Zastanawiałeś się czasem, jak to jest być na krawędzi, żyć i tym samym być martwym,
kochać i nienawidzić w tym samym momencie?Czy wiesz, jak to jest,
kiedy twoje myśli i czyny nie są zgodne, kiedy twoje emocje nie są w stanie jednoznacznie stwierdzić czy jesteś smutny, czy szczęśliwy?Czy stojąc na granicy życia i śmierci powinieneś wybrać łatwiejszą drogę i skoczyć, czy usilnie trzymać się życia,
które tak bardzo cię zraniło?Teraz stoję na krawędzi, wokół mnie nikogo nie ma, tylko ja i otaczająca mnie wszechobecna cisza.
Czuje na sobie czyjś wzrok, z każdą sekundą jest coraz bliżej, w pewnym momencie czuje na szyi czyjś oddech.
Cichy głos szepcze mi do ucha:
"Skocz. Na co czekasz? Tam, gdzie się udasz, nie ma cierpienia. Nikt ci nie powie, kim masz być i jak się zachować. Nareszcie będziesz sobą. Czy nie tego pragniesz?".
Lekki wiatr pieści moją twarz, serce raz przyśpiesza, a raz zwalnia.
Niezdecydowanie narasta, zimne dłonie powoli poruszają się po moim ciele i obejmują mnie w tali.
To uczucie bliskości, które od dawna było zapomniane, znów je czuje.
Z moich oczy powoli zaczynają płynąć łzy.
Odwracam się, chcę zrobić krok w przód,
jednak nie mogę się ruszyć.Nagle przed moimi oczami pojawia się rozmazana zjawa, zakapturzona postać powoli podnosi głowę.
Patrzę śmierci prosto w oczy.
Delikatny uśmiech pojawia się na jej twarzy,
podchodzi bliżej, ostrożnie łapie mnie za ręce i dajemy się ponieść cichej melodii.Czuje, jak wraz z nami zaczyna wirować cały świat.
Z nieba zaczyna padać deszcz, to Bóg roni łzy nad mym nieszczęśliwym losem,
bo kto raz zatańczy ze śmiercią, nie skończy,
dopóki nie spadnie w otchłań.Chmury rozpraszają się i w ciemności pojawia się nikły snop światła.
Podąża za nami.
Żegna tych, którzy za moment odejdą.
Powoli muzyka kroczy ku końcowi, zaraz wszystko się skończy.
Zaczyna otulać mnie chłód, słyszę, jak melodia cichnie.
Jestem na krawędzi, nie ma już odwrotu, lekkie pchnięcie, tyle wystarczyło.
Spadam, już nigdy nie powrócę,
nie czuję żalu, nie jestem zła na tych,
którzy byli obojętni.Nie chcę się zemścić na tych, którzy, popchnęli mnie do podjęcia tej decyzji.
Szczerze to nie czuje już niczego, powoli pochłania mnie mrok.
Nie mam już dla mnie ratunku.
Więc czy jest coś, co powinnam powiedzieć,
zanim odejdę na zawsze?Czy powinnam użalać się nad mym nieszczęśliwym losem?
Czy to naprawdę jest już koniec?Wiem, nie powiem niczego.
Oczywiście mogłabym powiedzieć, że żałuję,
że póki żyjesz, jest jeszcze nadzieja.Ale, po co?
Kto powiedział, że śmierć jest końcem? A co jeżeli to dopiero początek?
W końcu i tak wszyscy umrzemy, ale zastanów się, czy jeżeli odejdziesz już teraz, czy to nie będzie zbyt puste i bezcelowe?
Po co się śpieszyć? W końcu odczujesz większą satysfakcję z wygranej, jak dasz z siebie wszystko by osiągnąć swój cel.
Ja już muszę kończyć.
Pospieszyłam się, więc zostanę ukarana za swoją chciwość, ale ty pamiętaj:GDY UMRZESZ, NICZEGO JUŻ NIE ZMIENISZ. A NAJBARDZIEJ NIE CIERPIĄ CI, KTÓRZY ODESZLI Z TEGO ŚWIATA, ALE CI KTÓRZY ZOSTALI I MUSZĄ ŻYĆ Z TYM, ŻE WAŻNA DLA NICH OSOBA ODESZŁA!