Następnego poranka Oikawa obudził się z przeczuciem, że o czymś zapomniał lecz nie potrafił się dowiedzieć o czym. Po paru minutach intensywnego myślenia chłopak odgonił myśli zwalając na zmęczenie po czym przygotował się do szkoły. Zjadł szybkie śniadanie i wyszedł z domu gdzie przy furtce czekał już jego sąsiad.
- Jakoś ci się dzisiaj nie śpieszy, co? - mruknął czarnowłosy od razu ruszając dobrze im znaną ścieżką nie czekając nawet aż kapitan zamknie drzwi od swojego domu.
- Iwa-chan! - krzyknął chłopak dobiegając do niego - nie bądź taki niemiły! - drugi chłopak zignorował komentarz, a dwoje chłopców zaczęło iść do szkoły zakończając wzajemne dogryzanie i nieprzyjemne komentarze.
Kiedy doszli do szkoły jak zwykle rozdzielili się do poszczególnych klas. Podczas przerw Makki zachwycał się wczorajszą randką z nowym chłopakiem. Na początku Oikawa cieszył się z szczęścia przyjaciela lecz po 20 razie słuchania długich opisów wyglądu i charakteru Mattsuna, zaczął już przewracać oczami i czasem nie słuchać różowowłosego. Po lekcjach siatkarz podniósł się z siedzenia i ruszył na popołudniowy trening. Przed salą spotkał Mattsuna.
- Nie idziesz się przebrać? - spytał.
- Um.. czekam na Makkiego. Niedługo przyjdę - powiedział chłopak z lekkim rumieńcem.
- Ok - Oikawa przytaknął i minął czarnowłosego zmierzając do szatni lecz głos zza niego nagle zawołał.
- Słyszałem od Makkiego, że pomogłeś mu z wszystkim... dziękuje
- Nie ma sprawy - brunet lekko się uśmiechnął i wszedł do szatni gdzie szybko się przebrał, widział jak Yahaba nucił pod nosem lekko podekscytowany - a ty co taki podekscytowany? Coś się stało? - zapytał na co twarz chłopaka lekko posmutniała ale po sekundzie pojawił się na niej uśmiech.
- Nic takiego... tak jakoś humor dopisuje.. - odpowiedział po czym przerwał kontakt wzrokowy i opuścił pomieszczenie.
- Dziwne.. - mruknął kapitan sam do siebie po czym poszedł przebrany na salę.
Podczas treningu Yahaba zdawał się lekko nieobecny. Jego wystawy nie były tak dobre, czasami odpływał gdzieś myślami i patrzył pusto na piłkę w rękach co zmartwiło Oikawe. Brunet podszedł do przyjaciela.
- Iwa-chan, wiesz może co z Yahabą? Jest dzisiaj jakiś nieobecny ale w szatni jeszcze miał dobry humor - powiedział zmartwiony.
- Pytałeś go? - zapytał czarnowłosy za co dostał karcący wzrok od kapitana mówiący "masz mnie za takiego głąba?".
- Pięć razy iwa-chan, za każdym razem mówi, że wszystko ok - powiedział chłopak.
- Może po prostu jest zmęczony?
- Może.. - mruknął brunet i wrócili do treningu.
Po udanych ćwiczeniach cała drużyna przebierała się w szatni. Yahaba nie odzywał się, zaskakująco się szybko przebrał i już miał opuścić szatnię gdy nagle Kyotani złapał go za rękę.
- Um.. Yahaba... - chłopak był zmieszany i patrzył poddenerwowany w dół. Mimo, iż przy wszystkich był oschły i krzykliwy, przy brązowowłosym robił się bardzo potulny i miły. Widząc, że coś gryzie chłopaka Yahaba obrócił się przodem do niego i posłał mu lekki uśmiech chcąc dodać mu odwagi.
- Tak? Kyotani? - mimo iż często kłócili się to w momentach gdy chłopak okazywał inne emocje niż agresja, brązowowłosy zawsze chętnie go wspierał i był dla niego miły bo chociaż sobie nie zdawał z tego sprawy, miał słabość do żółtowłosego.
CZYTASZ
What about you?
FanfictionOikawa, pomaga przyjacielowi wyznać uczucia do jego crasha nagle zmieniając się w magiczną swatkę dla swoich kolegów z drużyny. Lecz co z jego życiem miłosnym? Kto pomoże jemu z szybko bijącym sercem w stronę tylko jednej osoby, którą tak dobrze zna...