Rozdział II

302 27 11
                                    

Po porannym przeglądzie prasy, Severus nie wiedział już co myśleć. Wszystko tak bardzo się zmieniło. Hogwart, choć wciąż dzielnie odbudowywany, wyglądał jak jedno, wielkie gruzowisko. Zginęło wielu śmierciożerców i jeszcze więcej członków Zakonu. Zakonu... Snape zaczął się zastanawiać, czy to pożal się Merlinie zgrupowanie jeszcze w ogóle funkcjonowało. Po za tym, teraz, dyrektorem Hogwartu została Minerva, a o nim, przeklęta Skeeter rozpisała się na dwie strony.

U n n i e w i n n i o n y

Snape nadal nie wierzył w to co czyta. Nigdy nie spodziewał się, że Potter zrobi tak wiele by wybronić go przed zebranym w pośpiechu Wizengamotem. A jednak...

Gdy zegarek wskazał na wpół do dziesiątej, Severus stwierdził, że najwyższy czas wstawać. Podniósł się z trudem, po czym wytargał z szafy kufer przysłany przez McGonnagal. Czarownica starannie poukładała wszystkie jego rzeczy, a pierwszym, co rzuciło się mężczyźnie w oczy, była jego długa, czarna peleryna, w której przemierzał korytarze Hogwartu. Może jeszcze kiedyś przyjdzie na nią czas...

Założył pierwsze lepsze szaty i ruszył na dół, w poszukiwaniu Narcyzy. Gdy zwlókł się po schodach z salonu dobiegły go przytłumione głosy. Niewiele myśląc wślizgnął się do pomieszczania, od razu zwracając na siebie uwagę blondynki.

— Severus... — Rozpromieniła się na jego widok, wyraźnie znudzona rozmową z małym człowieczkiem, stojącym naprzeciwko. — Jak się czujesz?

— Lepiej – mruknął, lustrując wzrokiem niskiego blondyna. Ten, zakaszlał znacząco, starając się odzyskać uwagę kobiety.

— Och... no tak... – wymamrotała, poprawiając włosy. — Severusie, to jest Hyperion Malfoy.

— Malfoy... – powtórzył za kobietą, wciąż przyglądając się jegomościowi.

— W rzeczy samej – zaczął z entuzjazmem Hyperion. – Jestem synem siostry Abraxasa Malfoy'a.

— Nie wiedziałem, że Abraxas Malfoy miał siostrę... – odparł chłodno, składając ręce na piersiach. – Tak czy siak, nie będę państwu przeszkadzał. — Skłonił głową w stronę Narcyzy i wyszedł, kierując swoje kroki do ogrodu. Blondynka westchnęła głęboko, po czym z powrotem odwróciła się z w stronę blondyna.

— Czy to był Severus Snape? – zapytał, a w jego piwnych oczach rozbłysnęły iskierki podniecenia.

— Tak – przytaknęła uprzejmie. Spojrzała w stronę porteru Lucjusza przyozdobionego świeżymi kwiatami, błagając go o cierpliwość.

T e n Severus Snape?!

— Wydaje mi się, że cel twojej wizyty był nieco inny – rzuciła chłodno, czując, że jej cierpliwość jest już na wyczerpaniu.

— Ach tak, droga kuzynko – dodał pośpiesznie, uśmiechając się do kobiety przymilnie. – Jeszcze raz, składam ci wielkie kondolencje. Wiem, że wciąż trwasz w żałobie po Lucjuszu, ale nie ma wiele czasu. Jestem ostatnim żyjącym Malfoy'em, mogącym dać dziedzica rodu, dlatego proszę cię o rękę.

— O rękę – powtórzyła z niedowierzaniem.

— Tak, moja droga. — Skłonił się przed nią nisko i pocałował w dłoń.

— Wybacz, Hyperionie. Nie mogę odpowiedzieć ci już teraz – odparła grzecznie, przeklinając zasady dobrego zachowania, wpojone przez matkę.

— Jak to?! – oburzył się blondyn.

— Napiszę do ciebie, a teraz wybacz, wzywają mnie obowiązki. — Dygnęła i wyszła z salonu, pozostawiając zrozpaczonego Hyperiona samego. Mężczyzna spuścił nos na kwintę i opuścił Malfoy Manor, mając cichą nadzieję, że bogata wdowa po Lucjuszu Malfoy'u, napisze do niego list...

The Traitor and a LiarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz