•Thinking About You•

56 7 8
                                    

Siedzę nad strumykiem koło naszego domu i mimo, że moją twarz przyozdabia uśmiech, w środku czuję ból.

Kiedyś nie wiedziałem, jak wiele posiadam, mając cię przy sobie. Nie doceniałem twojej obecności, twojego uśmiechu ani naszych wspólnych dowcipów. Byłeś dla mnie nie tylko bratem, ale też i najlepszym przyjacielem. Byłeś obok mnie zawsze i to wydawało się takie zwyczajne, takie normalne. Nigdy nie myślałem, że mógłbym Cię stracić.

Siedzieliśmy na dachu, i patrzyliśmy na gwiazdy. Podkradaliśmy likier naszych rodziców, i piliśmy go latając samochodem taty po rozgwieżdżonym niebie. Rozmawialiśmy o przyszłości, jakbyśmy mieli o niej pojęcie.

Gdybym miał choć jedną szansę, nie pozwoliłbym Ci odejść. W innym życiu, tym przezemnie wymarzonym, prowadzilibyśmy razem sklep, a w niedzielę my, i nasze żony spotykalibyśmy się na niedzielnym obiedzie.

Uczylibyśmy nasze dzieci latać na miotle, gdy na niebie świeciłoby słońce.

Dlaczego los chciał inaczej? Nie wiem. Może tak po prostu miało być. Może poprostu w gwiazdach zapisano, że mamy być rozdzieleni, abym wiedział co to tęsknota, smutek i samotność.

Kiedyś myślałem, że ból po pewnym czasie mija. Myliłem się. Każdy na około powtarzał, że czas leczy rany. Teraz już w to nie wierzę. Czas może i przyzwyczaja nas do bólu, ale blizny zostają i nigdy nie znikają. Po prostu stają się dla nas czymś normalnym i codziennym, ponieważ przyzwyczajamy się do nich po tylu latach.

Och bracie, tak bardzo chciałbym, abyś wrócił. Żebyś spojrzał na mnie z radością na twarzy, jak to robiłeś każdego dnia. Żebyś powiedział, że to co się stało, to był żart. Żebym mógł Cię przytulić jak zza dawnych czasów, i opowiadać nad pomysłami na kolejne kawały.

Ale wiem, że już tak nie będzie. Nie powiesz, że to żart. Już nigdy więcej nie będziemy śmiać się z Rona i robić kawałów Percy'emu. Te lata minęły, i choćbym bardzo chciał, nie wrócą.

Dlaczego musiałeś odejść, zostawiając mnie samego? Dlaczego zostawiłeś mnie ze sztucznym uśmiechem wymalowanym na twarzy i pustką w sercu? Dlaczego? Tego się nigdy nie dowiem. Muszę każdego dnia udawać silnego, choć w każdej chwili do oczu cisną mi się łzy. Każda czynność, każdy ruch, wszystko przypomina mi o tobie.

Gdybym tylko mógł umarłbym razem z tobą. Razem już zawsze bylibyśmy szczęśliwi i nic by nas nie rozdzieliło.

Czasem wspominam te wieczory, kiedy nic nas nie obchodziło. Byliśmy wolni jak ptaki, pełnoletni. Byliśmy wtedy nieświadomi wojny, a przede wszystkim naszej rozłąki, którą każdego dnia przeżywam.

Nie istniałem bez ciebie, ani ty beze mnie. A tymczasem zostawiłeś mnie, nie wypełniając swojej obietnicy. Pozostawiłeś mnie samego przeciw całemu światu. Czuję się, jakbym stracił dużą część siebie.

Powiedz mi bracie, po co mi pieniądze, skoro nie mogę kupić tego, na czym mi najbardziej zależy? Nie mogę Cię niczym zastąpić, choćbym chciał. Gdy był jeszcze na to czas, powinienem Ci powiedzieć jak wiele dla mnie znaczysz, lecz teraz jest na to za późno. Za późno na wszystko.

Gdy zasiadamy do stołu, aby zjeść kolację, panuje głucha cisza. Jakby nikogo w nim nie było. Patrzę po twarzach mojej rodziny, nikt nie ma cienia uśmiechu. Kiedy byłeś ty, zawsze było lepiej.

