Sea

83 12 28
                                    

Księżyc, mający kształt wąskiego rogalika, wisiał nad spokojnym morzem. Delikatne fale muskały jego odbicie na ciemnej tafli. Przyjemny szum i chlupot wody rozprzestrzeniał się miarowo po całej plaży, jakby chcąc uspokoić świat wokół. Noc była jasna, na ciemnym firmamencie świeciły kalejdoskopy gwiazd, które układały się w konstelacje. Czasem miało się wrażenie, jakby się poruszały, bardzo powoli, wręcz niezauważalnie, by później przyspieszać i tworzyć piękne obrazy, które tylko nieliczni mogli zrozumieć.

Chyba właśnie dlatego Yoongi bardzo lubił wypływać na połów w środku nocy. Nie to, że miał jakiś wybór. Jego ojciec, jeden z nielicznych rybaków w ich wiosce, twierdził, że właśnie wtedy można złowić najwięcej.

Dlatego stał teraz na brzegu, mocując się z liną, która odwiązywał już tyle razy i układał sieci w małej łódce, starając się odgłosem nie zmącić panującego wokół niego ładu. Nie lubił być głośno. Wolał słuchać. A nad morzem było czego. Krzyk mew, szum wody, jednostajne uderzenia wioseł o tafle tworzyły wspólnie symfonie, bez której nie wyobrażał już sobie dnia.

Odepchnął szalupę od piasku i wszedł do środka. Zaczął pracować ramionami, powoli oddalając się od brzegu i kierując się w swoje ulubione miejsce, niedaleko skał. Większość ludzi odradzała połowy właśnie tam, w razie nagłego sztormu, ale dziś nic nie zapowiadało nadejścia czegoś złego.

Płynąc przed siebie, starał się nie patrzeć na swoje dłonie. Nie lubił ich. Były suche, spękane aż do krwi i miał wrażenie, że to właśnie one odpychały od niego innych i w zasadzie jego samego.

Zatrzymał łódkę i rozsiadł się na tyle wygodnie, na ile pozwalała mu na to mała przestrzeń. Niebo było dziś naprawdę piękne. Zapatrzył się w jego szafir i miliony błyszczących gwiazd. Uważał te nocne widoki za jeden z nielicznych plusów swojego zajęcia. Delikatne kołysanie łódką uspokajało go i dawało poczucie bezpieczeństwa, którego ciężko było mu zaznać na lądzie.

Przyciągnął do siebie wędkę i sprawdził haczyk. Wahał się, czy powinien ją zarzucić. Nie lubił tego robić. Z każdą złowioną rybą czuł się coraz gorzej. Miał wrażenie, że ich nieruchome ślepia wpatruj się w każdy jego ruch i wwiercają się w jego duszę.

Przymknął oczy i odetchnął cicho. Zarzucił w końcu linkę.

Siedział, spoglądając na horyzont. Przy nocnym łowieniu miał dużo czasu na przemyślenia. A myślenie sprowadzało sztorm do jego umysłu.

Zastanawiał się wtedy, co robi źle. Nikt spośród jego licznej rodziny, nawet rodzice, nie potrafili okazać mu miłości. A przecież to oni powinni kochać go najmocniej, dokładnie tak, jak resztę jego rodzeństwa. Nie lubił czuć na sobie zrezygnowanego wzroku ojca i słuchać westchnień matki, która wiecznie porównywała go do jego starszych braci.

Nie był do nich podobny. Nie miał szerokich i silnych ramion, męskich rysów twarzy. W zasadzie nikt nie zwracał na niego uwagi. Po co mieli zajmować się Yoongim, który, nie ważne jak się starał, nie mógł im dorównać.

Czuł się przez to tak samotny. W całej wiosce nie mógł zaleźć kogoś, kto choćby zamieni z nim kilka słów. Chociaż w zasadzie nawet tego nie wymagał, mógłby po prostu słuchać. I tak nie lubił mówić.

Czasem, gdy patrzył w nocy na ciemną toń, po prostu myślał, jak byłoby się w niej zanurzyć. Od stóp do głów, nie myśleć, o możliwym chłodzie i konsekwencjach, po prostu zniknąć miedzy falami. Złączyć się z morzem, które jednocześnie niepokoiło i wabiło.

Przez długi czas nie czuł nic. Chciał wyciągnąć już wędkę i wracać do domu. Wiedział, że ojca i tak nie zadowoli, więc nie widział najmniejszego sensu w siedzeniu na morzu całą noc. Zaczął powoli zwijać linkę, ale poczuł mocne pociągnięcie. Zmarszczył brwi. Może jednak nie wróci dziś z pustymi rękami.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 03, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Liberandum II YoonseokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz