W to niedzielne popołudnie za dużo się nie działo. Pogoda lekko się popsuła. Pomimo, że nie padał deszcz, to panowały szarawe chmury oraz od czasu do czasu zawiał wiatr. Louis siedział na łóżku z wyprostowanymi nogami oparty o ścianę. W ręku trzymał telefon przeglądając Twittera. Obok niego w takiej samej pozycji siedział Harry z książką w ręku
-Dosyć tego - westchnął młodszy.
Szatyn spojrzał się na niego zdziwiony, jednak zanim cokolwiek zdołał powiedzieć telefon z jego ręki został wyrwany i odłożony gdzieś daleko. Później na jego udach znalazł się współlokator, który zarzucił swoje ręce na jego kark
-Lou nudzi mi się - szepnął prosto do jego ucha przygryzając je
-Zauważyłem, że masz fetysz gryzienia - zwrócił uwagę starszy, kiedy jego ręce objęły biodra chłopca
-Widzisz jak dobrze potrafisz mnie rozgryźć, no dawaj Lou, nie na marne wziąłeś tutaj kajdanki - mówił powoli przybliżając swoją klatkę piersiową do tej współlokatora
-Hazz, przeleżałeś pół wczorajszego dnia, bo bolał cię tyłek po pierwszym razie
-Niech ci będzie, więc chodźmy na spacer
-Skarbie
-Tak? - odparł naburmuszony zielonooki
-Jak wrócimy ze spaceru i nadal będziesz mieć ochotę, to użyję kajdanek - Louis puścił mu oczko z cwanym uśmiechem na twarzy.
Brunet poczuł jak jego żołądek zrobił fikołka. Podczas wstawania dokładnie wypiął się w stronę starszego co poskutkowało pojedynczym klapsem.
Szybko przebrali się w cieplejsze ubrania. Przy wyjściu zgłosili się do Ariadny, że wychodzą na spacer. Cały czas trzymali się za ręce, a uśmiech nie schodził z ich twarzy. Wchodząc do lasu Louis wyjął z kieszeni bluzy papierosa oraz zapalniczkę
-Odpalisz mi? - zapytał nie chcąc rozłączać ich rąk.
Drugi chłopak jedynie kiwnął głową sięgając po przedmiot wolną ręką. Louis zaciągnął się mocno wydmuchując dym w drugą stronę. Spojrzał na swoją prawą dłoń połączoną z tą współlokatora, a jego uśmiech jeszcze bardziej się powiększył.
Po kilku minutach spaceru w ciszy zatrzymali się przy większym drzewie. Harry oparł się o korę plecami przy okazji rozłączając ich dłonie. Szatyn uśmiechnął się w typowy dla siebie sposób, kiedy miał jakiś niegrzeczny plan w głowie. Zaciągnął się mocniej podchodząc do zielonookiego. Wolną rękę oparł o korę obok jego głowy, a drugą odsunął, aby przez przypadek nie oparzyć chłopaka. Młodszy jedynie spojrzał się zaciekawiony umiejscawiając swoje dłonie na biodrach partnera. Louis nie musiał stawać na palcach, aby sięgnąć drugich ust, gdyż ich właściciel przez sposób swojego oparcia był na jego równości. Szatyn zbliżył ich wargi powoli wdmuchując dym do buzi młodszego. Cały wszechświat wokół nich zatrzymał się w tym momencie. Kiedy Louis wypuścił cały dym oddalił swoją głowę, aby jego chłopak mógł pozbyć się resztek nikotyny w drugą stronę
-Byłeś taki niewinny zanim się spotkaliśmy - westchnął szatyn odrzucając na bok spalonego papierosa
-To było zanim dowiedziałem się jak to jest - zaśmiał się przyciągając go bliżej
-Skarbie, ja naprawdę ci ufam, ale ciągle mam z tyłu głowy obawę, że robisz to dlatego, aby mnie zatrzymać przy sobie
-Lou, lepiej, aby takie głupstwa zostały z tyłu głowy, już teraz wiem, czemu te dziewczyny chcą wrócić, seks z tobą jest nieziemski
-Więc powiedz mi, czego oczekujesz dzisiaj ode mnie? - zapytał namiętnym głosem wprost do ucha
-Chciałbym, abyśmy w końcu wykorzystali te kajdanki jak należy, abyś mnie skuł i twardo dyktował zasady
-Chcesz zacząć eksperymentować już podczas drugiego razu?
-Po co czekać, w tedy życia nam nie starczy, aby to wszystko sprawdzić
-Taki chętny...
Na chwilę zapadła cisza, lecz dwójka ciągle była zastygnięta w swojej pozycji
-Lou? - odezwał się w końcu młodszy
-Tak skarbie?
-Jak byłeś z Liam'em nad jeziorem rozmawiałem z Gemmą, powiedziałem jej, że jestem z tobą i w ogóle wszystko ale bez szczegółów
-I jak na to zareagowała? - szatyn ciężko przełknął ślinę
-Stwierdziła, że musisz do nas przyjechać w jakiś weekend, bo bardzo chce cię poznać
-Cieszę się, mam nadzieję, że mnie polubi
-Skarbie, może i masz ciężki charakter, ale nie da się ciebie nie lubić
-Tylko ty tak uważasz...
-Wydaje ci się, zobacz ile ludzi masz wokół siebie wspaniałych, Zayn, Liam, Niall, Shawn, Luke, Michael, nawet Taylor i Eleanor
-Może i masz rację
-Oczywiście, że mam
-Wracamy? Zaraz jeszcze będzie padać
Młodszy jedynie pokiwał głową chwytając rękę szatyna. Ruszyli tą samą drogą co tutaj przyszli.
***
W recepcji Ariadna poinformowała ich, że za pięć minut rozpocznie się zebranie w stołówce. Większość ich znajomych już tam była rozmawiając i śmiejąc się. Chłopcy usiedli akurat w momencie, kiedy na scenie pojawił się dyrektor
-Wybaczcie, że zabieram wam to niedzielne popołudnie, ale mam kilka rzeczy do ogłoszenia. Najpierw, macie nowe plany zajęć, które zaraz rozdadzą opiekunie, następnie w czwartek starsi chłopcy mają wyjście do stadniny konnej...
Mężczyzna mówił dalej, ale Louis przestał słuchać. Jego ręką powędrowała na udo współlokatora delikatnie je gładząc. Jeździł dłonią w górę i dół, a co ruch poszerzał terytorium o kolejne minimetry bliżej krocza. Harry próbował pozostać skupiony. Oparł się na rękach, które były na stole. Jego twarz pokryła się rumieńcami. Dzięki temu, że wszyscy byli skupieni na dyrektorze, nikt nie zauważył w jakim stanie był brunet. W końcu dłoń Louisa płasko spoczęła w miejscu krocza masując je przez dżinsowy materiał. Niebieskie tęczówki wciąż były skierowane w stronę sceny, a mimika twarzy niezmienna. Wciąż znudzona, bez rumieńców czy uśmiechu, jednak wewnętrznie chłopak był z siebie dumny. Czuł jak wypuklenie z chwili na chwilę robi się coraz większe. Zadowolony zabrał rękę wolno ją opuszczając wzdłuż ciała. Po chwili zdjął bluzę kładąc ją partnerowi na kolana
-Zasłoń się nią jak będziemy iść - rozkazał niewinnie przytulając się do jego boku.
Brunet zaskoczył się tym zachowaniem, ale jak najbardziej go to kręciło. Pociągało go, że Louis wysłuchał prośbę i dzisiejszego wieczoru będą eksperymentować pierwszy raz. Te myśli jeszcze bardziej podnieciły chłopaka. Harry niepewnie wyciągnął rękę przyciągając starszego do siebie za talię. Louis jedynie uśmiechnął się pod nosem wracając do udawania, że interesuje go cel zebrania się tutaj. W końcu starszy mężczyzna skończył przemówienie, a przy ich stoliku stanął Mitch z kartkami w ręce. Rozdał każdemu nowy rozkład zajęć i od razu odszedł do kolejnej grupy. Louis zauważył, jak opiekun od jakiegoś czasu stał się bardziej markotny, ale postanowił porozmawiać z nim o tym później.
Kiedy zebranie zakończyło się, dwójka jako pierwsza wystrzeliła w stronę swojego pokoju nie przejmując się nawoływaniem przyjaciół za sobą.
________
Zachęcam do zostawienia gwiazdki i komentarza!
Następny rozdział będzie we wtorek!

CZYTASZ
Somewhere in nowhere | Larry Stylinson | Part 1 Summer Camp
FanficLouis i Harry to definitywnie dwa różne charaktery. W tym roku zmuszeni są do dzielenia pokoju. Oprócz codziennego zmagania się ze sobą na wzajem, muszą poradzić sobie z zajęciami na obozie. A wszystko przez najlepszego przyjaciela Louis'a. Chłopcy...