Ginny wraz z Harrym wymieniają zrezygnowane spojrzenia. Ron tępo wpatruje się w talerz, jakby nic innego nie istniało a Hermiona stara się uśmiechnąć pocieszająco.

Czuję ciepłą dłoń gładzącą moje ramię, ale nie podnoszę wzroku, bo wiem, że to Angelina. Jej też jest trudno, ale mimo tego stara się być silna zarówno za siebie, jak i za mnie.

Nie mogę patrzeć jak mama ledwo powstrzymuje szloch, a zresztą odechciało mi się jeść, mimo tego, że na stole jest dużo smakowitych przekąsek.

Gdy byłeś ty, ścigalibyśmy się kto zje pierwszy. Kłóciliśmy się, kto wybrał lepsze danie. Śmialiśmy się z niewiadomo czego, bo trzeba było czerpać radość z życia. W takich chwilach mam ochotę się zabić ale wiem, że muszę się trzymać dla innych, ale przede wszystkim dla Ciebie, bo wiem, że nie chciałbyś mojej śmierci.

Gwałtownie wstaję od stołu strącając szklankę z piciem, która wylała się na obrus. Nikt mnie nawet nie zatrzymuje, bo każdy jest przyzwyczajony do takiego obrotu spraw. To zdarza się codziennie, od 10 lat.

Tak, to już minęło 10 lat, odkąd zmarłeś, odkąd wygraliśmy wojnę, przezwyciężyliśmy zło. Cieszę się, ale brakuje mi jednej osoby. Tak, chodzi tu o Ciebie. Choćby niewiem co, postaram się trzymać dla Ciebie, ale mało już brakuje, abym się poddał.

Niedługo kończę 40 lat. To dość spora liczba. Urodziny bez Ciebie to nie to samo. Nie obchodzę urodzin tak ja z tobą, dostaję zazwyczaj małe upominki, ale nawet to mnie nie uszczęśliwia, choć mam uśmiech na twarzy.

Ludzie, którzy mnie nie znają, myślą że moje życie jest spokojne, mam wspaniałą żonę i cieszę się życiem. Tak, połowa z tego jest prawdą. Ale nie cieszę się życiem. Dlaczego? Bo nie ma ciebie. Bez ciebie wszystko straciłi sens. Tak bardzo cię przepraszam bracie...

Wchodzę na górę po krętych schodach które zbudował tata. Zatrzymuję sie przed naszym dawnym, wspólnym pokojem. Nie byłem w tym miejscu od dnia bitwy, czyli od ponad 10 lat, kiedy twoja śmierć tak okrutnie nas rozłączyła.

Gdy zobaczyłem twoje ciało leżące bezwładnie pod kamieniami miałem ochotę zapaść się pod ziemię. To nie mogła być prawda, ale jednak ruda czupryna - dokładnie takiej samej koloru jak moja zdradziła wszystko. W jednej chwili moje życie runęło w gruzach. Dlaczego nie mogłem to być ja?

Kładę rękę na klamce naszych drzwi, na których są plakaty zespołu Fatalnych Jędz. Wacham się chwilę, lecz po krótkim namyśleniu naciskam ją, a pod wpływem ciężaru drzwi odstępują. Zatrzymuję sie w progu. Wspomnienia uderzają ze zdwojoną siłą tak, że muszę przytrzymać się ramy drzwi.

Spoglądam na nasze stare łóżka, regały, pudła z niedokończonymi gadżetami z naszgo sklepu. Wyglądam przez okno do naszego ogródka, gdzie urządzaliśmy zawody w Quidditcha razem z rodzeństwem i Harrym. Gdzie był ślub Billa i Fleur.

Tym razem łzy nie płyną po moich policzkach, a z mojego gardła nie wydobywa się szloch.

Poprostu zrozumiałem, że mimo tego, że odeszłeś, to jednak pozostaniesz w moich myślach do końca życia.

Wiem, że kiedyś do Ciebie dołączę. Jeszcze nie teraz, to nie mój czas.

Kocham Cię Bracie.

Thinking About You•Fred&George Weasyleys [ONE SHOT]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz