POV. Dylan
Chłopak jak codziennie obudził się w swoim jednoosobowym łóżku przykryty miękką szarą kołdrą. Usiadł na łóżku i opatulił się szczelniej, by było mu cieplej. Nie lubił poranków, a szczególnie momentu gdy musiał wyjść z ciepłego łóżka. Szczególnie dlatego, że jego mama co rano gdy wychodziła do pracy otwierała mu okno w pokoju, aby się trochę wywietrzyło. Rudowłosy wstał niechętnie i przeciągnął się, ziewając szeroko.
Spojrzał na zegarek, wpół do dziesiątej. Chłopak kochał weekendy, a szczególnie soboty. Nie czuł presji, że musi przygotować się na następny dzień do dobrze znanej placówki, tylko mógł na spokojnie cieszyć się dniem i robić co mu się żywnie podoba.
Mimo, że jego pokój nie był największy, to już bałagan w nim był całkiem spory. W skład bałaganu wchodziły głównie porozrzucane ubrania, butelki po wodzie- Dylan uwielbiał dużo pić oraz opakowania po gumach do żucia, to ostatnie było nieoddzielną częścią jego życia, zawsze miał przy sobie gumy. Częściej miał przy sobie gumy niż telefon.
Rozglądał się po pokoju stojąc w samych bokserkach i myślał od czego zacząć. Jego wzrok padł na biurko gdzie oprócz paru papierków po, trudno zgadnąć... gumach, było raczej czysto. Następnie spojrzał na tablice korkową gdzie wisiały zdjęcia z jego rodzicami i znajomymi. Jednak spojrzał na to jedne zdjęcie, za które mógłby skoczyć w ogień. Jego serce mocniej zabiło i nagle złapał taką motywację, że mógłby zrobić wszystko, najlepiej naraz.
Było to zdjęcie jego prawdziwej rodziny, był tam jego ojciec, wiecznie poważny profesor Lang w eleganckim stroju, nieco niższa kobieta, która była jego matką i piątka roześmianych dzieci. To była jego motywacja, jedno spojrzenie na zdjęcie i mógł zrobić wszystko. No, prawię... Mógł zrobić wszystko, oprócz właśnie znalezienia ich. Szukał ich od dwóch lat i zero postępów. Może źle szukał, źle myślał...
-Dylan! Nie słyszysz dzwonka?- do pokoju wpadł Victor, jego najlepszy przyjaciel którego poznał jako pierwszego na Ziemi, no oprócz swoich zastępczych rodziców.
-Sorry, zagapiłem się- Dylan sięgnął po stare czarne dresy, które leżały na framudze łóżka, ubrał szarą koszulkę z jakimś spranym napisem oraz czarną bluzę z kapturem, a następnie wyszedł do kuchni gdzie czekał jego przyjaciel, który chciał mu dać trochę prywatności- No, możemy iść.
-A zęby?- uśmiechnął się szatyn, na co Dylan przewrócił oczami i obrócił się na pięcie.
-Dobrze, mamo- rudowłosy zniknął za drzwiami toalety słysząc tylko śmiech przyjaciela.
Rudowłosy czekał pod klatką, aż Victor wróci z ich przyjaciółką, w międzyczasie Dylan miał wybrać się po innego znajomego z którym też mieli się spotkać, ale skoro napisał że może przyjść to niby po co Dylan miałby się wysilać jak może stać sobie i przeglądać jakieś głupie obrazki na instagramie.
-Dylan, gdzie jest Fabien?- szatyn wyszedł z klatki i spojrzał na przyjaciela zmęczonym wzrokiem. Nie zdziwił się w cale, że chłopak jak zwykle zrobił coś totalnie po swojemu.
-Napisał, że nie muszę po niego wychodzić i że nie jest małym dzieckiem, to co ja będę nalegać- Victor westchnął i spojrzał na Melanie, która w milczeniu tylko patrzała na obu chłopców i popijała swój ulubiony sok z aloesu.- To jak? Idziemy?
-A Fabien?
-Będziemy mieli jego dom po drodze- chłopak ruszył do przodu razem z Melanie, jednak gdy obejrzał się do tyłu zauważył, że jego przyjaciel stoi w miejscu z zamkniętymi oczami.- Czasami naprawdę zastanawiam się co ty robisz w nocy- Dylan wrócił się i objął chłopaka ramieniem, by w końcu mogli ruszyć.
-Niektórzy pracują.
-No tak, ale mogłeś wziąć sobie prace na weekendy, a nie na nocki szczególnie, że za cztery miesiące kończymy szkołę- Victor oparł głowę o ramię przyjaciela.- Wiesz, bardzo fajnie i miło i takie tam, ale myślę że nie jest to najwygodniejsza pozycja dla ciebie, a poza tym zanosi się na to że będzie padać, więc może uda nam się wbić na chatę do Fabiena.
-Mhm- Victor mruknął w ramię Dylana i podniósł głowę, jednak oczy nadal miał zamknięte, dlatego rudowłosy wolał nie zabierać ręki, gdyż bał się że szatyn się potknie i będzie musiał go łapać lub co gorsze zbierać z podłogi.
Fabien akurat na całe szczęście miał wolne mieszkanie, więc spokojnie mógł przyjąć swoich znajomych nie obawiając się zdania rodziców. Dylan od razu posadził Victora na kanapie, a sam razem z Melanie udał się za gospodarzem do kuchni.
-Coś do picia?- wyjął cztery szklanki i postawił je na barku, przed znajomymi.- W sumie nie muszę pytać. Woda, sok z aloesu, herbata i dla mnie oranżada- kiwnęli zgodnie głową i biorąc szklanki udali się z powrotem do salonu.
Dylan usiadł obok Victora, więc spodziewał się że na jego barku będzie spoczywał ciężar głowy szatyna. Rudowłosy położył przyjaciela tak by jego głowa leżała na jego kolanach i przykrył go kocem, który leżał na krańcu kanapy.
-A miała być dzisiaj taka piękna pogoda- Fabien napił się oranżady i westchnął.- Miałem kolejny raz jechać na skoki ze spadochronem, a tu znowu muszę czekać tydzień. To czekanie mnie wykończy.
-Coś o tym wiem- powiedział pod nosem Dylan, jednak przez to że w tym samym czasie Victor zaczął się przeciągać, nikt nie usłyszał jego słów.
Rudowłosy sięgnął po szklankę i zaczął gładzić włosy Victora ręką, gdy jego znajomi zaczęli dyskutować na temat serialu, którego jeszcze nie oglądał i nie za bardzo go interesował. Chłopak przyglądał się przydługim włosom przyjaciela i jego spokojnej twarzy podczas snu. Dylan zachichotał, gdy podczas zdejmowanie jednego kosmyka włosów z twarzy Victora ten potrząsnął się i bardziej zasłonił się kocem, aby zimne palce rudowłosego zostawiły go w spokoju.
Chłopak nie zauważył nawet, że jego szklanka jest pusta. Spojrzał w stronę znajomych, którzy rozmawiali coraz bardziej zawzięcie, może nawet się kłócili, więc poproszenie w tej sytuacji o szklankę wody było nie najlepszym pomysłem. Poza tym Dylan znał swoich znajomych dłużej niż dwa dni i wiedział, że podczas kłótni nawet by go nie usłyszeli. Za to z drugiej strony ma na kolanach Victora, a sen to jedna z rzeczy którą Dylan kocha i nie chciał by budzić przyjaciela, przerywając tą wspaniałą czynność.
Rudowłosy najdelikatniej jak mógł włożył palce pod głowę chłopaka i uniósł ją na tyle by mógł wysunąć nogi, następnie opuścił głowę szatyna, na szczęście go nie budząc.
Dylan nalał sobie zimnej wody i usiadł na chłodnym parapecie przy otwartym oknie. Mimo, że w pomieszczeniu było zimno, on czuł się rozpalony. Wychłeptał na raz całą wodę i przyłożył szkło do czoła. W takich chwilach nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Przez myśl przeszło mu wymknięcie się niepostrzeżenie, jednak nie był to najlepszy pomysł. W jego głowie pojawiało się wiele takich nienajlepszych głupich pomysłów.
-Dylan!- usłyszał krzyk obydwu osób z salonu, zapewne teraz będzie musiał tak jak zawsze zdecydować komu przyzna rację w tym sporze.
CZYTASZ
Nasz Nowy Świat
Fiksi IlmiahDoktor Lang w swoich prywatnych badaniach odkrywa nową planetę, spełniająca wszystkie warunki potrzebne do życia. W czasie gdy na Ziemi rozpoczyna się wojna między gatunkiem innej planety, Lang by uratować swoją żonę i swoją piątkę niedawno narodzon...