Lisa
Na drzwiach do dormitorium dziewczyn pojawił się nowy napis: Szósty rok. Lily, Lisa i Emily dzieliły dormitorium z Dorcas Meadowes i Marleną McKinnon. Gryfonki dobrze się ze sobą dogadywały, lecz Dorcas i Marlena trzymały się bliżej siebie. Można uznać, że Lily była „łącznikiem" między siostrami a Meadowes i McKinnon.
Lisa cisnęła kufrem w kąt pokoju i rzuciła się na swoje łóżko. W głowie kłębiły jej się różne scenariusze związane z grupką szkolnych żartownisiów. Emily zaczęła składać swoje ubrania do jednej z szafek, posyłając rozbawione spojrzenie w stronę Lily, która stała z rękami założonymi na biodrach przy łóżku Lisy. Rudowłosa wcześniej wtargała swój kufer do pokoju, lecz rozpakowywanie zostawiła na później.
— Wstawaj. — Lily zdecydowała się na radykalny krok i zaczęła ciągnąć Lisę za kostki. — Zaraz uczta.
— Niee — Lisa przeciągnęła, łapiąc się za ramę łóżka. — Lily daj spokój... Emily! — Do rudowłosej dołączyła się młodsza z sióstr.
Po dłuższej chwili szarpaniny i przesunięciu łóżka, udało im się zdjąć Lisę. Posłała im zirytowane spojrzenie, na co dwie Gryfonki zaśmiały się pod nosem. Emily wzięła Lisę pod ramię, po czym ruszyły we trzy w stronę Wielkiej Sali.
Tymczasem w jednym z dormitoriów po drugiej stronie pokoju wspólnego, zaczęła się bitwa na poduszki. Peter niezauważenie wczołgał się pod łóżko, wystawiając Remusa na pierwszą linię strzału. Wojna zakończyła się dopiero wtedy, kiedy jedna z poduszek się rozerwała, rozsypując po całym pomieszczeniu stos pierza.
— Ja tego nie sprzątam! — krzyknął James, nakładając pośpiesznie okulary i wybiegając z pomieszczenia.
— Rogaś nie tak prędko! — wrzasnął Syriusz i ruszył prosto za swoim przyjacielem.
Zostawili Remusa, który nie wiedział o obecności Petera, z tym całym bałaganem. Lupin przetarł twarz i westchnął, opadając ciężko na jedno z łóżek.
— Jak z dziećmi — mruknął do siebie.
— To prawda — odezwał się piskliwym głosem Pettigrew, zdradzając swoją pozycję. Od razu tego pożałował, ale nie pozostało mu nic innego jak wyczołganie się spod łóżka i pomoc Remusowi.
W Wielkiej Sali zaczęła się ceremonia przydziału. Pierwszoroczni zostawali wywoływani przez profesor McGonagall i przydzielani do jednego z czterech domów.
Lisa marzyła, żeby ceremonia już się skończyła, ponieważ umierała z głodu. Podobnie było w przypadku Emily, jednak ta pochłonięta w rozmowie z Lily Evans, zapomniała całkiem o upływającym czasie. Mimo że Lisa starała się ich słuchać, jej umysł zaprzątała niespełniona żądza zemsty. Żart z farbą polegał na podrzuceniu bomb z tym właśnie płynem w środku i ich wybuchu w odpowiednim momencie. Jednak żadna nie przewidziała możliwości przechodzenia profesora Flitwicka przez korytarz i kawał okazał się być katastrofą. James ucierpiał najbardziej, a o to postarała się Lily, która miała serdecznie dość jego zaczepek. Poza Flitwickiem i Jamesem, ucierpiał również Syriusz, którego dosięgnęła granatowa farba.
— Zawsze wiedziałam, że będzie ci do twarzy w tym kolorze. — Lisa ledwo skleiła zdanie przez spazmy śmiechu.
Jednak kiedy trójka Gryfonek zobaczyła wściekłego, małego, pomarańczowego profesora uczącego zaklęć, radość całkowicie z nich wyparowała.
Lisa, nie kontrolując kolejnego fuknięcia, zwróciła na siebie uwagę jej siostry.
— Wyglądasz, jakby ktoś ci właśnie powiedział, że dostałaś N z egzaminów — powiedziała szczerze Emily.
Lisa jedynie westchnęła. Myślała, że nic nie może jej popsuć bardziej humoru, a jednak zaraz miała się rozczarować tym dniem jeszcze bardziej.
Do Wielkiej Sali wtargnęli James i Syriusz. Ten pierwszy prawie się nie wyrobił na zakręcie i gdyby nie jego przyjaciel, leżałby pozbawiony przednich zębów. Gryfoni zaśmiali się na ten widok, oprócz Lily i Lisy. Nawet Emily uśmiechnęła się pod nosem, a jej kąciki powędrowały wyżej, kiedy do pomieszczenia wszedł Remus, który postanowił zostawić bałagan w ich pokoju. Zaraz za nim wszedł Peter, a pozostała trójka zajęła swoje miejsca przy stole Gryffindoru. Lisa obserwowała każdego z nich z pogardą w oczach.
— Nie gap się tak, Moon, bo pomyślą, że się zakochałaś — krzyknął w jej stronę Syriusz, uśmiechając się przy tym zawadiacko.
— Hej, hej, hej... — Emily zatrzymała Lisę, która już łapała za widelec, by użyć go przeciwko Blackowi. — To może później — uspokoiła niebieskooką.
— Ej, Evans! — Tym razem dobiegł ich krzyk Jamesa. — Zmieniłaś zdanie przez wakacje?
Teraz Emily musiała uspokoić Lily, która poczerwieniała na twarzy.
— Zapowiada się ciężki rok — mruknęła brązowooka w stronę swoich dwóch dyszących gniewnie przyjaciółek.
Remus wszystkiemu przyglądał się z zaciekawieniem, sprzedając kopniaka Jamesowi pod stołem, na którym przed chwilą pojawiło się jedzenie.
— Au — wyrwało się Potterowi. — No, co?
— Przestańcie, choć raz — bąknął Remus.
— Och, Luniek, czemu psujesz nam tak świetną zabawę? — parsknął Syriusz.
Lupin wywrócił oczami, posyłając przepraszające spojrzenie w stronę Emily. Wyłapała je i skinęła głową w geście przyjmującym jego nieme przeprosiny.
— Ja nie żartowałem — mruknął sfrustrowany James, nakładając sobie sporą porcję ziemniaków na talerz. — Mówię wam, Evans będzie moja.
— To ty tak na serio? — Syriusz odwrócił się w stronę przyjaciela z otwartą buzią, z której wyleciał na wpół pogryziony kotlet.
Remus uderzył się otwartą dłonią w czoło. Pettigrew nie zwracał na nich uwagi, był zbyt zajęty pochłanianiem drugiej porcji makaronu. Jednak James zignorował Blacka, wciąż wpatrując się w swój obiekt westchnień.
CZYTASZ
The Full Moon
FanfictionKtoś mi kiedyś powiedział, że pozory mylą. Możecie mnie próbować przekonać, ile razy mieliście rację, oceniając książkę po okładce, a tak naprawdę nigdy nie zajrzeliście do jej wnętrza... Nie przeczytaliście kolejnych stron, zatrzymując się na tej p...