słodkie cytrusy

212 28 1
                                    

Kageyama Tobio nigdy nie widział sensu miłości. To jest ta sytuacja, w której przez jedno słowo możesz stracić wszystko i wszystkich. Po co ktokolwiek ma się starać? Po to by na końcu cierpieć? Wolał sobie odpuścić. Brak relacji romantycznych z kimkolwiek mu nie przeszkadzał, więc dlaczego ma się w to wszystko pchać? Aktualny stan rzeczy naprawdę mu odpowiadał także nigdzie na siłę się nie pakował.

~

Kolejny trening i kolejne piekące ślady na dłoniach spowodowane ciągłym kontaktem z piłką. Za każdym razem po takim wysiłku wszystko go bolało, jednak zawsze miał siłę na jeszcze jedno wstawienie rudemu chłopakowi z drużyny. Może nie mówił tego na głos, ale zauważył dość duże postępy jeśli chodzi o ich grę, a co za tym idzie zaczęli się jeszcze lepiej dogadywać. Chyba nigdy z nikim nie miał takiej relacji jak z Shoyo. Wiedział, że gdyby nie fakt, iż to właśnie z nim gra to nie miałby tak idealnie wyćwiczonych ruchów, których używa przy współpracy z tym chłopakiem. Nigdy też nie przyznawał się do tego, że właśnie on jest dla niego ważniejszy niż jakiś tam kolega z drużyny. Nawet nie wiedział jak to nazwać, ale wiedział, że na nikomu nie zależało mu aż tak bardzo jak na nim.

-Kageyama, chodź już! Ile mogę na ciebie czekać?- Z głębszych rozmyślań wyrwał go głos chłopaka, który czekał na niego przed salą. Tak, to właśnie z Hinatą miał wracać dzisiejszego dnia do domu. Przyśpieszył lekko krok i zaraz znalazł  się przy przyjacielu. Tak, zdecydowanie ta zawsze pełna energii krewetka była jego najlepszym przyjacielem.

Piątkowy wieczór, który jeszcze zahaczał o popołudnie był bardzo ciepły. Przez fakt, że już zaczęło się ściemniać na ulicach nie było dużo ludzi. Od czasu do czasu mijali nieznane im twarze. Jedyne co mogli to zadawać sobie pytania dokąd idą tamte osoby i czy mają swój cel. Nie minęło wcale dużo czasu jak musieli się już żegnać i rozdzielać, aby każdy z nich pokierował się do swojego domu. Resztę drogi Kageyama odbył sam ze swoimi myślami, jednak w nich cały czas pozostał jeden dobrze mu znany chłopak.

~

Mijały tak dni i tygodnie, a rozgrywający liceum Karasuno zastanawiał się dokąd chce żeby relacja z jego najlepszym przyjacielem zmierzyła. Nazywanie go nawet w myślach ,,najlepszym przyjacielem" w jakiś sposób raniło. Przecież nie mógł komuś takiemu tak strasznie umniejszać nazywając go zwykłym przyjacielem. Niby nikt nie widział w tym nic złego, ale Tobio czuł się z tym źle bo zdawał sobie sprawę, że to nie do końca była taka przyjaźń. 

Czy kiedykolwiek będzie mi dane być kimś więcej?

Przy każdym kolejnym ich spotkaniu czuł swego rodzaju niedosyt i chęć czegoś więcej. Oczywiście nigdy dotąd nie zebrał się na odwagę żeby powiedzieć to głośno. Sam nie wiedział czego tak dokładnie chce i chyba nie chciał mieć świadomości czego chce bo bał się że pragnie czegoś nieosiągalnego. Na razie pozostaje mu udawanie przed całym światem, że jest tak jak było wcześniej. Aktualnie nie widział potrzeb zmiany.

Dlaczego pozytywne słowa o tym jak dobrym przyjacielem jest tak bardzo go bolały? Przecież powinno go to cieszyć że jest dla kogoś ważny. Jest ważny jako przyjaciel i partner do siatkówki. Za każdym razem kiedy miał styczność z siatkówką miał też styczność z tą energiczną mandarynką. Nie ważne czy to na treningu gdzie autentycznie z nim był czy kiedy samemu podbijał piłkę w domu. Wtedy cały czas to ten chłopak zajmował jego myśli.

Dlaczego akurat on? Dlaczego akurat w nim? Cały czas powtarzał sobie te pytania. Może przez to, że są po jednej strony siatki. Może dlatego, że kiedy tylko o nim pomyślał przed oczami miał jego uśmiech i czuł słodki zapach cytrusów, z który przecież tak bardzo mu się z nim kojarzył. Ten uroczy i głośny śmiech, ten moment kiedy razem udaje im się jakaś zagrywka i mogą być wspólnie z siebie dumni. Niby dość często na siebie krzyczeli i się kłócili, lecz to nie było nic poważnego. Tak już po prostu mieli.

Z każdym kolejnym dniem Tobio  pogrążał się coraz bardziej w tym pięknym, jak i okrutnym na raz, uczuciu. Mógłby spróbować, ale bał się, że jednak go straci. W tym momencie mił go chociaż blisko przy sobie i próbował stłumić wszystkie głębsze emocje. Wiedział, że jeśli zostawi wszystko tak jak jest to za niedługo sam się złamie. Jedyne sensowne rozwiązania jakie znalazł to zacząć go unikać. Bardzo nie chciał się od niego odcinać, ale za bardzo się bał odkrycia odczuć. Jego zdaniem była to najbardziej słuszna opcja jaka mogła być.

Sam przed sobą musi przyznać, że udawało mu się ograniczać spotkania z chłopakiem jakimiś marnymi wymówkami, które o dziwo działały. Wszystko tak mogło się ciągnąć tygodniami bez większych problemów, ale okazało się że po kilku miesiącach jednak nie zauważył skutków jeśli chodzi o wygłuszenie wszystkich uczuć.

~

-Kageyama czekaj!- Można było usłyszeć donośny krzyk Hinaty.
Rozrywający nie miał teraz najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Po co ma robić sobie jakąkolwiek nadzieje, że chociaż w minimalnym stopniu stłumi swoje wszystkie emocje jeśli chodzi o tą rudowłosą krewetkę?- Możesz mi wyjaśnić dlaczego mnie unikasz? Nic ci przecież nie zrobiłem więc co niby ci się stało?

-Nic się nie stało wiec możesz mnie już zostawić bo jakbyś nie zauważył właśnie idę do domu.- Powiedział to ze strasznym wyrzutem w głosie ponieważ nie miał powodu żeby porzucić swój, jak dotąd działający bez zarzutów, plan.

-Naprawdę myślisz, że jestem takim idiotą i niczego nie widzę? Masz teraz szansę powiedzieć wszystko. Wszystko co ci we mnie nie pasuje i irytuje. Nie mam najmniejszej ochoty udawać, że wszystko jest dobrze więc proszę cię o jedno. Proszę bardzo możesz się teraz się na mnie wydrzeć, a nie będę miał ci tego za złe. Chociaż w sumie to nigdy nie mam bo myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, ale widzę że tobie na mnie nie zależy.- Na te słowa Kageyama po prostu chwilowo zamarł i nie wiedział co odpowiedzieć. Czy naprawdę on myśli że mi nie zależy? Czy naprawdę było widać że chce się od niego oderwać?- A więc nic nie powiesz? Czyli mam rozumieć, że nie chcesz cokolwiek z tym zrobić? Jak tak to naprawdę dziękuje za ostatnie miesiące.-Po tych słowach Hinata po prostu odwrócił się wiec Kageyama został sam ze swoimi nigdy nie wyznanymi uczuciami do tej uroczej mandarynki.

Nie wiedział ja ma intepretować słowa wypowiedziane przez chłopaka. Nie wiedział czy chodziło mu o podziękowanie za znajomość bo miał być to już koniec ich przyjaźni czy co. Stwierdził, że nie będzie stał tu samotnie więc po prostu wróci do domu. Po raz kolejny w jego myślach krążył właśnie Hinata Shoyo. Cały czas próbował się go stamtąd pozbyć jednak bez skutku.

~

Nie wiedział czy kiedykolwiek mógł być jego i czy kiedykolwiek zdołałby mu powiedzieć to wszystko w twarz. Dlaczego relacje z ludźmi muszą być takie trudne i dlaczego powiedzenie czegoś komuś musi wzbudzać aż taki strach? Jedyne co w tym momencie wiedział to to że...

 Kageyama Tobio nigdy nie widział sensu miłości.

słodkie cytrusy || kagehina oneshotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz