There for you

1K 58 100
                                    

- Dapples and greys, pintos and bays

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


- Dapples and greys, pintos and bays... All the pretty little horses... - śpiewała delikatnie, lecz mimo to pieszcząca bębenki pieśń nie potrafiła teraz ukoić nerwów blondwłosego słuchacza, jak miała w zwyczaju. Bowiem każde kolejne słowo dzwoniło boleśnie w jego głowie, a odżywające powoli wspomnienie zaciskało się niemiłosiernie wokół jego serca, niczym wygłodniały wąż boa, jedynie czekający, by zatopić kły w jego wiotkim ciele.

- Way down yonder in the meadow... Poor little baby, crying "mama"... - mimowolnie poruszał ustami w rytmie narzuconym przez kobietę, a wraz z dźwiękiem ostatniego słowa, poczuł mocne ukłucie i słabość w kogach, jakby trucizna beznogiego jaszczura zaczęła z wolna rozchodzić się po jego organizmie.

Wszystko zaczynało się ze sobą kleić. Jej zszokowany wzrok, przy powitaniu, dziwne zachowanie podczas kolacji i ta nadzwyczajna czułość i troska zupełnie znikąd.

Oczywiście, mogłaby być zwyczajnie miłą i dobrze wychowaną kobietą, ale ta piosenka nie mogła być przypadkiem. Cha Yuri nie była zwyczajną, miłą kobietą, choć tak dobrze ją grała. Była kimś znacznie więcej, a Jimin sam nie do końca wiedział czy aby na pewno chce się dowiedzieć kim, choć podświadomie doskonale znał odpowiedź.

Co chwilę unosił i opuszczał spoconą z nerwów dłoń, uparcie kłócąc się z własnymi myślami. Z jednej strony czuł, że ten krok nie prowadzi do niczego dobrego. Miał ochotę szczypać się po ramionach i kopać po kostkach, byleby nie drążyć tematu.

W końcu od tak dawna nie czuł się równie spokojny i szczęśliwy. Jednak z drugiej, dobrze wiedział, że pomimo wątpliwości ostatecznie i tak nie pozwoli sobie tego zignorować. I choćby jego ciało, myśli i zdrowy rozsądek krzyczały "nie", on nadal posłuchałby cichego szeptu, ciągnącego go do środka niczym ledwo widoczna niteczka zawiązana na małym palcu.

- Hej, wszystko w porządku? - zapytał Jungkook, kładąc dłoń na ramieniu blondyna, od razu wyczuwając spięcie jego mięśni. Zupełnie jakby pod jego ręką nie spoczywał człowiek, a raczej mocno realistyczna figura woskowa. - A tobie co znowu... Nie gadaj, że mamy ducha na chacie - zaśmiał się, szturchając go zaczepnie w ramię. - Mam zadzwonić po duchołapa? - przebiegł chłodnymi palcami po karku mężczyzny, zwijając się przy tym ze śmiechu. - UUUuuuUUUuu - imitował odgłosy ducha, lecz zauważywszy, iż Jimin przez ten czas ani drgnął, przerwał.

Miał zamiar zapytać czy coś się stało, lecz przerwało mu ciche skrzypnięcie drzwi, a gdy zza nich wyłoniła się pani Cha. Zaciskała zęby, by przypadkiem nie zbudzić śpiących już słodko dziewczynek i mrużyła oczy na spotkanie ze światłem korytarza. Natomiast Jimin, jeszcze przed chwilą w szampańskim nastroju, na jej widok spiął się jeszcze bardziej, a nawet zaczął lekko dygotać.

Blondyn przyjrzał się wtedy bardzo uważnie owej kobiecie i choć w prawdzie wyglądała tak samo, dla niego stała się nagle całkiem obca. Czuł się jakby właśnie obejrzał najpiękniejszy spektakl kukiełkowy, tylko po to, by za chwilę cała magia wyparowała wraz z ulubionymi marionetkami opadającymi bezwładnie na ziemię, okazalszy się jedynie kawałkiem drewna w rękach aktorów. A wykrzywione w karykaturalnie szerokich uśmiechach twarze lalek momentalnie przestały być ciepłe i przyjazne. Przypominały bardziej postacie z horroru, który będzie nawiedzał jego sny przez wiele kolejnych nocy.

There for u {Jikook}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz