What's the point of being good,
if you could be adored instead?Fałszerz to zawód z tradycjami. Początki tej profesji sięgają kilkudziesięciu wieków wstecz. Dawniej podrabiano talizmany, wyroby porcelanowe, dokumenty i pieniądze, nierzadko na masową skalę. Fałszerze pracowali nawet na zlecenie urzędników i królów.
Malowałem od dziecka. Moja mama mówiła, że mam talent, ale mnie nie interesował talent, interesowała mnie ciężka praca, którą włożyłem w swój warsztat, by dojść do takiego poziomu, na jakim byłem, gdy stworzyłem swoją pierwszą replikę.
Żeby fałszować dzieła sztuki, trzeba się jednak nieźle namachać – należy mieć nie tyle zdolności manualne, co ogromną wiedzą przede wszystkim z zakresu historii sztuki. Aktualnie odkrycie falsyfikatu nie jest wcale aż tak wielkim wyzwaniem, jeżeli autor nieprawdziwej pracy, nie zrobi wszystkiego, by zadbać o jej sztuczną autentyczność.
Dla przykładu: kiedy pojawiają się podejrzenia, że obiekt może być podróbką, a także przy dużych transakcjach na rynku dzieł sztuki, zleca się analizy eksperckie. Poza proweniencją, analizą historyczną i stylistyczną, czasem przeprowadzana jest także analiza chemiczna. Rozpoznając fałszywkę, trzeba zwrócić uwagę na to, czy blejtram nie jest nowy, sztucznie ubrudzony i postarzony. Chcąc fałszować, musiałem zadbać o wszystkie elementy kompozycji, operowanie światłem, typy postaci oraz warsztat malarski. Na szczęście miałem taką wiedzę, albo wieczny dostęp do niej, pozostały po studiach w postaci książek, czy choćby internetu.
Czas nie był po mojej stronie, zasady moralne, które we mnie kiełkowały również, ale . Patrząc na siebie w lustrze, miałem wrażenie, że zupełnie nie poznaję człowieka, którego mam przed sobą. Moje włosy urosły, byłem bardzo szczupły, miałem sine wory pod oczami, zmęczony wzrok i wiecznie spierzchnięte usta.
Obmyłem twarz zimną wodą. Ogoliłem zarost. Wziąłem parę głębokich oddechów, a potem spojrzałem w telefon. Dostrzegłem informację o dwóch nieodebranych połączeniach od Marcusa. Wiedziałem co to oznacza. Chociaż bardzo nie chciałem go w to mieszać, choćby ze względu na Ciarę, wiedziałem, że bez niego sobie nie poradzę.
Pojechaliśmy więc na Bronx jego samochodem. Dotarliśmy do dzielnicy, której wcześniej nie znałem. Zaparkował kawałek przed zwężającą się uliczką. Czułem dreszcze na całym ciele, było mi strasznie zimno, a moje serce uderzało w prędkości światła.
Zrobisz to, Luc. Zrobisz to i będziesz w tym świetny.
– Hej – Marc zwrócił się do mnie, łapiąc mój nadgarstek, nim weszliśmy do klatki schodowej w starej, zapadającej się powoli, kamienicy.
– Hm?
– Wyobraź sobie, że to cię nie dotyczy. Że nie bierzesz w tym fizycznie udziału. To tylko parę formalności. Wchodzisz w to?
Przełknąłem ciężko ślinę.
Pokiwałem lekko głową.
– Wchodzę.
Udawanie uśmiechu przyszło mi z czasem, podobnie jak walka ze zmęczeniem, czy niewygodnym stylem życia. Nawet jeśli nie chciałem być „tym złym" i nie chciałem robić czegokolwiek niezgodnego z prawem, to była tylko kolejna góra do zdobycia, by moja egzystencja choć trochę się poprawiła. Skoro nie miałem już ciepłej wody, jadłem czerstwy chleb z dżemem na śniadanie... Co mogło być gorsze? Mieszkanie na ulicy. Tego chciałem uniknąć, a im dłużej żyłem, tym bardziej uświadamiałem sobie, iż to właśnie mnie czeka, jeśli czegoś nie zmienię. Próbowałem odbić się od dna legalnie, nie chcąc nikogo zawieść, ale nie dałem rady. Tamtego wieczoru, gdy wszedłem do obdrapanej, śmierdzącej stęchlizną kamienicy na Bronxie i dotarło do mnie, że sam stacjonuję w podobnym miejscu, i jestem już wyraźnie podobny do tych, których nazywa się marginesem społeczeństwa – coś we mnie pękło i się rozpadłem.
CZYTASZ
WYDANA I. sztuka kłamania: tak powstają złoczyńcy [+18]
Storie d'amore"Et couvre-moi de lavande" Luc Moreau nie miał problemów z prawem, do chwili, gdy jego talent artystyczny okazał się szczególnie pożądany na czarnym rynku. Seria moralnie wątpliwych wyborów doprowadziła do momentu, w którym z zaharowanego przez dług...