Pola
Przeglądam się w lustrze toaletki, jednocześnie rozczesuje swoje długie, proste, ciemne włosy, po kąpieli. Zawsze po długim bieganiu lubię się zrelaksować, w każdy możliwy sposób. W miarę swoich możliwości staram się dbać, o swoją kondycję oraz figurę. Nagle bez pukania, do mojej łazienki wbiega, moja starsza siostra Sofia, która jak widać jest strasznie czymś podekscytowana.
- Pola posłuchaj, właśnie tata powiedział, że lecimy do Hiszpanii. Podobno zmarł Juan Martinez, który był najpotężniejszym człowiekiem, prawie w całym kraju - mówiła, albo raczej krzyczała, zadowolona z całej tej sytuacji.
- A dlaczego musimy tam lecieć? - nie wiem wszystkiego o interesach ojca i tak naprawdę nie rozumiem, po co ja i siostra musimy tam być. Skończyłam się czesać, po czym od razu wstałam z krzesła, na którym siedziałam i ruszyłam w stronę mojej ukochanej garderoby, która mieści się po drugiej stronie pokoju.
- Wszyscy Bossowie, którzy są w dobrych stosunkach z rodziną Martinez, muszą być obecni na pogrzebie z całą swoją rodziną. Okazanie szacunku, czy jakoś tak - Sofia zawsze brała to wszystko jako normalność, ja niestety, nigdy nie mogłam pogodzić się z tym życiem. Dlatego też, nigdy nie robiłam tego, czym zajmowała się na co dzień moja siostra. Dostałam od rodziców szansę dzięki, której mogłam żyć jak inne dzieciaki w moim wieku. Dlatego skorzystałam z tego i robiłam to co lubiłam, aż do dzisiaj.
- Dobrze, w końcu słowo ojca jest święte - w tej chwili i tak nic nie zdziałam, nawet gdybym chciała się sprzeciwić. Na, niektórych uroczystościach, musiałyśmy być po prostu obecne.
- Ubierz się mała i chodź do salonu, tata tam na ciebie czeka - spojrzała na mnie po raz ostatni, zanim wybiegła radośnie z mojego pokoju, zostawiając mnie samą. Domyślam się, że znowu coś jej siedziało w głowie. Odkąd pamiętam, zawsze miała szalone pomysły. Szybko się ubrałam, po czym dołączyłam do swojej rodziny, która już na mnie czekała.
***
Dwa dni później, byliśmy w pięknej, chociaż jeszcze zimowej, ale wciąż słonecznej Hiszpanii. Dojechaliśmy na obrzeża Madrytu, gdzie za wysokim murem znajdowała się piękna posiadłość, która swoją wielkością przypominała raczej zamek jak z bajki, niż zwykły dom. Robiła ogromne wrażenie, na zewnątrz wszędzie były białe okna, a ogromne brązowe drzwi, zapraszały każdego do środka. Wokół budynku, wszędzie rosły duże drzewa oraz krzewy. Jednak to wnętrze zapierało dech w piersi. W całym pomieszczeniu, dominowały kolory białe, wszystkie podłogi były zrobione z marmuru. Pierwsze co rzucało się w oczy, po wejściu do ogromnego holu, to piękny salon, który był naprawdę bardzo duży. Na pierwszym planie można było, zauważyć wielkie kanapy w kolorze ekri, które zajmowały większość miejsca, czarny stolik kawowy dopełniał całości, no i ten kominek, który dodawał temu wszystkiemu, tak piękny urok.
W środku było już zebranych kilku gości, każdy z nich miał ponurą miną, bez jakichkolwiek emocji na twarzy. Ojciec, od razu podszedł do wysokiego mężczyzny, na którego widok moje serce przyśpieszyło. Miał on kruczoczarne włosy, krótko obcięte zaczesane do tyłu, lekki zarost zdobił jego twarzy. Smukła sylwetka, mogę sobie wyobrazić, że z całą pewnością pod ubraniem, jego ciało jest idealnie wyrzeźbione. Jest on dość wysokim mężczyzną. Jego ciemne, a raczej mroczne spojrzenie, miało w sobie, nutkę tajemnicy. Było w nim coś, co przyciągało, a zarazem kazało uciekać jak najdalej i nigdy nie wracać. Jest on również człowiekiem bardzo tajemniczym, a zarazem jego władczość, można wyczuć z odległości. Jestem tego pewna, że ten mężczyzna jest marzeniem, niejednej kobiety.
- Sofia, Pola proszę podejdźcie do mnie - ojciec nas zawołał, po to abyśmy do niego dołączyły. Zgodnie z jego wolą, obie dołączyłyśmy do mężczyzn.
- To jest przyszły Capo familii Hiszpańskiej Julio Martinez, obok niego stoi Pedro Martinez, młodszy syn zmarłego Juana, na którego właśnie jesteśmy pogrzebie - ojciec, przedstawił nam mężczyzn, którym towarzyszył. Capo jedynie obdarował mnie, swoim przeszywającym spojrzeniem, nie odzywając się ani słowem. Poczułam, jak by dziwne dreszcze przechodziły mi właśnie po plecach. Zmusiłam się do kiwnięcia głową, na znak szacunku, po czym od razu oddaliłam się, na bezpieczną odległość. Udając, że nic mnie Julio nie obchodzi. Dobrze wiem, że ten mężczyzna to nic dobrego, a mój świat się bardzo różni od jego świata.
Julio
Leandro, który jest Bossem z Francji podszedł do mnie, aby wyrazić mi swój szacunek oraz wyrazy współczucia. Jest on szefem małej rodziny, nigdy nie stwarzał żadnych problemów, ale też nie jest nikim dla mnie ważnym. Moją uwagę z nieznanego mi powodu, przykuła jedna z córek Valdeza, Chyba miała na imię Pola, przynajmniej taki mi się wydaje. Jest piękną kobietą, o długich ciemnych włosach, jasnej cerze, dużych piwnych oczach, drobnej sylwetce i co najważniejsze, to to, że można było od niej wyczuć dystans, do całej tej sytuacji. Tak jak by świat, w którym się urodziła, był jej całkiem obcy. Niestety, zauważyłem też, że starsza z jego córek chyba, Sofia była bardzo zainteresowana moją osobą. Okazywała, to w bardzo widoczny sposób. Przez cały czas, nie spuszczała ze mnie wzroku, posyłała zalotne uśmiechy. Ja jednak nie byłem w żaden sposób nią zainteresowany, moją uwagę przykuł już ktoś inny.
- Leandro, mój drogi dziękuję ci za obecność, twoją jak i twojej rodziny. Wiele to dla mnie znaczy. Po pogrzebie odbędzie się spotkanie, na które mam nadzieję, że przyjdziesz. Muszę porozmawiać z wami o bardzo ważnych sprawach - ścisnąłem mu dłoń czekając na jego odpowiedz.
- Oczywiście Julio, wiem jakie to ważne dla Ciebie i Twojego brata - odwzajemnił mój uścisk, próbując szybko się wycofać. Po tych słowach, pozwoliłem mu odejść, lecz nie spuszczałem z niego swojego wzroku, odprowadzając go w kierunku cudownej Poli.
- Bracie znam to spojrzenie, coś znowu chodzi Ci po głowie - powiedział do mnie Pedro, po czym znowu posłał mi ten swój głupi uśmiech, chowając ręce do kieszeni spodni. Tym razem miał racje, miałem już plan tylko, nie do końca wiem, co na to powie Leandro. Chociaż, nie za bardzo, interesowało mnie jego zdanie na ten temat.
Pogrzeb minął bardzo szybko, ojciec jak się okazało nie miał nikogo, kto by za nim płakał. Każdy kto tu był, był tylko po to, aby okazać mi swój szacunek oraz strach przed moimi rządami. Nowymi rządami, które niedługo wprowadzę w życie.
Wieczorem w końcu nadszedł czas na spotkanie z tymi, którzy są mi potrzebni, do poparcia mnie, oraz do tego, abym mógł wprowadzić kilka nowych zmian. A później, czeka na mnie bardzo interesująca rozmowa z Leandrem. Jestem ciekawy jak zareaguje na moją decyzję, którą bardzo szybko podjąłem.
CZYTASZ
Złączeni w czasie. Tom 1
RomanceOd małego Julio był uczony aby nie okazywać uczuć tego, że co jest słabością szybko mija. Nikt, nigdy nie ukazał mu żadnej litości i troski, to on sam musiał po stracie jedynej osoby, którą kochał w życiu nauczyć się dbać o siebie, a jego przyszłość...