10 cz 1.

628 77 22
                                    

Zamyślona nie zwracam zupełnie uwagi gdzie jedziemy, przewijam sobie w głowie zdarzenia z dzisiejszego wieczoru i smakuję jego słowa. Patrzę na tą dłoń zmieniającą biegi i zastanawiam się czy on na prawdę to zrobi? Oznakuje się moim imieniem? Chwilami ta ręka przesuwa się w moim kierunku i palce czule pocierają moje. Mrugam za każdym razem zaskoczona, bo nigdy czegoś takiego nie zaznałam. To przypomina mi o moim zięciu, on robi tak z Kasią. Nagle do mnie coś dociera. Mirek nie nosi obrączki, bo przeszkadzałaby mu w pracy, preparaty do odkażania skóry i narzędzi są dość intensywne i srebro, które wybrali na nie strasznie czarnieje. Kolega wytatuował mu za to imię Katy na palcu, bo tak ją nazywa zazwyczaj.

- Kiedy widziałeś mojego zięcia? - Wypalam zanim odwiodę siebie od tego. Adam zaczyna się śmiać.

- Tak czułem, że to powiążesz. - Uśmiecha się. - Ja od dawna znam Mirka, większość tego tuszu, który mam na swojej skórze to jego dzieło.

- Co? - Wzrusza ramionami.

- Świat jest o wiele mniejszym miejscem niż myślisz kochanie. Szczerze dopiero kilka tygodni temu powiązałem was ze sobą i to zupełnie przypadkiem. Bo niewielu facetów nazywa swoje dziecko Gniewko. Odwiedziłem salon, żeby dodać kolejny fragment na plecach, gdybyś się dobrze przyjrzała im, odkryłabyś wśród liści u stóp mojego anioła swoje i Michaliny imiona. - Ta informacja odbiera mi dech.

- Oznaczyłeś się naszymi imionami? - Mój głos jest piskliwy z szoku.

- Jesteście moje. - Tak jakby to wszystko tłumaczyło. - No co? - Rusza zabawnie brwiami i szczerzy się w uśmiechu. - Nie zamierzałem cię nikomu oddawać. - Te słowa z jednej strony mnie cieszą z drugiej przerażają. I to chyba wyczuwa. - Aniu są więzi i więzi. Jedne są dobrowolne inne duszą jak łańcuch i ciągną w dół. Ja cię nigdy nie spętam, obie końcówki ty trzymasz i trzymasz mnie nie ja ciebie. - Zapewnia mnie. - Walczyłbym o ciebie z każdym ale nie z tobą, od ciebie oczekuję, że z własnej woli staniesz przy mnie i pozwolisz się wspierać. - Gapię się na niego zbyt zaskoczona aby reagować. Samochód się zatrzymuje, a on patrzy mi w oczy. - Chodź pora na niespodziankę. - Wtedy dociera do mnie gdzie jesteśmy. Tuż obok jego chatki. Gdy wysiadamy zapala się światło na kamiennych schodach, a później rzędy lampek choinkowych nad naszymi głowami, prowadzą w kierunku domku.

Chata wygląda zupełnie inaczej, jakoś tak czyściej. Zniknęły zaniedbane zarośla wokół niej, ziemia jest skopana i gdzieniegdzie widać krzaki róż.

- Były już tutaj, ja je tylko znalazłem. - Mówi pokazując mi je. Zawsze lubiłam róże, nie te z kwiaciarni, te nie mają takiego uroku, kocham wielkie pnące krzaki. Zalewające swoim zapachem okolicę. Wchodzimy na ganek i Adam popycha drzwi.

- Zapomniałeś zamknąć? - To jest dziwne, bo ten facet zawsze sprawdza wszystko po dwa razy.

- Nie. - Jego głos niesie w sobie śmiech. Zapala światła w środku domu i ciągnie mnie przez odnowiony korytarz. - Tu położyłem podłogę odratowaną z pokoi. Zaoszczędziłem trochę grosza na tym, ściany wygładziłem i zniszczyłem wszelkie ślady pleśni. - Otwiera pierwsze drzwi i z szokiem widzę sporą przestrzeń. - To kuchnia. Nad zlewem widzę białe proste płytki bez żadnych ozdób i starodawny kran. W pomieszczeniu stoją trzy drewniane kredensy całe pozbawione farby. - Doszedłem do wniosku, że sama zdecydujesz o kolorze. - Mówi gładząc drewno. - Na drugiej ścianie możemy powiesić twój segment. Stół też się zmieści.

- Co? - Tylko na tyle mnie stać w tym momencie. Rozglądam się po tej kuchni i widzę różnicę. była dużo mniejsza. Musiał poświęcić ten mały pokój, który był obok, żeby zyskała ten rozmiar.

- Kupiłaś go sama, więc myślę, że będziesz go chciała tu zabrać. Wiem, że kochasz swoją piwniczną kuchnię i robienie tych wszystkich przetworów ale tu będzie na to dość miejsca, nie mamy piwnicy ale zrobiłem spiżarkę.- Ciągnie mnie do wąskich drzwi. Otwiera je i widzę urocze pomieszczenie wyłożone kamieniem, stoi tam kilka prostych regałów wykonanych z żerdzi i starego drewna. - Trochę zajęło mi wykombinowanie jak położyć te kamienie ale efekt nie jest najgorszy a w środku jest zimno. Zamówiłem metalowe drzwi, te będą z tej strony a tamte od środka. - Kiwam głową. Z kuchni prowadzi mnie do małego pokoiku obok. Jest totalnie słodki, ma dwa wielkie okna i pomalowane na bladozielony kolor ściany. - Michalinka wybrała kolor.

- Jest śliczny. - To prawda jest piękny. Na podłodze leży jasne drewno, pociągnięte warstwą lakieru, wokół okna i przy podłodze są piękne grube listwy. Wykonanie tych wszystkich szczegółów musiało go kosztować masę wysiłku. Uśmiecha się szeroko i cmoka mnie w czoło. - Chodź. - Idziemy korytarzem aż mijamy kolejne drzwi. - To łazienka. Uznałem, że biały to idealny kolor. Brat kupił mi płytki w Niemczech. - Może pomieszczenie nie jest wielkie ale wygodne. Wymurował brodzik i pokrył go malutkimi czarnymi kafelkami, to jedyny mocny akcent, nie ma tu szkła, pewnie będzie wisiała zwykła zasłonka prysznicowa, w kącie stoi sedes, a tuż przy drzwiach wisi prosty zlew. - To żadne cudo, ale chyba da się tu łatwo wstawić pralkę. Zresztą urządzisz to. - Macha ręką. - Teraz główna atrakcja wieczoru. - Na końcu korytarza nie ma drzwi jest tylko szerokie przejście. A na przeciwko niego płoną ułożone w małym kominku drewniane polana. - Kiedyś wspomniałaś, że chciałabyś taki mieć. Większy się nie zmieści i jest używany ale nie sądzę, żeby ci to przeszkadzało. Znajomy przywiózł mi go z wystawki z Niemiec. - Tłumaczy mi gdy gapię się zachwycona na to co było niedościgłym marzeniem.

- Jest cudowny. - Szepczę, bo ze wzruszenia brakuje mi głosu.

- No ja myślę bratowa, cholera te kamienie dociąć to był koszmar. - W moją krainę szczęśliwości wdziera się obcy głos. Odwracam się i widzę kogoś, kto mógłby być bratem bliźniakiem Adama. Różni ich kolor oczu i inna fryzura. Ten mężczyzna ma włosy obcięte na jeża, tuż przy samej skórze. Wyciąga do mnie dłoń z przyjaznym uśmiechem. - Jędrek jestem.

Zaginiony. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz