złotych piorunów po bokach i złote felgi, po dziewięć ramion rozdwajających się na końcu. Czyli przy środku koła miał 9, a przy oponie aż 18. Trochę rozczarował mnie jego spoiler. Miał przedłużoną i zagiętą do góry linię bagażnika, tzw. Ducktail (kaczy ogon). Na dachu, zaraz nad tylną szybą miał to samo. Po za tym, co mnie zmartwiło, miał kierownicę po prawej stronie. Ogólnie samochód mi się podobał, dopóki Darius nie zapuścił silnika. Dziwięk był wprost okropny, brzmiał jakby samochód miał złamany tłumik (a nie miał). Rzępolił jak przedpotopowy odkurzacz matki cioci Lisy.
- Okropnie, prawda? - zapytał, krzywiąc się Darius - to sprawka wtryskiwaczy. Już dawno miałem wymienić cały zapłon, ale jakoś nie mam do tego głowy.
Była sobota 5 czerwca, na dworze było 25 stopni. Od randki z Connie mineły już ponad 2 tygodnie, do tego czasu spotykaliśmy się już kilkakrotnie, również w swoich domach. Można powiedzieć, że oficjalnie jesteśmy parą. Jutro miały być moje urodziny, więc Darius postanowił sprezentować mi mój pierwszy samochód, jako że przez te 2 tygodnie głównie myliśmy samochody i podłogi. Mówiąc MY, miałem na myśli siebie i Andy'ego, dla którego Darius nie miał na razie wozu, ale miałem się z nim podzielić swoim. Obecnie jednak miał szlaban na wyjście, z powodu kiepskich ocen.
- Jeśli mały spoiler cię rozczarował, to muszę cię poinformować, że podwójny Ducktail działa równie dobrze jak 20-centymetrówka. W dużych spoilerach chodzi głównie o ozdobę - kontynuował Darius - trochę też o stateczniki pionowe, które pomagają wyjśc z zakrętu, ale w twoim przypadku wystarczy coś, co rozwija setkę w mniej niż 10 sekund i może wejśc w choćby podstawowy drift. Dobra, wsiadaj, czas na pierwszą lekcję.
Zapakowaliśmy się do wozu (ja na miejsce kierowcy).
- Dobra - powtórzył - kluczyk jest w stacyjce. Zanim go przekręcisz, pierwsza zasada. Sprawdzasz czy jest zaciągnięty ręczny i czy jest bieg jest ustawiony na wolny.
Spojrzałem pod lewą rękę. Ręczny zaciągnięty, gałka zmiany biegu tkwiła w kresce pomiędzy numerkami R, 1, 3, 5 a 2, 4, 6.
- Wciśnij lewy pedał i przekręć kluczyk dwa razy do przodu.
Myślałem, że chodzi o dwa pełne obroty, ale okazało się że muszę obrócić go tylko trochę do przodu, po czym obrócić jeszcze raz. Silnik przez jakąś sekundę się dławił, aż wreszcie zaskoczył, rzępoląc okropnie.
- Dobra. Masz przed sobą dwa duże zegary. Ten po lewej to obrotomierz.. Upewnij się jeszcze raz że ręczny zaciągnięty i wciśnij pedał po prawej stronie, aż wskazówka będzie dotykać siódemki.
Wdusiłem gaz, obroty zaczeły rosnąć całkiem szybko. Gdy wskazówka doszła do 7 tysięcy obrotów na minutę, puściłem gaz. Zapaliły się dwie z trzech lampek przy obrotomierzu, a w powietrzu uniósł się dźwięk rozprężającego się gazu, coś jakby:
"CCSSSSS-S-S-S..."
- Fajna sztuczka, co nie? Dobra. Czy wiesz który pedał to hamulec?
- Środkowy...? - powiedziałem ostrożne. Darius kiwnął głową.
- Zgadza się. A zatem lewy to sprzęgło. Wciśnij hamulec i zwolnij ręczny. Dobrze. Możesz puścić hamulec.
Zwolniłem nacicisk stopy.
- Teraz sprzęgło i wbijaj na jeden. Spokojnie, nic się nie zepsuję.
Wrzuciłem pierwszy bieg, powoli i ostrożnie jak saper, który majstruje przy bombie. Zrecztą tak się czułem, zupełnie niepotrzebnie.
Dari ustawił moje ręce na kierownicy, tak że jedna była wyżej od drugiej, i polecił mi delikatnie położyć stopę na gazie. Samochód ani drgnął.
- Mocniej, śmiało. Ten samochód ma 250 koni mechanicznych, nie wystartuje jak Saturn V z załogą Apollo 11.
Tym razem trochę pewniej przycisnąłem stopą, gotów w każdej chwili zaciągnąć ręczny. Samochód ruszył leniwie, na prędkościomirzu było zaledwie 10 km/h. Ośmielony niemrawą reakcją samochodu, wcisnąłem pedał mniej więcej do połowy. Tym razem samochód ruszył żwawiej, strzałka na przwym zegarze zbliżała się do 30 km/h. Wyjechaliśmy z magazynu, czekał mnie teraz skręt o 90° w prawo lub lewo, aby znaleść się na drodze od której wszysko się zaczeło. Postanowiłem pojechać w prawo. Sręciłem kierownicą o 120°, samochód ściął drogę ukosem, aż w końcu wyrównał.
