Rozdział 5

1.6K 153 5
                                    

~Louis~

- Jezu Louis co ci się stało ?! - usłyszałem po jakiejś wieczności spędzonej na płaczu i zwijaniu się z bólu, głównie psychicznego. Świetnie, nie dość, że oberwałem od Harrego, to jeszcze leże jak totalna ciota pod ścianą i kompromituję się na oczach całej szkoły, bo pewnie jutro już każdy będzie o tym wiedział. Pieprzyć to niech mówią co chcą.

- Oo kurwa ! Stary żyjesz?! - tym razem był to głos Liama. Sycząc podniosłem się na rękach i oparłem o ścianę. Okropny ból przeszył moje ciało. Nawet nie chcę wiedzieć w jakim stanie jest mój brzuch. Oparłem łokcie na kolanach i schowałem twarz w dłoniach. Pieprzony cienias ze mnie, nawet się nie próbowałem bronić. Cholera to był Harry, jak ja mógłbym mu coś w ogóle zrobić? Cóż... on jednak nie kłopotał się z tym, żeby mi przyjebać. Za głupią cole? I a no tak, mam się trzymać z dala od jego tyłka.

- Hej, nic mu nie jest? - przykucnął obok nas Stan.

- W porządku, po prostu źle się poczułem - skłamałem. Co niby miałem powiedzieć? 'Nie, spoko, nic się nie stało. Moja pieprzona miłość tylko mnie pobiła' ?!

- Nie wyglądasz najlepiej, serio wszystko w porządku? - naciskał dalej.

- Jasne Stan. Idź się przebierać. Dzięki - podniosłem głowę i nawet wysiliłem się na lekki uśmiech. Liam przyglądał mi się uważnie marszcząc brwi. Doskonale wiedział, że nie z byle powodu się źle poczułem.

- Idź ja się nim zajmę. Spakujesz nas? Będziemy w łazience - Liam zwrócił się to blondyna (Stana).

- Jasne - odparł wstając i udał się ku szafką. Odprowadziłem go wzrokiem i starałem się jak najdłużej przeciągnąć czas do tłumaczenia się przyjacielowi.

- Lou, powiesz mi co się stało? Ktoś cię pobił tak?

- Nikt mnie nie pobił, na prawdę źle się poczułem - może uda mi się jakoś ominąć prawdę.

- Masz krew na wardze. Przypuszczam, że nie jesteś wampirem, żeby ta krew nie była twoja. Może Stan nie zauważył, ale przede mną nic nie ukryjesz. - Po jego słowach przejechałem szybko palcami po wardze i faktycznie była na niej krew. Cholera, nawet nie wiem jak to się stało? Przecież nie dostałem od NIEGO w twarz. Czyżbym, aż tak bardzo ją przygryzł?

- Chodź wstawaj. Widzę, że i tak z ciebie teraz nic nie wyciągnę. - Jak ja się cieszę, że Liam nie należy do tych przyjaciół, którzy za wszelką cenę chcą wyciągnąć od ciebie wszystko.

Poklepał mnie po ramieniu i wstał wyciągając przed siebie ręce, żeby pomóc mi się podnieść. Mocno zacisnąłem oczy i przyjmując pomoc wstałem. Ból był silniejszy ode mnie i nie zapanowałem nad ręką, która od razu powędrowała na mój brzuch. Nie umknęło to uwadze Liama, ale na szczęście nic się nie odezwał tylko mocniej mnie chwycił i w ciszy poszliśmy do łazienki. Tam też nie rozmawialiśmy. Ostrożnie zmył mi krew z wargi i już chciał podnosić koszulkę, ale zaprotestowałem.

- Lou, pokaż to - powiedział stanowczo.

- Li proszę. To nic takiego.

- Nic takiego?! Stary ty możesz mieć połamane żebra!

- Nie jest tak źle. Nie boli tak bardzo - upierałem się. Chciałem nawet udowodnić i zszedłem z parapetu, ale chyba pogrążyłem się jeszcze bardziej sycząc i kuląc się z bólu.

- Loueh to musi zobaczyć pielęgniarka.

- Powiedziałem to nic takiego. W domu obłoże lodem i będzie okey!

- Louis choler...

- Przyniosłem wasze plecaki. I jak tam Lou? - do łazienki wszedł Stan i dzięki Bogu przerwał Liamowi.

- Już na prawdę jest dobrze. Li możemy jechać do domu.

- O nie. Dawaj kluczyki. Nie poprowadzisz w takim stanie.

- Wiesz, że nikomu nie daję prowadzić mojego skarba - wysiliłem się na żart. Nie chciałem pokazywać przy Stanie swojej słabości. Nabrałem sporo powietrza do płuc i ruszyłem chwiejnym krokiem do wyjścia zabierając od kolegi swój plecak, który i tak zaraz odebrał mi Liam.

- Jeszcze raz dzięki Stan - Li krzyknął przez ramię i zarzucił swoje ramię przez moje. Toczyliśmy się tak chyba wieczność, aż dotarliśmy do mojego samochodu.

- Jesteś pewien, że nie pójdziesz z tym do lekarza?

- Liam. Kolejny raz mówię, że to nic strasznego. Oberwałem raz, to tylko jeden siniak.

- Kurwa czyli przyznajesz się do tego, że ktoś cię pobił?! Kto to był? Kurwa jak złapię chuja to mu...

- Liam uspokój sie. Możemy już jechać?

- Tak, ale pokażesz mi ten jebany brzuch w domu, opowiesz co się stało i po sprawie.

- Liam proszę cie...

- Nie. Ja też cię proszę! A teraz wsiadaj - zażądał i otworzył mi drzwi od strony pasażera. Jak najostrożniej usiadłem na siedzeniu i obserwowałem Liama, który zamyka za mną drzwi i okrąża samochód by zająć miejsce kierowcy.

Drogę do domu przejechaliśmy w ciszy. Kątem oka widziałem jak Liam od czasu do czasu na mnie zerkał. Cieszę się, że mam takiego przyjaciela, ale po prostu czasami jest za bardzo opiekuńczy i z drobnych rzeczy robi wielkie. Co prawda w tej sytuacji nic nie wyolbrzymia, ale ja po prostu nie chce robić mu problemów i pewnie nie uda mu się ze mnie nic wyciągnąć. Przecież Harry już do końca byłby spalony w ich oczach. Dziwi mnie tylko fakt, dla czego dla mnie on dalej jest ideałem. Myśle, że przecież nie mam go za co winić. Sam nie wiem jak zareagowałbym na wiadomość o tym że jara się we mnie jakiś koleś, to znaczy gdybym był hetero. Poza tym jak do cholery on się dowiedział, że ja coś do niego czuje?!

_________________________

I rozdział 5 za nami. Jestem na feriach i wiecie jak to jest z czasem, dla tego nic nie dodałam wcześniej ;)

gwiazdkować, komentować. Za dotychczasowe dziękuję i do nastepna!

Oops I'm rich - Hi I'm LouisWhere stories live. Discover now