---Luke---
Dzisiejszy dzień będzie dość zabawny, przynajmniej z mojej perspektywy. Znaleźliśmy nie daleko od naszego hotelu park rozrywki i postanowiliśmy do niego pójść. Oczywiście oprócz dobrej zabawy wydamy mnóstwo pieniędzy, z których zapewne nic nie będzie. W każdym razie jak w każdym wesołym miasteczku oprócz atrakcji są także budki w których można wygrać jakieś zabawki. Jako, że Ash zawsze uważa się za lepszego ode mnie, mimo iż każdy wie, że tak nie jest, to założył się ze mną, ze wygra w każdej z budek, a mało ich nie jest. Także ciekawie będzie mi patrzeć jak on się denerwuje, ja przy okazji wygrane rzeczy przekaże swojej dziewczynie.
Pierwszą z atrakcji na jakie poszliśmy były takie małe samochodziki, którymi jeździ się po wyznaczonym miejscu. U nas niestety nie tak to wyglądało, zamiast jeździć jak każdy normalny, to my jechaliśmy na siebie, żeby doszło do małego wypadku. Widać było jak pracownik patrzy na nas mordującym wzrokiem, ale nic nie powiedział, więc my nie zaprzestaliśmy swojej zabawy. Swoją drogą ludzie patrzyli się na nas jakbyśmy zwiali z wariatkowa, co mnie dziwi bo rozumiem, że może nie zachowujemy się na swój wiek, ale nie oznacza to, że nie może mieć w życiu takich momentów.
Kolejną atrakcją był taki młot, który kiwał się od jednej do drugiej strony. Siedliśmy na ustalonych miejscach i kolejka ruszyła. Początkowe uczucie było podobne do kołysania się w prawo i w lewo, dopiero kiedy byliśmy wyżej zacząłem żałować tej decyzji. Nie dość, że cały czas się kiwaliśmy, przez co w mojej głowie zaczęło mi wirować, to jeszcze nie mogłem się nacieszyć widokiem z góry.
Po dotarciu na ziemię, poszliśmy kupić coś do jedzenia, bo czułem głód, a z głodem nie da się cieszyć, nawet będąc w takim miejscu. Wybrałem proste frytki, które mogłem dostać w dwie minuty. Kupiliśmy cztery porcje oraz dwie kanapki i ruszyliśmy na młyn, gdzie siedliśmy do wagoniku i zaczęliśmy jeść. Początkowo nie chciano nas z jedzeniem wpuścić, ale za dodatkową opłatą problem minął. Wsiedliśmy i powoli zaczęliśmy jeść, przy okazji rozmawiając o tym na jakie kolejne atrakcje pójdziemy. Przy okazji mogliśmy podziwiać widok miasta, które było dość ładne. Na szczęście udało nam się zjeść wszystko zanim wysiedliśmy.
Po wyrzuceniu śmieci, postanowiliśmy nie iść na nic, po czym moglibyśmy się zrzygać. Żeby mimo wszystko jakoś zapełnić czas zabraliśmy się za wygrywanie głupich maskotek.
Najpierw podsiedliśmy to stoiska, gdzie żeby coś wygrać trzeba trafić równe pięćdziesiąt punktów na tarczy, mając do wykorzystania tylko sześć kul. Najpierw poszedłem ja i na szczęście udało mi się zdobyć ową liczbę punktów, jako swoją nagrodę wybrałem maskotkę dużego pingwina, ponieważ była to największa z maskotek i aby ją dostać trzeba było zdobyć pięćdziesiąt dziewięć punktów, czyli wynik, którego zapewne nigdy już nie uzyskam. Po mnie nadeszła kolej mojego przyjaciela, który zdobył pięćdziesiąt cztery punkty:
- Znowu jestem lepszy – podszedłem do niego i poklepałem go po plecach
- Niby czemu ja też uzyskałem pięćdziesiąt punktów – odpowiedział mi oburzony
- Pięćdziesiąt punktów uzyskuje jakaś część klientów, ty uzyskałeś o sześć punktów mniej niż ja, więc powodzenia w byciu lepszym ode mnie
- Jaką maskotkę pan wybiera? – zapytała sprzedawczyni
- Niech będzie ta meduza – powiedział i wkrótce już ja miał
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziękuje wam za ponad 4 tys wyświetleń <3
**Autorka**
CZYTASZ
Pokonana na zawsze?
Teen FictionDruga część NIEPOKONANEJ Bella dziewczyna twardo stąpająca po ziemi, będzie musiała się zmierzyć z nie najlepszą decyzją jaką podjęła, a raczej z jej konsekwencjami. Kiedyś wredna, niemiła, a teraz bardziej utemperowana, będzie musiała zmierzyć się...