Wystrzeliłam linki sprzętu, które wbiły się w drzewo zaraz za dziesięciometrowym tytanem. Używając gazu nabrałam prędkości i w ciągu kilku sekund znalazłam się za nim przecinając mu kark swoimi ostrzami. Odleciałam w stronę gałęzi, na której przystanęłam obserwując jak wielkie cielsko upada na ziemie i zaczyna parować. Uśmiechając się pod nosem, rozejrzałam się obserwując swoich przyjaciół, którzy świetnie sobie radzili. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk i po chwili obok mnie stał Levi. Ciemna grzywka delikatnie opadała na jego czoło, na którym znajdowało się kilka kropelek potu. Spojrzał na zabitego przeze mnie tytana, a następnie na mnie. Po minucie ciszy w końcu się odezwał:
- Który to już tytan zabity samodzielnie? - zapytał obojętnie, patrząc w moje niebieskie oczy. Wyszczerzyłam się, dumna ze swojego wyniku.
- Czterdziesty dziewiąty Kapitanie - odpowiedziałam uśmiechając się szeroko. Wspomniany mężczyzna przytaknął na mój wynik, nadal mając ten sam, obojętny wyraz twarzy. - Czemu jesteś dziś taki nie w sosie? - zapytałam ostrożnie, nie chcąc go irytować jeszcze bardziej. Nie miałam ochoty sprzątać łazienek, po raz kolejny w tym miesiącu. Levi prychnął na moje słowa, jednak po chwili milczenia odezwał się:
- Nie spałem całą noc przez Erwina - słysząc te słowa uśmiechnęłam się znacząco. - Musiałem wypełniać papiery niewyżyty seksualnie bachorze. - Słysząc jego słowa oburzyłam się.
- Nie jestem bachorem! Po za tym nie jestem niewyżyta! Znaczy....ja ugh nie patrz tak na mnie - jęknęła zażenowana zakrywając twarz dłońmi. Mężczyzna uniósł brew utwierdzając mnie w przekonaniu, jak bardzo dwuznacznie musiały zabrzmieć moje słowa. Obrażona założyłam ręce pod piersiami i wbiłam spojrzenie w ziemię. Przez chwilę staliśmy w ciszy, którą przerwała reszta naszego oddziału. W jego skład wchodziła Petra Ral - moja bliska przyjaciółka podkochująca się w Levi'u, Oluo Bozad - mój przyjaciel próbujący wyglądać jak Kapitan, Eld Jinn - zastępca dowódcy, Gunther Schultz lojalny i wyrozumiały mężczyzna. Petra od razu do mnie podeszła ciągnąc mnie, odrobine dalej od chłopców. Gdy się zatrzymałyśmy odezwała się, przyciszonym głosem.
- Azu, nie podrywałaś go prawda? - zapytała. Wytrzeszczyłam na nią oczy, nie wiedząc o co jej chodzi. Nigdy nie spojrzałabym na Levi'a w taki sposób. Fakt, był przystojny. Nawet bardzo, ale nie związałabym się z nim.
- Oczywiście, że nie! Nie myślę o nim w taki sposób! - podniosłam delikatnie głos, gestykulując rękoma. - Nie jest w moim typie...znaczy jest ale nie zrobiłabym ci tego.. - mruknęłam, czerwieniąc się lekko. Dziewczyna odetchnęła z ulgą słysząc mnie, a następnie uśmiechnęła się szeroko i pociągnęła mnie w stronę reszty. Zeszliśmy z drzewa, gwizdając na swoje konie. Po kilku chwilach w moją stronę biegła piękna kara klacz z białą plamką, w kształcie gwiazdki na lewym oku. Uśmiechnęłam się na jej widok i w momencie kiedy do mnie podbiegła, zarzuciłam nogę przez siodło, siadając w nim nierówno. Poprawiłam się i popędziłam Libero do przodu, aby znaleźć się obok Petry i pogrążyć się z nią w rozmowie. Po około 20 minutach spotkaliśmy się z oddziałem Hanji i resztą zwiadowców. Przeprosiłam Petrę i pogalopowałam w stronę okularnicy.
- Hanji! - krzyknęłam, chcąc zwrócić na siebie uwagę dziewczyny. Gdy tylko mnie zauważyła, uśmiechnęła się szeroko i zwolniła odrobinę konia. Gdy tylko ją dogoniłam rozpoczęłyśmy rozmowę o tytanach i eksperymentach, ponieważ obie to uwielbiałyśmy jednak to pułkownik miała większą obsesję na ich punkcie. W drodze powrotnej nie natknęliśmy się na żadnych tytanów co sprawiło, że powrót do murów był przyjemny pomimo kilkunastu trupów zwiadowców. Świeże powietrze dobrze działało na moje zmysły i mogłam się odprężyć w siodle. W którymś momencie obok mnie znalazł się Levi, który tylko prychnął na moją odprężoną minę. Gdy dojechaliśmy do muru i brama została otwarta, ludzie otoczyli konie i wozy obrzucając nas wyzwiskami lub płacząc po stracie kogoś bliskiego. Gdy dojechaliśmy do bazy korpusu, zostawiłam konia w stajni i z westchnieniem wróciłam do bazy, kierując się w stronę mojej kwatery. Jako porucznik miałam swój gabinet i mnóstwo papierkowej roboty. Uźyłam klucza i otworzyłam drzwi, a gdy zobaczyłam stos papierów na biurku i podłodze ślady mojego uśmiechu całkowicie zniknęły a zastąpił go grymas. Przez chwile stałam w miejscu zastanawiając się co zrobić po czym ruszyłam w stronę szafy, omijając papiery. Wyciągnęłam z niej bieliznę i ruszyłam do łazienki by zmyć z siebie cały brud.
CZYTASZ
Imperfection is beauty | Shingeki no Kyojin
FanfictionSzesnastoletnia Azami Jeager, starsza o dwa lata siostra Erena dołączyła do korpusu zwiadowczego kilka lat temu, gdzie dzięki swoim świetnym wynikom dostała się do oddziału Levi'a. Zaprzyjaźniła się z mężczyzną dzięki temu, że jako jedyna przeżyła p...