3

9 2 0
                                    

Dość mocno wstawieni szliście korytarzami bazy do waszej kwatery. Waszym planem było ciche dojście do łóżek, ale szczęście pijaka was opuściło, tłukliście się na tych korytarzach jak stado mamutów na lodowisku. Trzymałaś się ramienia Matta by nie wylądować na zimnej podłodze i nadążyć za chłopakami, musiałaś przyznać Matt ma dobry gust nie tylko do ciuchów ale także do perfum. Cała wasza szóstka wbiła do kwatery robiąc przy tym niemały hałas, współlokatorzy których właśnie obudziliście patrzyli na was z nienawiścią, ale żaden z nich się nie odezwał. 
Gdy wszyscy już byli na swoich pryczach ktoś postanowił zabrać głos. 

- Kto wsjjajje żgasićś śwjatłło? - Tym kimś był nie kto inny jak Matt. Usłyszałaś tylko westchnięcie Eduardo i odgłos wstawania, coś za lekki na niego. Światło zgasło a osoba która je gasiła próbowała wrócić na swoje posłanie, ale że było ciemno a w pokoju wala się pełno różnych rzeczy od harpunów po buty, ołówki, itp. to zdążyłaś usłyszeć tylko jęk Marka świadczący o tym, że w coś przyrąbał, nie minęło kilka sekund a całe pomieszczenie wypełniło się śmiechem, nawet Eduardo się śmiał. 

Rano jak zawsze do waszej kwatery wparował dowódca z trąbką i zaczął trąbić. Tak jak leżeliście, tak wszyscy teraz staliście na baczność, niektórzy w tym ty mięliście wciąż zamknięte oczy. Słyszałaś, że dowódca coś tam krzyczy ale ból głowy wywołany kacem i piszczenie w uszach skutecznie przeszkodziły ci w zrozumieniu go. Po jego wyjściu połowa z was padła na zimną podłogę. 

- A to dzisiaj nie miał być dla nas dzień wolny? - Wymruczał w połowie dalej śpiąc Mark. A na właśnie sukinkot miał w tej chwili rację, wczoraj mieliście wypad więc dzisiaj macie "dzień wolny", w tym dniu możecie odespać kilka poprzednich pełnych pracy dni, również w tym dniu nie macie żadnych dyżurów i możecie swobodnie chodzić po bazie. 

Podniosłaś się do siadu i próbowałaś otworzyć oczy i przyzwyczaić je do jasności pomieszczenia. Gdy udało ci się je otworzyć ukazał ci się rozmazany obraz kwatery, Mark, Patrick, John i Matt leżeli na podłodze, Eduardo zdążył wrócić na swoje posłanie, Edd siedział na swojej pryczy a Tom... Właśnie go nie umiałaś zlokalizować, poczułaś, że ktoś chwyta cię pod pachami i podnosi, no i zguba się znalazła, brat posadził cię przy stoliku, który macie w pokoju. 

- Kurwa ale mam kaca... - Usłyszałaś jak Paul się do ciebie dosiada marudząc pod nosem. - Zawsze tyle piliśmy w piątki? 

- Stary ale dzisiaj czwartek... - Usłyszałaś Edda, prawdopodobnie właśnie patrzył na kalendarz. Ale chwila... Wasze misje wypadowe były zawsze w piątki, jakim cudem byliście na niej wczoraj?

Wszyscy w mgnieniu oka wstaliście i z mundurami i ręcznikami pod pachami biegliście do łazienek, oddzieliłaś się od chłopaków gdy oni weszli pod prysznice, ty poszłaś drzwi dalej do damskich. Nie minęło piętnaście minut a znów wszyscy razem biegliście korytarzami na dziedziniec. Na miejscu nie było nikogo a wy dopiero teraz zauważyliście, że słońce jeszcze nie wstało.

- Co jest kurwa!? - Ciszę między wami postanowił przerwać Eduardo. Spojrzałaś na swój zegarek na nadgarstku.

- Chłopaki... Jest kurwa po piętnaście po piątej... Dowódca zrobił nas w chuja. - Powiedziałaś najspokojniej jak w tej chwili mogłaś. Słyszałaś pomruki niezadowolenia, przekleństwa i wyzwiska rzucane w stronę waszego przełożonego. Wszyscy ruszyliście z powrotem do kwatery. Sprawdziłaś kalendarz w telefonie. - Kurwa dziś jest pierwszy kwietnia! Sukinsyn zrobił z nas debili! - I właśnie w tym momencie było słychać okrzyki niezadowolenia i więcej wyzwisk, po kilku minutach ucichły a wy poszliście dalej spać. 

Wstaliście po dwunastej, definitywnie każdemu z was brakowało porządnego snu. Wszyscy poszliście na stołówkę, śniadanie was ominęło ale obiadu nie odpuścicie, zwłaszcza po wczorajszym. Jeśli kucharze również postanowią sobie pożartować to osobiście pod postacią potwora wejdziesz do kuchni i ugotujesz ich mordy. Wzięłaś swoją tacę z jedzeniem, nie wyglądało ani trochę podejrzanie, ani odrobinkę, pachniało cudownie. Krwista polędwica wołowa, duża garść tłuczonych ziemniaków i sałatka z różnych warzyw. Usiedliście przy waszym stole i zaczęliście spożywać obiad, w smaku był wręcz przepyszny, może dodali środki przeczyszczające? Niee... Po co mięli by to robić? Zmarnowali by wtedy na nas tylko tabletki zatrzymujące. Po skończonym obiedzie udaliście się z powrotem do pokoju, włączylibyście radio albo tv ale przecież jest apokalipsa i nie ma żadnego programu, nikt nic nie nadaje, nie ma wi-fi ani nic, na szczęście macie prąd i telefony, a jak są telefony to można z nich puścić muzykę, a przy muzyce można potańczyć, pograć w karty, domino albo inną grę planszową.

Can U hear Me now?! | Zombie!Tord x Soldier!Reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz