Megan wbiła spojrzenie w dziwny, czarny popiół. To nie był zwyczajny popiół. Było w nim coś takiego, że nagle wszystkie walki ustały. Wtedy Megan wytężyła węch. I poczuła, co ten popiół oznacza.
- Voldemort... - powiedziała. - Nie żyje.
George, który stał obok niej, spojrzał na nią, a potem wrócił wzrokiem w kierunku popiołu. Słowa Megan wydały mu się tak dziwne, tak niemożliwe...
- Nie... żyje? - powtórzył, wciąż celując różdżką do jednego z Śmierciożerców.
Megan poczuła, jak w oczach zbierają jej się łzy. Nie mogła w to uwierzyć. Jakby budziła się z jakiegoś bardzo długiego koszmaru. Nikt nie śmiał się nawet ruszyć. Megan powoli i sztywno, obróciła się, by spojrzeć na Śmierciożerców.
- Voldemort nie żyje.
Powtórzyła to głośno i wyraźnie. Tak, by do wszystkich to dotarło. Śmierciożercy się wzdrygnęli. Megan wystąpiła krok do przodu.
- To koniec. - powiedziała. - Koniec wojny. Przegraliście.
Widziała, jak każde jej słowo jest jak szpilka, która wbijała się w serca i umysły Śmierciożerców. Jak niektórzy się krzywią, inni zaczynają się bać, a pozostali zaczynają myśleć o ucieczce. Ale teraz już nie było ucieczki.
Voldemort przegrał. Śmierciożercy przegrali. I poniosą teraz konsekwencje za wszystkie swoje czyny.
Ojciec Megan, jakby myśląc o tym samym, uniósł różdżkę, wyszeptał kilka słów, a jasny promień wystrzelił ku górze, zamykając Śmierciożerców w niebieskawym polu.George opuścił różdżkę. To był koniec wojny. Szczerze mówiąc, nie sądził, że przeżyje. Jeszcze przed chwilą wraz z Megan rzucali zaklęcia przeciw Śmierciożercom. A teraz to wszystko się skończyło. Wygrali.
Zachciało mu się płakać. Mimowolnie jego dłoń powędrowała ku breloczkowi ze sroką. Żył. Megan żyła. Ich marzenia mogły się spełnić. Ich wspólne życie mogło się spełnić. George podszedł do Megan. Dziewczyna spojrzała na niego, jakby również zdając sobie sprawę z tego, co oznacza koniec wojny. Zaczęła płakać. Wyciągnęła ku niemu ręce. George przyciągnął ją do siebie i zamknął w swoich objęciach.- To koniec... - wyszeptała Megan, drżącym głosem.
- Tak. - George nie zauważy nawet, że łzy same popłynęły po jego twarzy.
Oboje nie mogli w to uwierzyć. Koniec wojny. Koniec mordu. Koniec cierpienia.
Początek nowego życia.~*~
- A wtedy Żeluś przyleciała i łup go stopą! Na placek zgniotła! - Fred żywo gestykulował, opowiadając o tym rodzinie Weasley, jak Megan uratowała życie bliźniaków. - Normalnie jak grom z jasnego nieba!
- Przecież były chmury, Freddie. - wtrącił George, obejmując Meg ramieniem.
- Phi! Szczegółów się czepiasz, bracie! - prychnął Fred.
- Właśnie, George. - Megan spojrzała na niego. - Gdybyś tylko sam był taki szczegółowy!
- Ja jestem bardzo szczegółowy! - oburzył się chłopak.
- Od kiedy? - Meg uniosła brew.
- Od... No od dzisiaj. - odpowiedział, wyraźnie dumny z siebie.
- Tak, jasne. - Molly Weasley spojrzała na niego znacząco. - Kogo ty oszukujesz? Nawet w zaświatach ty i Fred nie będziecie szczegółowi. A co dopiero za życia!
- Hej, przecież umiemy o siebie bardzo szczegółowo zadbać! - zawołali razem bliźniacy.
- Oczywiście. - kobieta przewróciła oczami. - Gdyby nie nasza słodka Megan, już dawno byście wąchali kwiatki od spodu!
CZYTASZ
Puchońskie dziewczę - George Weasley x OC
Fanfiction- Zobaczmy, zobaczmy... Ach, cóż za bajzel! Co w tej głowie siedzi? Hm, hm... Lojalna, nie ma co... Hojność... A więc to tak... Wszystko pomieszane... Inteligentna, więc może do Ravenclaw? Nie, nie, jednak nie. Widzę tutaj przyjaciele na pierwszym m...