Ale i tak przysysam się do kieliszka.
- Nie lubię mojego domu, nie lubię wspomnień z nim związanych, nie lubię mojego życia z Michałem. - Mruczę. - Adam jest inny. - Macham rękami, chcąc zobrazować to wszystko co mam w głowie. - On pachnie tak ładnie i uśmiecha się. Nawet gdy się wścieka nie wrzeszczy i nie zabiera mi mojej przestrzeni. Wtedy mnie przytulał, a byłam całkiem pijana i zaniósł mnie do łóżka. - Chaos panuje w mojej duszy na te wszystkie wspomnienia. On całuje z taką czułością. - On mnie całuje, wszędzie. Nigdy nie nazywa mnie brzydko, dla niego nie jestem tylko cipą. - Te ostatnie słowo wypluwam i cała zawartość żołądka podchodzi mi do gardła. Zrywam się i pędzę do łazienki. Moje ramiona tulą porcelanę kiedy wszystko ze mnie wyrywa się na zewnątrz. Czyjeś dłonie delikatnie odgarniają mi włosy z twarzy, zaczynam szlochać bo zbyt wiele pamiętam. Te ciąże stracone na podłodze łazienki. To jak nigdy nie pozwalał mi wyzdrowieć do końca bo on miał swoje potrzeby, to jak chorowałam bo zaraził mnie jakimś świństwem, którego nazwy nawet nie pamiętam i ludzie plotkowali za moimi plecami. Te wszystkie wrzaski kiedy był pijany, jego kary. Myjka pojawia się na mojej buzi i delikatnie ociera wszystkie wydzieliny. Jestem bałaganem.
- Już, kochanie uspokój się. - Mrugam oczami zaszokowana tym głosem, Adam marszczy brwi wyraźnie zdenerwowany. - Nie mogę patrzeć na twoje łzy.
Jak inna jest ta postawa. Michał kochał jak płaczę, uwielbiał mnie doprowadzać do łez swoim postępowaniem gdy zostawaliśmy sami. Kiedyś próbowałam się poskarżyć matce to powiedziała, że jestem idiotką.
- Zaciśnij zęby i zamknij oczy. Skończy i pójdzie. Masz dobrego męża, zresztą było sobie dupy o bruk nie wycierać jak chciałaś być lepiej traktowana. Miałaś iść na studia, a ty co? Zmarnowałaś sobie życie to radź sobie z tym. Ja nie mam w stosunku do ciebie żadnych zobowiązań. Masz swoją rodzinę i nie przychodź tu sama. - Wypchnęła mnie za drzwi i zatrzasnęła je. Nigdy więcej z nikim o moim życiu nie rozmawiałam. Zero skarg. Każde przykre zdarzenie wyrzucałam z głowy i starałam się zaczynać dni z czystą głową i bez żalu. Co nie znaczyło, że byłam miła dla mojego męża. Nie. Stałam się obojętna. Takie pretensje jak tamtego poniedziałku gdy zginął zdarzały się mi nader rzadko.
Dla niego byłam pewnie spełnieniem marzeń o małej grzecznej żoneczce, dla siebie byłam martwa jak cholerne zombie bez duszy. Przez ostatni rok pozwoliłam samej sobie się odrodzić i zobaczyć świat kolorowym a nie szarym. Bałam się, tak cholernie się bałam, że Adam sprawi, że kolory znikną. Bo przecież za czasów gdy zaczynałam się spotykać z moim mężem był prawie idealny. Zawsze kochany, czuły i ciepły. Rozpieszczał mnie, czułam się kochana. Nigdy bym nie uwierzyła, że tak się zmieni.
Teraz patrzyłam w ciepłe oczy Adasia i zastanawiałam się jak daleko powinnam od niego i tego co czuję, uciec? Pogłaskał z czułością moją twarz uśmiechając się delikatnie.
- Zaszkodziło ci? - Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się o co mu chodzi. Nie byłam zbyt pijana, prawdę mówiąc nie czułam nawet tego delikatnego mrowienia jakie daje alkohol.
- Nie. - Podniosłam się na nogi i skrupulatnie spłukałam toaletę. - To tylko wspomnienia. - Podszedł do mnie i otulił mnie ramionami od tyłu. Widziałam te zmartwione spojrzenie, ten smutek w kształcie jego pełnych ust. Znałam każdą minę jaką robił, w końcu spędziliśmy ze sobą długie miesiące. To był cholernie dobry człowiek, nie raz rozmawiał ze mną o zdarzeniach jakie musiał ocenić w swojej pracy. Jego świat nie był czarno-biały, rozumiał ludzi i zdarzenia jakie sprawiały, że ładowali się w kiepskie sytuacje. Bo tak naprawdę tych kompletnie złych ludzi było nie tak wielu w tej okolicy.
- Chciałbym, żebyś już o nim nie myślała. Chciałbym zabrać ci z głowy wszystkie te złe wspomnienia i zastąpić dobrymi. - Złapałam jego dłonie i zacisnęłam na nich palce.
- Ja już nigdy nie wyjdę za mąż.- Mówię mu bez ogródek. - Nigdy nie pozwolę nikomu mieć nad sobą władzy. - Spodziewam się awantury a on się tylko uśmiecha.
- To będziemy żyli na kocią łapę i szokowali całą okolicę. - Odpowiada mi z szerokim uśmiechem. - Dla mnie nie ma znaczenia żaden papier, bo wiem jak bardzo uczciwą kobietą jesteś i nigdy mnie nie oszukasz ani nie zdradzisz. - W jego głosie jest taka pewność, że mnie szokuje. - Wiem też, że jestem z tobą bezgranicznie szczęśliwy. - Szepcze mi to na ucho. - Powiedziałbym, że cię k... - Zatykam mu usta i patrzę twardo w oczy.
- Nigdy nie używaj do mnie tych słów. One mi się strasznie źle kojarzą. - Widzę zmianę w jego oczach i tą znajomą chęć mordu, te spojrzenie widziałam tylko raz. Wtedy gdy jego brat zadzwonił z wieściami, że żona go opuściła wraz z dziećmi. Potem pojawia się zrozumienie.
- Jeżeli ci je powiem w innych językach to nie będzie to samo prawda? Nauczę się tego w każdym jaki znajdę. - Obiecuje mi. To wszystko jest za wcześnie i za poważnie. Kręcę głową, on uśmiecha się. - Chodź mam dla ciebie niespodziankę. To być może rozwiąże nasze problemy. Chłopcy już poszli na górę. - Tłumaczy mi. Teraz do mnie coś dociera.
- Kiedy ty tam wszedłeś? - Pytam.
- Zanim zaczęliście rozmawiać. Grześ mnie o to prosił bo martwił się, że spieprzymy sprawę. Tak to dokładnie określił. Może jednak ten facet nie ma złych intencji. - Burczy na końcu.
- On i złe intencje? To jeden z niewielu dobrych ludzi jakich ja znam. - Odpowiadam mu, kiedy pomaga mi ubrać kurtkę.
- Chyba jestem trochę zazdrosny. - Przyznaje niechętnie. Odwracam się i patrzę mu w oczy.
- Adam ja już miałam faceta zazdrośnika i sadystę psychicznego, drugiego nie potrzebuję. Przemyśl sobie to. - Oznajmiam mu. I teraz to do mnie dociera, że nigdy nie byłam tak otwarta do niego. Łapie mnie za ramiona i odwraca do siebie. Pochyla głowę i zagląda mi w twarz.
- Przepraszam, umówmy się, że nigdy więcej zazdrości, ale mam jeden warunek. Musisz ze mną rozmawiać i mówić mi gdzie robię błędy. I jeszcze jedno kochanie, to nie jest na jakiś czas, to jest na zawsze i tak mam zamiar to traktować z papierem czy bez, dla mnie ta mała dziewczynka jest moja tak samo jak ty. I ty to sobie przemyśl. - Czuję się jakbyśmy przeciągali jakąś niewidzialną linę. - Zaakceptuj to kobieto, ja nie odchodzę i nie jestem nim. Zawsze zrobię wszystko co tylko mogę, żeby cię nie skrzywdzić . Co nie znaczy, że jestem ideałem i nie popełnię błędów. Wtedy daj mi w pysk i nawrzeszcz na mnie, albo bądź słodka i porozmawiaj ze mną. Układ? - Dlaczego mam wrażenie, że to jakiś pakt?
- Co to znaczy? Układ? - Pytam go.
- To znaczy, że zawieramy trwałą umowę i spisujemy warunki. Może być nawet na papierze i gdy ty się zgodzisz, to tu. - Podnosi prawą dłoń z palcem serdecznym w górze. - Pojawi się twoje imię i dla mnie będzie znaczyć tyle samo co obrączka, ale od ciebie oczekuję tego samego. - Zatyka mnie, to bardziej trwałe niż jakiś krążek ze złota.
- Ale tego się nie da zetrzeć. - Odpowiadam nadal w szoku.
- I kurwa o to chodzi. - Z tymi słowami łapie mnie za rękę i wyprowadza na zewnątrz, zabiera mi klucze i starannie zamyka wszystko, później prowadzi mnie na wewnętrzny dziedziniec i sprawdza drzwi od podwórka.
CZYTASZ
Zaginiony. Zakończone.
Romance- Pani Anna Rydź? - Obcy męski głos wyrywa mnie z mojego zadowolonego w tej chwili świata. Pierwszy raz od czterech lat byłam u fryzjera. Spędziłam ostatnią godzinę śmiejąc się co chwilę. Poznałam parę uroczych gejów prowadzących nowy zakład fryzjer...