Następnego dnia, Yahaba przyszedł wcześniej do szkoły i czekał na kapitana drużyny przy bramie wjazdowej. Gdy tylko brunet zbliżył się wraz z znudzonym czarnowłosym, od razu do nich podszedł.
- Musimy pogadać - oświadczył, a następnie chwycił rozgrywającego za nadgarstek i pociągnął zostawiając za sobą zdzwionego vicekapitana. Kiedy w końcu doszli do mało zaludnionego miejsca, Yahaba zatrzymał się i odwrócił do niego - potrzebuję pomocy - rzucił prosto z mostu z poważną miną.
- Hej, co się stało? Coś z twoimi ranami? - zmartwił się kapitan zaczynając przyglądać się mu bardziej.
- Nie, to nie to - jasnowłosy pokręcił głową zaprzeczalnie - słyszałem od Makkiego, że to ty pomogłeś mu z Mattsunem.
- No tak... - odpowiedział niepewnie starszy - co w związku z tym?
- Chodzi o to, że lubię Kyotaniego - jego policzki poróżowiały - i widzę, że raczej oddaje moje uczucia ale nie chce się przyznać... Chciałem cię prosić o pomoc bo może wiesz jak zrobić żeby ten grymaśny dzieciak w końcu wyznał mi uczucia - usta Oikawy uniosły się tworząc wielki uśmiech.
- Czyżby mój ukochany Yahaba-chan stracił cierpliwość dla wściekłego psa-chana?
- Tak tak, dokuczaj ile chcesz ale pomożesz mi? - warknął zirytowany chłopak.
- Mój drogi, ja tu widzę tylko jedno, proste rozwiązanie - Oikawa przeczesał z pewnością siebie włosy i uśmiechnął się jeszcze szerzej widząc niecierpliwe spojrzenie młodszego - zazdrość.
- Huh? Jak niby to ma zadziałać? Tylko się zdenerwuje.
- Oj Yahaba, Yahaba. Gdy zobaczy, że ktoś może cię zabrać od niego. Odważy się i wyzna ci miłość abyś należał do niego. Dobrze wiesz jak bardzo wściekły pies-chan przywiązuje uwagę do swoich rzeczy i nie pozwala ich dotknąć.
- Ugh.. dobra, czaję...Mam sprawić żeby był zazdrosny... ale jak? - powiedział zmieszany.
- Nie przejmuj się, twój najwspanialszy kapitan oczywiście pomoże ci z tym problemem miłosnym - siatkarz objął ręką młodszego i zaczął iść w stronę klas drugoklasistów - Wściekły pies-chan zawsze czeka na ciebie pod twoją klasą, prawda?
- Skąd ty to wiesz? - zapytał zdezorientowany Yahaba.
- Mam swoje sposoby - chłopak puścił mu oczko po czym skręcili w główny korytarz gdzie mogli już zobaczyć charakterystyczne włosy. Rozgrywający czuł intensywny wzrok skrzydłowego. Najchętniej odsunąłby się od Oikawy i był bliżej Kyotaniego lecz nie mógł tego zrobić, musiał wytrzymać aby potem mieć go całego dla siebie - Cześć wściekły pies-chan! - kapitan odezwał się jako pierwszy sprawiając, że obaj drugoklasiści spojrzeli na niego.
- Co tu robisz? Nie powinieneś latać za Iwaizumim jak zagubiony szczeniaczek? - warknął chłopak na co siatkarz posłał mu jedynie wredny uśmiech.
- Przyszedłem tylko aby odprowadzić mojego ulubionego ucznia, Yahaba-chan pamiętaj żeby nie spóźnić się na przerwę obiadową. Będę czekał na dachu - brunet puścił oczko młodszemu po czym razem z dzwonkiem odszedł od dwójki siatkarzy. Kyotani miał coś właśnie powiedzieć gdy drugi chłopak już zniknął za drzwiami klasy matematycznej.
Na przerwie obiadowej tak jak powiedział mu kapitan, Yahaba poszedł na dach. Zastał tam Oikawę mielącego swój mleczny chleb. Drugo klasista usiadł obok niego i wyciągnął swoje jedzenie.
- I jak? - spytał z uśmieszkiem brunet.
- Patrzył się na mnie jak idę na dach.
- Znakomicie, za to ja niestety szukałem Iwa-chana aby powiedzieć mu, że mam z kim jeść więc nie musi ze mną iść na dach ale niestety natknąłem się na Makkiego i Mattsuna którzy zjadali sobie twarze w składziku - chłopaka przeszły dreszcze na samą myśl, a usta wykrzywiły się w grymas zdegustowania na co drugi jedynie się zaśmiał. Po tym, zaczęli rozmawiać o przeróżnych rzeczach jedząc wspólnie obiad. Kiedy dzwonek zadzwonił, Oikawa odprowadził chłopaka pod klasę oczywiście nie przejmując się barierą osobistą.
Kiedy lekcje minęły, Yahaba wychodząc z klasy spotkał Kyotaniego. Było to zaskakujące, ponieważ droga z jego klasy do tej trwała z 2 minuty a chłopak zmaterializował się tam od razu po dzwonku.
- Yahaba... - zaczął mówić ale przerwał mu krzyczący Oikawa zmierzający w ich stronę.