Popatrzyłem na Dariusa z niemym pytaniem "mogę?". Jakby czytając mi w myślach kiwnął lekko głową uśmiechając się zadziornie. Na to czekałem. Wrzuciłem z powrotem na wolnobieg, po czym wcisnąłem pedał do końca. Wskazówka obrotomierza zaczeła tańczyć między 10 a 9, tuż przy czerwonej granicy. Zdjąłem nogę z gazu, wcisnąłem sprzęgło, wrzuciłem 1 i wdusiłem hamulec z gazem jednocześnie. Samochód zaczął wyć okropnie, ale obrotomierz szedł wolniej niż zwykle. Gdy wskazówka była przy ósemce, puściłem hamulec. Wcisneło mnie w fotel, a z tylnych opon poszedł dym. Samochód wystartował, i jakieś 5 sekund po starcie obrotomierz przekroczył czerwoną strefę, a prędkość przestała rosnąć. Domyśliłem się, że muszę zmienić bieg, więc na powrót dałem po sprzęgle i zmieniłem na 2. Wyjechałem na duży plac, więc stwierdziłem, czemu nie. Nauczony doświadczeniem z Need For Speed 2015 ,w którego często grałem u Andy'ego, zaciągnąłem ręczny, skręciłem kierownicą ostro w prawo i od razu puściłem ręczny. Trochę mi nie wyszło, auto obróciło się o 180°, wogóle nie zmienając kursu. Ale Darius był zachwycony.
- Niesamowite. Jesteś urodzonym kierowcą - rzekł z uznaniem - nauczę cie parę sztuczek i niedalej za miesiąc możesz wystartować. Do tego czasu załatwię ci odpowiedni wózek.
- Tak naprawdę - odpowiedziałem cicho - to planowałem zrobić zwykły zakręt driftem
- Rozumiem, ale do tego potrzeba wprawy. Nie martw się, w mięsiąc się nauczysz. Choć, pokażę ci coś.
Pojechaliśmy z powrotem do magazynu, ale Darius powiedzał, że mam się zatrzymać przed nim. Wysiedliśmy i mężczyzna otworzył zakratowane, opancerzone drzwi obok. Moim oczom ukazał się jakiś samochód nakryty zakurzoną plandeką. Zerwał ją i moim czoczom ukazało się niebieskie, mateliczne BMW E36, wypasione i stuningowane na maksa. Poszerzone błotniki, gigantyczny spoiler, 6-ramienne felgi strukturalne, potężny Roof Scoop, wycięte wywietrzniki na masce.
- Za miesięc organizowane są tajne zawody na ulicach takich jak ta. Wystawię cię w niższej lidze, a sam pojadę tym w eliminacjach - wzkazał na stuningowane BMW.
- Super bryka. Ty ją tak ten tego? - spytałem.
- Żebyś wiedział. Ma z 800 koni pod maską. Pokonam tym wszystkich. Dobra, spadam na chatę. Masz kluczyki, jak będziesz wychodził, dokładnie zamnkinij bramę.
Zamknął garaż, wskoczył do swojego Mercedasa, którym nigdy się nie ścigał, a za to jeździł po ulicach i do pracy i po chwili już go nie było. Zaparkowałem Nissana, po czym zamknąłem bramę od magazynu. Ekipa miała do mnie na tyle zaufania, że miałem już swoje własne klucze do magazynu. Kilka dni temu zapytałem Dariusa, jak to się dzieje, że nikt jeszcze nie odkrył ich kryjówki. Odparł, że uczciwie wynajmują ten magazyn, a właściciela niezbyt obchodzi czym się tam się zajmują. Ulica zaś, to nieczynna droga pożarowa, którą nikt nie jeździ, a nawet jeśli, to nie ma na niej żadnych ograniczeń prędkości. Więc dopóki nie wyjeżdżają na ulice, to prawa nie łamią. Słońce chyliło się już ku zachodowi, więc skierowałem swoje kroki w stronę domu. Po jakiś 10 minutach spokojnego marszu stanąłem przed naszą kamienicą. Została dziwnie zaprojektowana, bo wszystkie mieszkania były w niej 2-piętrowe. Osobiście uważam że to genialne rozwiązanie. Wpisałem kod do drzwi na dole i udałem się po schodach na 4 piętro. Przywiatałem się z Ciocią i Wujkiem, którzy oglądali jakiś film na kanapie. Poszedłem do swojego pokoju i trochę rysowałem, czytałem i grałem na telefonie. Na tych zajęciach przeszedł mi czas do 19.00 do 23.30. Postanowiłem, że wezmę prysznic i pójdę spać.
Przed zaśnięciem jeszcze chwilę myślałem o jutrzejszych urodzinach. Na prezent od rodzeństwa raczej nie miałem co liczyć. Ciocia i wujek mają dobre intencje, ale fatalny gust jeśli chodzi o prezenty. Na gwiazdkę w poprzednim roku dostałem ręcznie dziergany przez ciocię sweter oraz poradnik Jak sobie radzić z okresem dojrzewania. Za to Andy i Connie naprawdę mnie znali i mogłem liczyć na totalnie odjechany prezent z ich strony. Andy na swoje trzynaste urodziny (ma 3 miesiące wcześnij niż ja) dostał ode mnie model Dodge Chargera R/T w skali 1:24. Obiecał wtedy, że na moje urodziny kupi mi coś naprawdę odjechanego. Swoją drogą, cieszę się, że nie odbija mu szajba z powodu Connie. Nie próbuje nas skłócić, ani nie gada pierdół w stylu "nie będę wam przeszkadzać". Jakby robił jedno lub drugie, mógłbym stracić ich oboje. W takiej sytuacj dziewczyna mówi "nie chcę stać między wami" a kumpel "będziecie szczęśliwsi beze mnie". Co do Connie, to wogóle nie jest zazdrosna o Andy'ego. Oznajmiła, że mogę mieć tylu kumpli ile chcę, ale mam się nie rozglądać za innymy dziewczynami, bo jej to przeszkadza. Na takich rozmyślaniach zakończyłem dzień (czyli po prostu zasnąłem, tak dla jasności).

Złamany spoilerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz