20

1.2K 72 41
                                    

Mrugnąłem kilka razy, gdy jasne promienie słońca opadły na moją twarz, wybudzając ze snu. Obróciłem głowę w bok na Tobio. Spał z otwartymi ustami, cicho chrapiąc. Zabrałem jego rękę z mojego brzucha i usiadłem, rozglądając się. Wczoraj i tak skończyło się na uprawianiu seksu. Pomimo moich obaw nie było bardzo boleśnie. Wydaje mi się, że wczoraj był bardziej delikatny niż za pierwszym razem, choć może to tylko moje urojenia. Uniosłem pościel, aby zobaczyć czy mam coś na sobie. Nie miałem, podobnie jak Kageyama. 

Rozejrzałem się po pokoju skąpanym w promieniach słońca. Na podłodze leżały nasze ubrania i cała talia kart, które zabrałem chłopakowi i wyrzuciłem. Sięgnąłem po telefon, który również był na podłodze. Zerknąłem na wyświetlacz, żeby sprawdzić godzinę. Piąta czterdzieści trzy - czyli jeszcze za wcześnie, żeby wstawać. Odłożyłem go i potarłem moją twarz. 

Położyłem się na posłaniu, próbując zasnąć, ale nic z tego nie wyszło, tylko przewracałem się z boku na bok przez długi czas. Mruknąłem niezadowolony. Tobio leżał na brzuchu, mając głowę ułożoną na jego skrzyżowanych rękach. Ułożyłem się naprzeciw chłopaka, twarzą w twarz, będąc kilka centymetrów od niego. Uśmiechnąłem się lekko, obserwując jego twarz, gdy spał. Miał zupełnie rozluźnioną twarz i otwarte usta podczas snu. Uroczy. 

Nagle Kageyama otworzył oczy, a ja się wystraszyłem i wzdrygnąłem. 

- Hej... - mruknąłem, odrywając od niego wzrok.

Lekko się zarumieniłem, ponieważ przyłapał mnie na gapieniu się. 

Złapał mnie za tył głowy i przysunął do siebie, po czym pocałował mnie krótko i uniósł jeden kącik ust. Po chwili przytulił mnie do siebie, co lekko mnie zaskoczyło. Zaciągnąłem się jego zapachem, który zdążyłem doskonale poznać. Działał na mnie uspokajająco, zwłaszcza w jego objęciach. 

- Zrobić wam... - usłyszałem głos starszego mężczyzny. Na ten dźwięk od razu się odsunąłem od chłopaka i usiadłem, widząc ojca Tobio, trzymającego za klamkę drzwi. - ...śniadanie? 

Pociągnąłem za kołdrę, chcąc mieć pewność, że moje dolne partie są zasłonięte. Po chwili do pomieszczenia wbiegł uradowany Hachiko. Wsunął się pod moją dłoń, a ja poczułem, że był lekko zimny. Musiał być na spacerze niedawno. 

- Dz-dzień dobry... - uśmiechnąłem się sztucznie i podrapałem się po głowie.

Myślałem, że temperatura w pokoju zrobiła się magle wyższa, ale tak nie było. To mnie wzrosła temperatura ciała. Mężczyzna spojrzał to na mnie, to na swojego syna z lekkim zakłopotaniem. 

- Uh... Dzień dobry. - odpowiedział mi, po czym wyszedł nic więcej nie mówiąc. 

Zasłoniłem moją twarz skrawkiem materiału, wiedząc jak bardzo czerwona była moja twarz. Jęknąłem, czując się okropnie zażenowanym. Ukradkiem zerknąłem na czarnowłosego. Schował swoją głowę w jego rękach, a jego uszy były lekko czerwone. Prychnąłem cicho, widząc, że się zawstydził, chociaż to on mnie wczoraj przekonywał, że nic się nie stanie. Wbiłem palca w jego plecy, zwracając na siebie jego uwagę. Spojrzał na mnie zarumieniony. 

- Mogę iść się umyć? - spytałem nieśmiało, a po chwili pies na nas szczeknął i położył się plecami na pościeli, wysuwając język i głośno sapiąc. Podrapałem go po brzuchu, a on zaczął wierzgać dolną łapą. 

Mimo moich wcześniejszych obiekcji, jestem szczęśliwy, że poszedłem do chłopaka na noc. Niepotrzebnie się zamartwiałem wcześniej, bo Kageyama przecież nie zrobiłby nic bez mojej zgody. Dbał i martwił się o mnie, tak jak ja o niego. 

Przyszedł ponury, deszczowy poniedziałek. Cały zmoczony jechałem rowerem do szkoły, mając w głowie tylko te kilka słówek z angielskiego, których nauczyłem się w ten weekend. Co prawda muszę znać ich więcej, ale więcej nie zapamiętałem. Dojechałam na teren placówki zmoczony do suchej nitki. Wbiegłem do szkoły od razu po odstawieniu roweru. Nie był to najmądrzejszy pomysł, aby w taką pogodę jechać na rowerze, ale pójście pieszo byłoby jeszcze gorsze. 

Zdjąłem mój płaszcz przeciwdeszczowy, który wcale nie był taki nieprzemakalny, ponieważ całe moje ubranie było mokre. Pomachałem głową, a woda na moich włosach rozbryzgała się dookoła. 

- Coś ty taki mokry? - usłyszałem Tobio za sobą i od razu się odwróciłem. 

Składał swoją parasolkę, a po chwili wsunął ją w materiał, który ochraniał jego rzeczy przed wodą. Wydymałem usta zazdrosny, że on nie był wcale, a wcale mokry. 

- Ten płaszcz ma tylko w nazwie 'przeciwdeszczowy'. 

Odwrócił głowę w bok i prychnął, zasłaniając twarz dłonią. Po chwili spojrzał mi w oczy i z poważną miną oświadczył:

- Przykro mi. 

- Nie kłam! - krzyknąłem, zwracając uwagę kilku uczniów na nas. 

- Przebierz się w dres, bo się przeziębisz w tym. - Jego słowa były prawie prorocze, ponieważ od razu kichnąłem. - Na zdrowie. - mruknął i potargał moje włosy. - Ale mokry jesteś... - Zrobił zniesmaczoną minę. 

Wbiłem mu dłoń w brzuch zły na niego, a on zgiął się w pół z bólu. Uśmiechnąłem się triumfalnie i poszedłem się przebrać przed lekcjami, tak jak mi powiedział. 

Lekcje szybko minęły i przyszedł czas treningu. Cały czas padał deszcz i raczej nie zapowiadało się, żeby wyszło słońce. Rozgrzaliśmy się szybko całą drużyną i rozpoczęliśmy grę. Po każdym zdobytym punkcie przeze mnie i Tobio, przybijaliśmy sobie piątkę. Wcześniej tego nie zauważyłem, ale niektórzy posyłali nam spojrzenia. Nie wiedziałem co się za nimi kryło. Nie robiliśmy nic dziwnego. Tanaka się wygadał? 

Gdy tylko to przyszło mi do głowy, przestałem trafiać piłki wystawione mi przez Kageyamę, przez co on się na mnie bardzo złościł. 

- Zróbmy sobie krótką przerwę! - oznajmił Daichi, gdy zepsułem całą masę piłek. 

- Idziemy. - powiedział Kageyama i złapał mnie za tył mojej koszulki, ciągnąc za sobą na bok, z dala od innych. 

- Zauważyłeś to? - spytał cicho.  - Te spojrzenia. - dodał po chwili. 

Kiwnąłem głową, ale dla pewności, żeby wiedział, wyszeptałem cicho 'tak'. 

- Nie wiem czy Tanaka się wygadał, ale wydaje mi się, że część z nich już i tak o nas wie. - podsumował aktualną sytuację. 

Spuściłem głowę, czując lekki ból w klatce piersiowej. Czy na pewno wiedzą, czy tylko podejrzewają? Czy na pewno o to chodzi? 

Nagle przy nas pojawił się kapitan z Sugawarą. 

- Porwę go na chwilę. - Koshi uśmiechnął się do Tobio i zabrał mnie ze sobą, zostawiając Kageyamę z Sawamurą. 

Znaleźliśmy się na dwóch końcach sali. Kageyama wyglądał na zaskoczonego, więc zacząłem się zastanawiać o co chodzi. 

- Hinata, masz mi powiedzieć prawdę. - zaczął Suga, kładąc swoje dłonie na moich ramionach. 

Od razu odwróciłem wzrok od czarnowłosego, skupiając swoją uwagę na chłopaku przede mną. Spojrzałem mu wprost w oczy i choć mówią, że oczy to odzwierciedlenie duszy, nie wiedziałem jakie pytanie mógł mi zadać. 

- Czy ty i Kageyama się umawiacie? 

Otworzyłem szeroko oczy. Automatycznie przeniosłem wzrok na Tanakę, który stał kilka kroków od nas. Obiecał nam...





The Brightness of Sun // KAGEHINAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz