Riley
Stoję przed szafą i wpatruję się w długą, fioletową sukienię z odkrytymi plecami, zastanawiając się, czy dobrze robię. Czy to dobre, że idę na bal z kimś, kogo praktycznie rzecz biorąc, nie znam? Zresztą, co za różnica, już i tak za daleko się posunęłam, co do mnie zupełnie niepodobne. A najgorsze jest to, że mi się to podoba. Łamanie reguł, barier swojej bezpiecznej oazy. Wychyliłam się, przez co poznałam szarmanckiego faceta, któremu chyba się podobam. Nie wiem do końca, czy to tylko zagrywka, ale jeśli nie spróbuję, to nigdy się nie dowiem. Może się to okazać przejściem przez piekło lub niebo, zależy od jego podejścia do tej relacji. Ja mimo sytuacji, która spotkała mnie z Chrisem, chcę walczyć o to co dla mnie dobre, dlatego właśnie stoję przed lustrem, zakładając czarną koronkową bieliznę. Na nią zarzucam suknię, która jest naprawę piękna. Nie sądziłam, że kiedykolwiek ją ubiorę. A tu proszę, zostałam zaproszona na bal i to nie byle jaki. Z tego co Ethan mi tłumaczył, są to ludzie z klasą i na wysokim poziomie.
Szykowanie przerywa mi dzwonek do drzwi, cholera za szybko przyjechał. Spoglądam przy okazji na zegarek i okazuje się, że to ja tak długo się zbieram. Wzdycham, psikam się ostatni raz perfumami i otwieram drzwi.
- Przepraszam, że tak długo, ale rozumiesz - uśmiecham się i wpuszczam go do środka, gdyż muszę założyć jeszcze płaszcz i wziąć torebkę. Mężczyzna jednak nie odpowiedział tylko, uważnie mi się przygląda, jakbym była eksponatem. - Coś nie tak?
- Pięknie wyglądasz w tej sukni - mówi, przez co się jeszcze bardziej krępuje. Miłe słowa z jego malinowych pełnych ust, są czymś cudownym. Są brzmięczne i szczere. Przynajmniej tak mi się wydaje. Widzę jak Ethan na mnie patrzy, jak facet o dużej posturze i goroźnej twarzy zamienia się w łagodnego mężczyznę, którego pragnie każda kobieta.
- Ty również niczemu sobie - odpowiadam, spoglądając na jego czarny garnitur i kiszonkę, z której wystaje czerwona hustka.
Zakładam na siebie ciemny płaszcz, po czym wychodzimy. Wsiadamy do jego Mercedesa, którego zapach i wygląd uwielbiam. Mocna mięta z lekką nutką cytryny. Odjeżdża spod budynku, po czym kieruję do domu państwa Andersonów. Nie powiem, stresuje się, gdyż nigdy nie byłam na takich przyjęciach oraz kompletnie ich nie znam, nie wiem jak się zachować. Może się okazać, że nie jestem w ich guście.– Polubią cię – mówi, stając na światłach i patrząc w moją stronę.
– Mam taką nadzieję – uśmiecham się, wpatrując się w jego ciemne, zielone tęczówki.
Po około pięciu minutach stajemy za tzrema samochodami, które kierują się w stronę dużej bramy.- Kim oni są? - pytam , gdyż nie mogą być byle kim. Nikt normalny nie posiada takiego domu, jeśli można go tak nazwać. Z zewnątrz jest otoczony wysokim szarym murem, a wjechać można tylko przez ogromną pozłacaną bramę. Przed wjazdem stoją czterej ochroniarze, wyglądający naprawdę groźnie.
- Kilka firm, restauracji, klubów i to nie tylko imprezowych, ale również i sportowych. - Wzrusza ramionami. Teraz stresuję się jeszcze bardziej. Wszyscy tutaj są pełni elegancji i wyglądający jak milion dolarów. Ja natomiast mam na sobie zwykłą sukienkę za zaledwie pięćdziesiąt dolarów. - Nie stresuj się, wyglądasz olśniewająco, zwalisz ich z nóg. – Jego słowa działają na mnie kojąco. Czując małą ulgę, wysiadam z samochodu, po czym wchodzimy do domu przypominającego zamek. Przez to wszystko nawet nie poczułam, że cały czas idę z Lockwoodem za rękę, ale nie przeszkadza mi to, a wręcz uspokaja.
- Witaj Ethanie! - krzyczy straszy facet, ubrany w biały garnitur. Wygląda dość radośnie. Jego delikatne zmarszczki na czole i w kącikach oczu świadczą o dużej ilości lat. Jednak mimo to wygląda atrakcyjnie. - A pani to?
CZYTASZ
Walk in heaven|W Trakcie Poprawek
RomanceTRYLOGIA WALK „Wyrządziłeś mi tyle złego, że czas się zemścić. E. " Młody, niepróżnujący życiem Ethan Lockwood, traci w życiu każdego, włącznie z miłością swojego życia. Popełnia jednak błąd, który prowadzi go do rozpoczęcia nowej znajomości. Pozna...