TOM
Mój bliźniak zasnął o dziwo bardzo szybko, ale chyba był po prostu wykończony swoją chorobą. Nie do końca wiedziałem, dlaczego tak nagle zaczął się źle czuć. Do tej pory nic mu nie było. Wiedziałem, że był on słabszy ode mnie - chodzi mi oczywiście o jego fizyczność i stan zdrowia. Dowiedziałem się o tym, gdy mama rozmawiała z Gordonem, przeglądając papiery Bill'a, które przyszły pocztą z domu dziecka, w którym do tej pory mieszkał.
-Myślę, że powinniśmy wysłać Bill'a na szczegółowe badania do szpitala. Nie mówię, że na pewno jest chory, ale nie wiemy, czy coś mu się za chwilę nie stanie. W papierach nie ma też nic o jego alergiach, co może być śmiertelnie niebezpiecznie. W dodatku w raportach z sierocińca... tutaj co chwilę jest notka o tym, że jest chory. Musi mieć bardzo słabą odporność.
Przystanąłem, słysząc słowa mojej rodzicielki, będąc pewien, że w ten sposób dowiem się czegoś więcej, więc słuchałem uważnie, skupiając się na tym, by zapamiętać każdy szczegół.
-Wiem, kochanie, ale nie sądzę, by to był dobry pomysł. Czytam właśnie list od jego wychowawczyni i z tego co jest tu napisane sądzę, że Bill panicznie boi się albo szpitali, albo lekarzy.
-Co masz na myśli?
-W wieku sześciu lat, gdy był ciężko chory, karetka zabrała go ledwo przytomnego z gorączką 41.2 stopnie Celsjusza do szpitala. Gdy poczuł się lepiej i się ocknął zaczął panikować i nie pozwalał się nikomu dotknąć.
-Skarbie, miał wtedy sześć lat. Każde dziecko by się bało...
-To nie wszystko, Simone. Z jej listu wynika, że w ciągu tych osiemnastu lat Bill był w szpitalu przynajmniej dziewięć razy. Za każdym razem jego reakcja była taka sama. Ostatnio był w szpitalu niecały rok temu. Podobno dostał takiego ataku paniki, że zaryglował się w pokoju i groził, że jeśli ktoś go tknie to się zabije. Problem musi być dużo poważniejszy, niż myśleliśmy...
Nie wiem, dlaczego akurat teraz przypomniałem sobie tę rozmowę. Nie to, żebym sam lubił chodzić do lekarzy lub siedzieć w szpitalu - wręcz tego nienawidzę, ale nigdy nie reagowałem tak panicznie. Jaki więc był jego powód? Odwróciłem głowę w bok i spojrzałem na tego czarnowłosego rozczochrańca leżącego w moich ramionach. Wyglądałby niemal jak lalka, gdyby nie to, że na jego twarzy widziałem kropelki potu. Najwyraźniej znowu miał gorączkę. Sięgnąłem po ręcznik, który wcześniej ze sobą przyniosłem i starałem się delikatnie osuszyć mu twarz, jednak chyba nie robiłem tego zbyt umiejętnie, bo chłopak wierzgnął się dziko i pisnął, ale jednak nie obudził się. Byłem... lekko zaskoczony to chyba dobre słowo, ale co zrobić. Pogładziłem go po plecach i postanowiłem poczekać, aż będzie mu lepiej. Mimo że był moim bliźniakiem, nie miałem pojęcia, czego mam się po nim spodziewać. W końcu nigdy nie byłem przy nim, gdy był chory. Miałem jednak nadzieję, że ta noc minie spokojnie i rano będzie już wszystko w porządku.
BILL
Siedziałem na łóżku i wpatrywałem się w rozwalonego na prawie całej wielkości materaca 200 cm na 200 cm jegomościa, który jeszcze miał czelność pochrapywać. Na początku myślałem, że może pomyliłem pokoje, ale po kilku sekundach zorientowałem się, że jednak jestem w swoim własnym pokoju i w swoim własnym łóżku. Przetarłem twarz i westchnąłem ciężko po czym sięgnąłem do szafki nocnej, z której wyciągnąłem papierosy i popielniczkę i odpaliłem fajkę, zaciągając się z przyjemnością trującym dymem, spoglądając na zasłonięte zasłonami oknem.
-Lepiej się już czujesz?
Po chwili usłyszałem zaspany głos a gdy spojrzałem na leżącego obok bliźniaka zorientowałem się, że właśnie się przebudził.
-Tak, dzięki.
Uśmiechnął się do mnie w odpowiedzi, co mnie dosyć zaskoczyło, bo raczej rzadko się do mnie uśmiechał, ale nie skomentowałem tego tylko podałem mu paczkę fajek, by też mógł sobie zapalić.
-Nieźle mnie wczoraj nastraszyłeś.
Rzucił a ja aż uniosłem brwi w geście zdziwienia, nie do końca wiedząc, czym takim miałbym go niemal śmiertelnie, sądząc z jego mimiki, wystraszyć.
-Nagle zacząłeś rzygać jak kot i padłeś jak trup na łóżku. Już się bałem, że wykorkujesz.
Prychnąłem widząc, jak Dredziarz ledwo dusi śmiech, wzdychając ciężko i gasząc niedopałek w popielniczce.
-Wybacz, nie miałem takiego zamiaru. Z reguły dość ciężko choruję. Pójdę pod prysznic.
Rzuciłem i zamknąłem się w łazience. Szybko zdjąłem z siebie wczorajsze ubranie i wrzuciłem je do brudów, po czym zamknąłem się w kabinie prysznicowej, już po chwili rozkoszując się ciepłą wodą spływającą po moim ciele. Mógłbym siedzieć tak w nieskończoność, ale wiedziałem, że to nie jest rozwiązanie, szczególnie że mam trochę do roboty, więc szybko wyszedłem z kabiny i z samym ręcznikiem przewiązanym na biodrach wróciłem do pokoju, gdzie, jak się okazało, wciąż siedział Tom.
-Mogę ci jeszcze jakoś pomóc?
Zapytałem, otwierając szafę i zastanawiając się, co mam dzisiaj ubrać. Palnąłem się mentalnie w czoło i podszedłem do komody, z której wyciągnąłem czarne bokserki i założyłem je ostrożnie, by nie spadł mi ręcznik, który dopiero wtedy rzuciłem na krzesło przy biurku.
-Nie chce mi się wstawać.
Usłyszałem w końcu odpowiedź i zacząłem się zastanawiać, czy on na prawdę jest starszy ode mnie czy może jest jeszcze w podstawówce.
-Nie musisz iść do szkoły?
Rzuciłem od niechcenia, ubierając się w czarne spodnie z dziurami i przetarciami a do tego dobrałem ciemnoczerwony T-shirt i czarny żakiet. Zadowolony z efektu przeszedłem z powrotem do łazienki i sięgnąłem po ulubione perfumy, ignorując denerwujący fakt, że bliźniak mnie ignoruje i ciągle wodzi za mną wzrokiem. Postanowiłem więc również go ignorować i po powrocie do sypialni usiadłem przy biurku, odpalając laptopa.
-Idę zrobić sobie śniadanie. Chcesz coś?
Nie odpowiedziałem na jego pytanie, na co jedynie prychnął i w końcu wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samego. Nawet nie wiedział, jak byłem mu w tym momencie za to wdzięczny.
CZYTASZ
Miłość leczy rany
FanfictionPAMIĘTAJCIE, ŻE OPOWIADANIE JEST W 100% WYMYŚLONE PRZEZE MNIE I NIE MA NIC WSPÓLNEGO Z RZECZYWISTOŚCIĄ