Rozdział ognia

512 58 9
                                    

Wokół było bardzo gorąco. Jak wiadomo, niebieski ogień był gorszy od tego czerwonego, a Todoroki i Bakugo stali właśnie w jego płomieniach. Gotowali się (nie dosłownie, po prostu mocno się pocili jak na ten moment) i widząc złoczyńców zaczęli wymyślać oddzielnie plan, w jaki sposób ich pokonać. Nie byli teraz w pracy, ale bohater nigdy nie ma przerwy na odpoczynek, szczególnie jeśli coś złego dzieje się w jego towarzystwie. Obecność tak dużej liczby gości na weselu utrudniała im wiele. Na razie poza altanką nie ma nic innego, co przeciwnicy zniszczyli. W każdej chwili mogli też zaatakować ludzi, a byłaby najgorsza z możliwości.

- Nie myślałem, że was obu tu spotkam... - odezwał się Izuku do dwójki bohaterów stojących w kole z ognia. Z daleka nie dało się wyraźnie zobaczyć, ale trzymał w zębach patyczek od lizaka. Samego cukierka mogło już nie być. - Powiedzcie, kto brał ślub? Niestety nie dostałem takiej informacji.

- Nie powiemy ci!

- Szkoda... Chciałem pogratulować młodej parze.

- Izukuś, możesz iść i zrobić to przy wszystkich~

- Dobry pomysł, Toga! Dabi, zajmiesz się nimi? Nie przypal ich tylko~

Jeden ze złoczyńców mruknął pod nosem, a reszta go zostawiła. Poszli w stronę sali weselnej, prawdopodobnie mając złe plany względem wszystkich znajdujących się tam osób. Mężczyzna, który został i z którym Todoroki już raz walczył stał w miejscu, cały czas obserwując swoich więźniów. Jego milczenie było niepokojące.

- Bakugo... Musimy coś zrobić.

- Myślisz, że nie wiem? Wokół mamy ogień, a jeśli się sprzeciwimy, ktoś może ucierpieć. Nie mam na myśli tylko nas.

- Chyba mam pomysł... - Shoto podszedł bliżej blondyna, mówiąc mu po cicho ich plan. Wydawał się bez sensu, ale lepszego nie mieli. Musieli spróbować. - Na mój znak wystrzel mnie w jego stronę.

- Heh... Ciekawe skąd włączyło ci się zdrowe myślenie.

- Przymknijcie się - powiedział do nich Dabi, powiększając ich "klatkę" zrobioną z ognia. Pot lecący z bohaterów zwiększał swoje dawki, a to było mocną stroną jednego z nich. Bakugo jednak nie chciał samoistnie wybuchnąć, oddalił się na środek w obawie, że nie opanuje swojej mocy. Czuł się jak w piekarniku.

Todoroki miał plan. Był głupi, ponieważ zakładał w głównej mierze, że dzięki swojej prawej stronie zamrozi przynajmniej kawałek ognia, dzięki czemu obaj się stąd wydostaną. Potem Bakugo rzuci kolorowowłosym w złoczyńcę, co powinno zniwelować resztę ognia. Z wytwarzaniem lodu miał jednak problem. Lód od razu topniał, ogień był zbyt potężny, żeby zimno mogło pozostać sobą dłużej niż kilka sekund. Mieli w ten sposób przechlapane. Możliwym było, że ich plan się nie uda.

To była dosłownie sekunda. W stronę koła z ognia natarła wielka fala wody i dzięki niej niebieskie płomienie zniknęły, a bohaterowie i ten jeden złoczyńca byli cali mokrzy. Todoroki swoją lewą stroną wysuszył się w mgnieniu oka (to samo zrobił złoczyńca, ale widać było, że nie udało mu się to tak dobrze, jak Shoto), a Bakugo w dalszym ciągu był przemoczony. W sumie wolał to, niż upieczenie się w ogniu niczym mięso.

- Jakim prawem przerywasz moje wymarzone wesele, złoczyńco?! Wiesz, że zamówienie tego miejsca było nie lada wyzwaniem?! - pani kabaczek, czyli świeżo upieczona żona zaczęła podchodzić do trójki mężczyzn. Co jakiś czas obcasy zapadały jej się w trawie, co wkurzyło ją na tyle, że postanowiła je zdjąć i rzucić w Dabiego, który spalił je na popiół. Ich kobiecie akurat żal nie było. Męczyła się z nimi od samego rana i dopiero teraz jej nogi zaznały ukojenia.

- Co z gośćmi na przyjęciu?!

- Inni bohaterowie już zaczęli walkę z pozostałymi złoczyńcami! Naszym zadaniem jest teraz zatrzymanie tego tu!

Miss Water ruszyła na przeciwnika szarżą. Nie miała na sobie butów, więc była szybsza, ale złoczyńca, z którym zamierzała walczyć był szybszy. Gdy bohaterka do niego podbiegła, wycelował w nią dużą ilością niebieskiego ognia. Wydawać by się mogło, że panna młoda została spalona, jednak tak nie było. Dzięki strumieniowi wody poleciała do góry, unikając ognia. Deszcz oblał Dabiego, sprawiając, że nie był w stanie na mokro oddać ataku. Dawał radę to robić jedynie w mniejszych ilościach.

- Bakugo, pomóż mi! Todoroki może się wycofać! - krzyknęła do młodszych kolegów, na co obaj się posłuchali i rozdzielili. Blondyn dotarł do kobiety, pomagając spętać tego złoczyńcę, a Shoto miał zamiar pomóc pozostałym.

Już z daleka widział rozgrywaną na tym weselu rzeź. Goście, którzy nie byli bohaterami zawodowo próbowali obronić się swoimi darami w dość nieumiejętny sposób, co kończyło się ranami. Todoroki pomagał tym, którzy byli najbardziej zagrożeni, zamrażając tych złoczyńców z najbardziej śmiertelnymi darami. Nie powinien czegoś takiego robić, jednak nie miał wyboru. Albo życia złoczyńców, albo życia niczego winnych obywateli.

Nagle Todoroki został powalony przez niezidentyfikowaną siłę. Twarz miał przyciśniętą do podłogi, a stojący nad nim złoczyńca emanował dużego pokładu siłą. Nie mogąc zobaczyć, kto nad nim stoi spróbował podpalić stopę przeciwnika, jednak nie zdążył, gdyż został odwrócony na plecy. Dzięki temu zobaczył nad sobą Izuku. Uśmiechał się, a nad nim pojawiały się pojedyńcze smugi ognia.

- Witaj~ Postanowiłeś zostawić przyjaciół, żeby umarli? To jest mało bohaterskie.

- Nie zostawiłem ich! Świetnie sobie radzą! Dlaczego nas zaatakowaliście?! - Shoto próbował się wyrwać. Zielonowłosy przyciskał mu ręce do ziemi mocno, a siła, którą posiadał bohater chyba nie wystarczyła do uwolnienia się. Mimo to musiał próbować.

- Dlaczego? Hm... Jest wesele, prawda? Przyszliśmy z błogosławieństwem~

Zielonooki zniżył się do twarzy Shoto, pokazując mu szereg białych zębów. Otworzył buzię, wyglądając jakby miał zamiar go zjeść. Leżący bohater przeraził się i nie był w stanie zareagować (głównie dlatego, że atakował go Izuku, z którego jeszcze noe do końca zrezygnował). Pogodził się ze swoim losem.

Wtem, rozbrzmiał pewien łoskot. Usłyszany hałas spowodował, że obaj odwrócili swoje głowy w prawą stronę. Zobaczyli tam poobijaną Yaoyorozu, celującą do Midoriyi strzelbą z rakietą. Bez zawahania odpaliła ją, odrzucając zielonowłosego daleko w tył na jedną z kolumn podtrzymującą dach budynku. Nie połamała się, jednak w jakimś stopniu ten ruch ją uszkodził.

- Todoroki, nic ci nie jest?! - Momo popędziła do wyższego, pomagając mu wstać. Wcześniej wyrzuciła na bok swoją broń, tworząc ze swojego ramienia apteczkę ze wszystkim, co powinno się w niej znajdować. Zaczęła go opatrywać, ponieważ był lekko oparzony od wcześniejszych ataków.

- Nie przejmuj się mną, trzeba pomóc innym!

- Ale...

Przed oczami Todorokiego mignęło zielone światło. Momo odleciała do tyłu uderzona przez Deku, którego wzrok zmienił się w szaleńczy. Todoroki spojrzał na Izuku. Powoli odwracał się w jego stronę, już się nie uśmiechając jak zdrowa na umyśle osoba. Z jego ust leciała krew, ale to nie przeszkadzało zielonowłosemu. Wytarł ją, a następnie splunął tym, co miał jeszcze w środku jamy ustnej.

- Powinieneś lepiej dobierać sobie znajomych... Trochę mnie połamała.

- Więc ja sprawię, że reszta twoich kości będzie taka sama! - rozległ się donośny krzyk, a zaraz potem spod podłogi ktoś wyszedł. Uderzył on Izuku z pięści. - Ach, zapomniałem powiedzieć, że przybyłem!

Pojawienie się dawnego senpaia ze szkoły, Mirio Togaty o pseudonimie Lemillion zwiastowało całkowitą zmianę obecnej sytuacji.

The Dead Me // Villain Deku AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz