4

61 6 2
                                    

Minął miesiąc. Mój stan jest na kolebeczącej się szali. Jestem już trupem.  Nawet słońce nie świeci tak samo. Widzę szarą rzeczywistość. Strzykawki, operacje, mówienie, że nie mam już szans i Kuroo. On spośród tego wszystkiego jest idealny. Jego spojrzenie, oddech, wszystko. Ciężko mi tylko znieść to, że chodzi do szpitala tylko po to, żeby się ze mną zobaczyć. Mnie, już zupełnie nieżyjącego. Widok mnie takiego na pewno nie jest miły. Jednak mimo to próbuję się uśmiechać, chociaż dla niego oddychać ostatnie minuty. Dziś, tak jak zwykle przyniósł coś co miało mnie rozbawić, tym razem był to on, on sam ubrał maskę śmiesznego klauna. Jednak...Dziś to mnie nie rozbawiło, dziś nie miałem siły na nic, oprócz śmierci.

-Kuroo...Przepraszam...

-Co? Za co?

-Że...Musisz przy mnie być...Wiedząc, że umieram.

-Kenma...Ja...Dla mnie każda sekunda z Tobą jest warta więcej niż cokolwiek.

-Aale...

-Żadnych 'ale'.

Mężczyzna chwycił za moją dłoń. Był to czuły uścisk. Spojrzałem się na niego, obraz zaczął się rozmazywać. Po sekundzie nie widziałem nic. Słyszałem tylko krzyk...Krzyk i płacz Kuroo. Umarłem. W takich okolicznościach. Czując dalej wiedząc co się dzieje...

Kuroo's pov

Ledwo zdążyłem mu powiedzieć jak go kocham i odszedł. W takiej chwili. Nie było sensu dla mnie. Z każdym dniem po jego śmierci nie chciałem mówić o tym co czuję. Widząc jego leżącego w trumnie, bez wyrazu miałem ochotę dać mu coś czego nigdy nie dostał, miłość. Od naszego pierwszego spotkania coś było. Żadne z nas nie miało ochoty tego przyznać. Teraz już po fakcie. Nie ma co rozpamiętywać przeszłości jak to mówią, ale ja nie mogę. Nie pozwolę sobie tak zapomnieć o kimś, kto wprowadził coś do mojego życia. 

-Godzina 10:00, dokładnie ta o której skończył Kenma.-(taki ff od autora:  godzina o ktorej to sie dzieje to 10 wieczorem, czyli jak sie nie myle to 22 albo 23)powiedziałem do siebie stojąc przed przepaścią. Nie było nikogo, ulica niezbyt ruchliwa, wysoki budynek...Wszystko idealnie. Uśmiechnąłem się, rozłożyłem ręce i skoczyłem. Nic nie czułem, upadku, jakiś odgłosów karetek, nic...Oprócz... głosu, głos znany mi:

-KENMA?!

-Kuroo...

Tak się skończyło, odnaleźliśmy siebie w innej alternatywnej rzeczywistości, gdzie smutek i ból nie występuje.

Jeszcze inny ff: Ta historia miała być dłuższa i z lekka inna, ale wyszło jak wyszło, weny nie było, a że dziś be humoru byłam, więc zakończenie chyba szczęśliwe w pewnym stopniu ;3

W rytmie serca [Kuroken]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz