Jechali w milczeniu, aż z lasu nie wyskoczył jeleń. Hill próbował gwałtownie zatrzymać pojazd, koła zapiszczały, przeciążenie rzuciło ją do przodu, aż zawisła na pasie. Udałoby mu się, odbił w bok i nie trafił zwierzęcia, ale sternik auta z tyłu nie miał albo refleksu, albo umiejętności, nie zahamował na czas i wbił się w ich tył. Zgrzytnął gnieciony metal, dla odmiany wgniotło ją w fotel, a w twarz wybuchło coś jasnego, jakby pęcherz czy jakaś powłoka. Chwilę wcześniej zauważyła jeszcze wybiegającego spomiędzy drzew psa, który zapewne spłoszył jelenia.
– Nikka? Nikka, wszystko w porządku? – Usłyszała natarczywy głos Itana.
Czy wszystko w porządku? Sama nie wiedziała. Wyciągnęła ręce, to białe ustąpiło.
– Chyba tak... – Głos jej drżał.
– Możesz wyjść z auta?
Spróbowała. Drzwi się otworzyły, ale coś trzymało ją w miejscu. A tak, pas...
– Nie mogę tego odpiąć – jęknęła.
On też uporał się z białą powłoką, która leżała teraz oklapnięta na kole sterowym. Zgasił silnik, wyjął nóż i przeciął pas, który więził ją w fotelu.
– Odejdź kawałek i poczekaj na mnie – rozkazał.
Cóż miała robić? Przeszła chwiejnie kilka kroków w stronę lasu, a potem ciężko usiadła na trawie. Dłonie jej drżały, a w głowie trochę wirowało. Granatowe auto Hilla miało rozbity tył i obróciło się w poprzek. To, które w nich uderzyło, było białe i trochę mniejsze. Wyglądało też na poważniej uszkodzone, przód zgniótł się, a kilka części całkowicie odpadło.
– Patrz na mnie, nic ci się nie stało? Wszystko masz całe? – Nie słyszała, jak podchodził.
– Nic nie złamałam... Nie widzę też krwi...
– Dobrze. Siedź tu, nie zasypiaj. – Obejrzał ją troskliwie, spojrzał głęboko w oczy. – Idę sprawdzić, co z tamtym idiotą.
Powoli zaczynała myśleć jaśniej. Trawa, na której siedziała, wyglądała zupełnie tak samo, jak na Amarze. Owady też były znajome. O, tu idzie kilka mrówek... Wbiła palce w ciepłą, piaszczystą ziemię. Gdzieś tam kątem oka widziała, jak Hill pomaga wysiąść z tamtego auta sternikowi, młodemu mężczyźnie pokaźnych rozmiarów. Miał na twarzy trochę krwi, ale nie wyglądał na poważnie rannego. Odprowadził go na bok drogi, potem rozmawiał jeszcze z kobietą, która zatrzymała się, by pomóc. Czy ten wypadek w ogóle na niego wpłynął? Jeśli tak, to wziął się w garść niemal od razu.
W końcu wrócił do niej, zdenerwowany.
– Ktoś wezwał polis.
– Co? – Nie zrozumiała, o co mu chodzi.
– A co się u was wzywa jak jest wypadek?
– Eeee, lekarza?
Przewrócił oczami.
– A jak ktoś kogoś okradnie albo pobije?
– Straż miejską...
– A u nas polis, to będzie odpowiednik. Będą nas sprawdzać, a ciebie nie powinno tu być. Miałem to załatwić po cichu, ale przez jakiegoś idiotę się nie da.
– Hill, czy ty się denerwujesz? – spytała nieco kpiąco i wstała powoli.
Szok minął i czuła się teraz prawie dobrze.
– Nie, po prostu nie lubię zamieszania wokół mojej pracy. Jak przyjadą, nie odzywaj się, ja będę z nimi rozmawiać.
Przytaknęła, bo i co niby miała zrobić... To jego problem, więc niech sam to załatwi. Chyba właśnie tak Hill odreagowywał to zderzenie, tracąc panowanie nad sobą i wyzywając ludzi od idiotów. Ale z drugiej strony, kiedy patrzyła, jak rozmawia z tamtymi, wydawał się tak samo spokojny jak zwykle, a nawet jakby bardziej uśmiechnięty i uprzejmy. Może tylko przed nią pokazuje prawdziwą twarz? A jeśli tak, to co oznacza, i czy da się to jakoś wykorzystać? Na razie nie miała żadnego pomysłu.
CZYTASZ
Niewłaściwy kolor nieba
ФэнтезиPrzez osiemnaście lat niebo nad głową Nikki Selino było szare. Kiedy ujrzała nad sobą błękit, pierwszy raz od dawna zabrakło jej słów. A niewłaściwy kolor nieba to dopiero początek dziwnych rzeczy, które ją spotkają... Historia upartej dziewczyny, k...