Otworzyłam oczy. Było jasno, bardzo jasno. Zaczęłam mrugać, aby przyzwyczaić się do światła. Nie byłam w swoim łóżku i nie miałam na sobie moich ulubionych dresów. Byłam w szpitalu. Nagle usłyszałam głośne pikanie, chciałam się podnieść, ale nie miałam siły i uniemożliwiało mi to pierdylion cienkich kabelków we wszystkich możliwych kolorach. Zaczęłam się nerwowo rozglądać, kiedy poczułam jak ktoś złapał mnie za rękę. Ten ktoś to był mój starszy brat. Posłałam mu nerwowe, pytające spojrzenie, kiedy on podszedł bliżej kładąc moją głowę spowrotem na poduszce. Gładził mój policzek dopóki mój oddech się nie wyrównał i usiadł koło mnie nadal zaciskając moją rękę w swojej.
Siedzieliśmy tak w ciszy przez dobre 10 minut więc postanowiłam ją przerwać.- O-Olivier, co się stało? - zapytałam zachrypniętym głosem, bo w moich ustach było sucho jak na pustyni.
- Miałaś wypadek. Potrącił cię samochód na szkolnym parkingu. Masz złamaną lewą rękę, lekki wstrząs mózgu i cała jesteś poobijana. Przywieźliśmy cię do szpitala razem z Mikołajem, ale on musiał odrazu wracać do domu, kazał cię pozdrowić - spojrzał na mnie swoimi ciemnozielonymi przerażonymi i pełnymi współczucia oczami. - Twój stan jest stabilny, musisz zostać tutaj tydzień na obserwacji, a do pływania będziesz mogła wrócić jak dobrze pójdzie za pięć miesięcy.
Byłam przerażona. Tydzień w szpitalu. Daj Boże, żeby tylko pięć miesiący bez pływania. To jakis żart? Miałam ochotę wybuchnąć płaczem, ale nie chciałam tego robić teraz, kiedy Olivier siedział obok. Wiedziałam, że się martwi, ale nie musiał bardziej.
- Może przeżyje - prychnęłam sztucznie się uśmiechając. - Kto prowadził ten samochód? - spojrzałam poważnie na Oliviera, patrząc jak jego wyraz twarzy zmienia się z troskliwego brata na bardzo wkurzonego brata. Zaczęłam bać się odpowiedzi widząc jego wzrok.
- Powiedz mi do cholery kto to był! - zapytałam raz jeszcze trochę głośniej.
- Kevin. Kevin prowadził samochód, który cię potrącił. - spojrzał na mnie i odrazu spuścił głowę kierując wzrok na swoje ręce, które po chwili oparł na kolanach.
Do mnie ta informacja jeszcze nie dotarła. Musiałam to przetrawić. Przemyśleć. Najlepiej się z tym przespać. Uspokajało mnie w głębi duszy to, że napewno nie zrobił tego naumyślnie.Kevin to najlepszy przyjaciel mojego starszego brata. Znają się od małego. Nie ma dnia, którego by się nie spotkali chociażby na chwilę, aby pogadać. Byli nierozłączni i zawsze obydwoje mogli na siebie liczyć. Kevin był u nas praktycznie codziennie. Zawsze lubiłam z nim żartować i nawzajem się przedrzeźnialiśmy. Często, gdy przychodził straszył mnie w moim pokoju. Wiedział, że tego nienawidzę, dlatego to robił. Na każde urodziny dostawaliśmy od niego z Cody'im po czekoladzie ja w gratisie otrzymywałam jeszcze zabawną kartkę urodzinową. Do tej pory je zbieram, a on żyje w przekonaniu, że londują w koszu. Trzymam je w czerwonym pudełku z kokardką, które dostałam kiedyś od mamy. Właśnie przez to, że bywał u nas tak często miałam z nim prawie tak dobry kontakt jak on z Olivierem. Z Cody'im również się dogadywał, ale mój bliźniak miał swój świat. Chyba tak jak każdy z nas.
Każdy z nas ma swój własny świat i patrzy na niego z innej perspektywy.
- A gdzie rodzice? Gdzie Cody? Co z Kevinem? - po długiej ciszy odpaliłam się zadając tysiąc pytań na minutę. - Odpowiedz mi, proszę. - powiedziałam już zdecydowanie spokojniej ledwo powstrzymując łzy cisnące mi się do oczu z powodu przypływu zbyt wielu emocji na raz.
- Meg, spokojnie, rodzice pojechali do domu byli tutaj całą noc. Dałem im już znać, że się obudziłaś i przyjadą po południu. Cody jest na korytarzu i rozmawia z Kevinem, zaraz ich zawołam. - powiedział chyba najspokojniej jak potrafił ściskając mocniej moją rękę.
CZYTASZ
My older brother's best friend
FanfictionŻeby zobaczyć tęczę, musisz przetrwać burzę. Żeby zobaczyć jej piękny uśmiech, musisz najpierw otrzeć jej łzy. Czemu ty się zła godzino z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś, a więc musisz minąć. Miniesz, a więc to jest piękne. Uśmiechnięci w...