- Yahoo! Yahaba-chan! Chodźmy razem na trening! - krzyknął z uśmiechem na co skrzydłowy zacisnął zęby zabijając starszego wzrokiem - uważaj wściekły pies-chan bo ci te zmarszczki na zawsze zostaną - zaśmiał się po czym pociągnął zdezorientowanego siatkarza za sobą. Kyotani patrząc jak odchodzą, zacisnął pięści po czym powoli ruszył na salę.
Na treningu każdy mógł wyczuć groźną aurę Kyotaniego przez co nawet nie próbowali się do niego zbliżać. Aktualnie Oikawa uczył Yahabę serwować z wyskoku oczywiście przełamując każdą barierę komfortu za to skrzydłowy stał w rogu sali wlepiając w nich swój zabójczy wzrok. Po chwili zawołał Iwaizumiego, który akurat przechodził obok.
- Oi! Iwaizumi-san. Weź swojego chłoptasia i naucz go żeby tak wszystkich nie obmacywał - warknął na co czarnowłosy jedynie uniósł brew.
- Po pierwsze, nie jest moim chłoptasiem. Po drugie, to nie mój problem - wzruszył ramionami i odszedł. Każdy wiedział, że jedynie Iwaizumi mógł tak odpowiedzieć bez pięści na twarzy, ponieważ czy Kyotani chciał czy nie chciał, był jedynym członkiem, którego szanował. Stał jeszcze chwilę wypalając wzrokiem dziurę w głowię Oikawy lecz nic to nie dało. W końcu nie wytrzymał i podszedł do nich. Cała sala ucichła, wzrok każdego był skierowany na trójkę siatkarzy, ponieważ po reakcjach chłopaka dobrze wiedzieli co się święci. Żółtowłosy podszedł do nich i złapał Yahabę za rękę przyciągając go bliżej do siebie - Przestań kłaść te brudne łapska na nim! - warknął.
- A co? Nie mogę? - Oikawa uśmiechnął się wrednie.
- Właśnie, nie może? - powtórzył Yahaba z niewinnym głosem i wzrokiem wlepionym w skrzydłowego.
- Musimy pogadać - warknął i pociągnął bruneta do pokoju klubowego trzaskając za sobą drzwiami.
- Więc o czym.. - rozgrywający nie zdążył dokończyć, ponieważ był już przybity do ściany, a zimne usta Kyotaniego wylądowały na jego. Yahaba uwielbiał ten chłód, tak sobie właśnie to wyobrażał kiedy spoglądał na usta chłopaka. Brunet przymknął oczy oddając chętnie pocałunek, po chwili jednak żółtowłosy się odsunął - jesteś mój, rozumiesz? - szepnął na co Yahaba posłał mu zadowolony uśmieszek.
- Kręci mnie gdy jesteś taki władczy - szepnął na co w odpowiedzi znów poczuł te zimne usta, z początku łagodny pocałunek przerodził się w gorącą sesję. Kiedy zabrakło im oddechów, Kyotani zjechał pocałunkami na szczękę, a następnie szyję chłopaka. Yahaba jedynie odchylił głowę w bok dając mu więcej miejsca do popisu cicho pomrukując. Siatkarz uśmiechnął się pod nosem i zassał się na słodkiej skórze rozgrywającego tworząc fioletowy ślad - uh.. Kyotani..- jęknął cicho chłopak wplatając ręce w krótkie włosy tego drugiego. Po dobrych 10 minutach w końcu oderwali się od siebie i wrócili na salę. wszyscy wpatrywali się w nich - co? - spytał niczego nieświadomy Yahaba.
- Widzę że wściekły pies-chan już zaznaczył swój teren, huh? - Oikawa uśmiechnął się cwanie na co brunet zrobił się czerwony i szybko zakrył ręką szyję. Za to skrzydłowy jedynie prychnął pod nosem i złapał chłopaka za talię przyciągając go bardziej do siebie.
- Jest mój - warknął - więc wara od niego, jak jeszcze raz zobaczę cię obmacującego go to ci wyrwę te rączki, jasne? - kapitan jedynie uniósł ręce do góry.
- Tu mam rączki, spokojnie. Nie ma potrzeby na zwracanie się ku przemocy. Poza tym Iwa-chan mnie uratuje.
- Wcale nie - mruknął Iwaizumi idąc w stronę składziku aby odłożyć piłki.
- Iwa- chaaaan! - jęknął Oikawa podążając za nim na co cała drużyna uśmiechnęła się lekko.
- Mówiłem ci, że Oikawa pomoże - Makki puścił oczko do Yahaby.
- O dziwo muszę przyznać rację - odpowiedział rozgrywający z lekkim uśmiechem.
- Yahabaaa powystawiaj mi, jesteś mi to winien za całodniowe unikanie mnie i robienie maślanych oczu to Crappykawy - jęknął mu do ucha Kyotani na co chłopak jedynie zachichotał i zaczął wystawiać swojemu nowemu chłopakowi.
CZYTASZ
What about you?
FanfictionOikawa, pomaga przyjacielowi wyznać uczucia do jego crasha nagle zmieniając się w magiczną swatkę dla swoich kolegów z drużyny. Lecz co z jego życiem miłosnym? Kto pomoże jemu z szybko bijącym sercem w stronę tylko jednej osoby, którą tak dobrze zna...