Rozdział 31

48 9 0
                                    

— Zamknij swoją szpetną twarz! - krzyknęła wytrącona z równowagi Amelia, kiedy to zbliżała się ostatnia scena filmu, w której jej ulubiona postać umierała, a Cameron razem ze mną rzucał zabawne komentarze. Choć to na niego się wściekała, wiedziałam, że na mnie najprawdopodobniej by się rzuciła za to, lecz to miedzianowłosy działał jej na nerwy, nie ja.

— Odezwała się Ropucha - mruknął Cam, odchylając się do przodu, żeby móc zobaczyć jej poczerwieniałą ze złości twarz i uśmiechał się szeroko. Kiedy tylko opadł z powrotem na poduszki, usatysfakcjonowany morderczym wzrokiem mojej przyjaciółki. Am warknęła, rzucając kąśliwe uwagi.

— Ty gnomie pier... - nie zdążyła dokończyć, bo Camila skutecznie jej to uniemożliwiła, przykładając dłoń do ust dziewczyny i wskazując sugestywnie na śpiącego Louisa. Blondynka zacisnęła usta oraz zamknęła oczy. Znając ją musiała policzyć w głowie do dziesięciu w celu uspokojenia się.

— Jesteś oazą spokoju, kwiatem lotosu... - mówił ściszonym głosem Cameron, ponownie siedząc tak, że widział jej grymas na twarzy.

— Pierdolnąć ci? - powiedziała spokojnie z zamkniętymi oczami, choć na końcówce wypowiedzi głos jej zadrżał od zdenerwowania.

Pokręciłam zniesmaczona głową i podziękowałam w duchu za spokojny oraz mocny sen Louisa. Mimo wszystko razem z Camilą posłałyśmy w jej kierunku mordercze spojrzenia.

— Jaka ostra, uważaj bo się skaleczysz - odparł Cam, uśmiechając się półgębkiem. Blondynka otworzyła swoje oczy, ukazując ich błękitny kolor i prychnęła, unosząc kpiąco brew oraz zakładając ramiona pod biustem.

— Spożytkuj te swoje żałosne żarty na coś innego - warknęła ponownie zdenerwowana.

Wywróciłam oczami na ich sprzeczkę i zagryzłam wargę, żeby mimo wszystko się nie roześmiać. Zauważyłam jak Cameron już otwiera usta by rzucić kolejną uwagę, jak zgaduję, ale nie zdążył, gdyż zakryłam mu usta moją dłonią,omotając go przy tym karcącym spojrzenie.

Zerknęłam krótko w stronę zegara, patrząc ile czasu zostało do kolacji. Ucieszona faktem, że do kolejnego posiłku zostało dwadzieścia minut, przerwałam bezsensowną sprzeczkę.

— Amelia ma rację - zaczęłam, a dziewczyna na samym początku wypięła dumnie pierś, rzucając przy tym zwycięskie spojrzenie Cameronowi. — Powinniście oboje spożytkować na czymś innym swoje siły i wymaszerować z mojego pokoju na kolację - dokończyłam, na co blondynka fuknęła, mierząc się wzrokiem z miedzianowłosym.

Camila wraz z Louisem parsknęli śmiechem, a ja, widząc ich wszystkich reakcje zaśmiałam się pod nosem. Cameron uśmiechnięty półgębkiem, wpatrywał się we mnie życzliwym spojrzeniem.

— I to jest świetny pomysł - odparł radośnie Cam, zwracając tym na sobie naszą uwagę. — Pomyśleć, że buzia Amelii będzie zajęta przeżuwaniem zbyt wielkiej ilości jedzenia niż przeciętna osoba zjada - dokończył z błyskiem w oku, unosząc swoje kąciki warg w złośliwy sposób. Wspomniana dziewczyna zazgrzytała zębami, chcąc pokazać jak bardzo się zdenerwowała.

Pokręciłam głową, obserwując ich dziecięce zachowanie i śmiejąc się cicho pod nosem, upomniałam rzozzłoszcziną przyjaciółkę swoim spojrzeniem. Ta jednak, zanim zdążyłam zareagować, rzuciła się w stronę nieświadomego miedzianowłosego, który odskoczył od niej jak oparzony, chowając się za moimi plecami.

— Niech ja cię tylko dorwę, powalony olbrzymie - warknęła, robiąc szybki krok w moją stronę. Zerknęłam pobłażliwie w stronę Camili, która zaśmiała się pod nosem, a następnie wyciągnęła w moim kierunku dwa kciuki do góry.

Life SecretsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz