Merry Christmas

78 6 0
                                    

Bella POV

Następne tygodnie mijały żmłudnie. W przeciągu zaledwie tygodnia stałam się najlepszą uczennicą roku. W przeciągu dwóch i pół tygodnia - jedną z najlepszych uczennic całego Hogwartu (oczywiście obecnych roczników). Jednak nie podobało mi się to, jak moje życie zaczęło wyglądać. Wstawałam, myłam się i ogarniałam, szłam sama na śniadanie (wciąż mam propozycję, by zarówno drogę na Wielką Salę jak i posiłek spędzać z innymi ślizginami, ale wolałam jeść sama). Po śniadaniu nadchodził czas na lekcje. Nie było tam nic, o czym bym nie wiedziała. Na OPCM Snape skutecznie starała się mnie unikać, a na eliksirach wręcz przeciwnie- Slughorn na każdym kroku mnie chwalił. Nie mógł pojąć, jak ktoś, kto nie miał wcześniej doczynienia z magią mógł być tak inteligentny w tych kwestiach. Później uczyłam się w bibliotece, poświęcałam czas zwierzątką, znowu się uczyłam, jedzienie, spanie. Zaczęło mnie to przerażać. Przez większość życia miałam cel, do którego dążyłam, choćby stworzenie zaklęcia, a teraz? Nie mam nic, czym mogłabym się zajmować, co pochłonęłoby moją samotność.

Jeśli chodzi o znajomych, kolegów i Draco, z którym miałam najwięcej doczynienia, więc powiedzmy że był moim przyjacielem, to spędzaliśmy czas wspólnie tylko na lekcjach. Wiem, że już się przyzwyczaili, że i tak nie zgodzę się na ich zaproszenia do wspólnego posiłku, wspólnych spacerów, czy czegokolwiek innego, wspólnego. To zabawne, bo narzekam na samotność.

Chodzi mi bardziej o fakt, że nie chce na siłę nie być samotna. Ci wszyscy uczniowie mają olej w głowach i nic nie umieją sami. Nie chcę z takimi osobami spędzać czasu, gdyż raz pewnien człowiek powiedział do mnie:

Z kim się zadajesz, takim się stajesz.

Wolę więc być samotna niż ograniczana przez pół uczniów- pół debilów. Nie zmienia to faktu, że miło by było, gdyby zjawił się ktoś choć trochę mądry, żebym mogła się z nim zadawać.

Jeśli chodzi o spotkania śmierciożerców, to od wieków nie byłam na żadne wezwana. Nie mam jednak zamiaru na siłę się wpychać - musiałbym się martwić, kiedy w ogóle owe spotkania się odbywają, załatwić sobie możliwość teleportacji i bezpiecznego powrotu do pokoju. Wiedziałam, że nie dzieje się nic ważnego, więc obecność na spotkaniach z lekkim sercem mogłam sobie darować.

Przez moje przybycie w połowie semestru straciłam na rachubie. Święta za pasem, a ja w myślach trwam w kolorowej jesieni. Uczniowie najczęściej wyjeżdżają, niewiele zostaje. Ja z wiadomych przyczyn jestem zmuszona zostać. Wszyscy starają się jak najszybciej kupić prezenty dla rodziny, a ja nie mam komu dawać prezentów.

Ci wszyscy ludzie mają jakiś cel, do którego dążą. Choćby tym celem miało być przygotowanie prezentów - ważne jest to, że owy cel jest. Życie bez celu to nie życie.
Muszę znaleźć sobie cel na najbliższe dni. Chyba nawet wiem co.

W piątek wieczorem było wyjście do Hogsmade. Pansy, Emma, Draco, Blaise, Vincent I Will wybierali się tam, żeby zakupić ostatnie prezenty na święta. Przy obiedzie oznajmiłam, że wybieram się z nimi. Wyjście było o 17, więc o 16:50 opuściłam swój pokój i w samotności zeszłam na miejsce zbiórki, gdzie czekała na mnie reszta:

- Oo, Bella, wreszcie jesteś - przywitał się Draco - kupujesz jakieś prezenty?

- To się okaże, a co, chciałbyś?

- Od ciebie? Zależy jaki, na pewnien czekam od bardzo dawna, ale inne też mogą być - to jest to, czego w nim nie lubiłam. Tchórz, ale udaje że jestem panem tej szkoły. Nich tak myśl, niech pozwoli mi zdawać pozory niewinnej, pozory mylą, a pomyłki kosztują. Nieraz kosztują życie.

- Malfoy, co ty nagle taki pewnien siebie?

- Wiesz, Bella, od miesiąca mówi o tobie - wtrąciła się Emma

the black swan | 1 PARTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz