Rozdział I

1.5K 76 5
                                    

Świat potrafił być naprawdę niesprawiedliwy i pełen nietolerancyjnych osób, niestety o tym musiał się przekonać na własnej skórze pewien drobny, zielonowłosy chłopiec. W świecie gdzie 80% ludzi ma piękne dary on należał do pozostałych 20%, którzy niestety nie posiadają tzw. quirk.

- Oi nerdzie! - krzyknął głośno Katuski - ty naprawdę zamierzasz iść do UA?! Przecież nawet nie masz quirk, a co dopiero mówić o sile! Jedyne co umiesz robić to się uczyć i zapisywać swoje głupie notatki! - wykrzyczał najgłośniej jak potrafił. Jako, że w klasie nikogo nie było poza 3 nastolatków - dwóch kolegów Kacchana i samego ich "przywódcy" - nikt nie miał jak pomóc tej małej, zielonowłosej kulce. 

Blondwłosy chłopak położył swoją dłoń na ramieniu ofiary, uśmiechnął się fałszywie, uruchamiając przy tym lekko swój dar, przez co mundurek Izuku lekko się przypalił. powiedział:

- Skocz z dachu, może w następnym życiu dostaniesz dar - to jedno zdanie, aż za bardzo utkwiło w głowie młodego Midoriyi. Grupka Katsukiego wyszła z klasy zostawiając oszołomionego chłopca samego sobie. 

Izuku nie wiele myśląc chwycił swój plecak a, gdy był już pewny, że jego prześladowcy poszli pobiegł po schodach na szkolny dach. Wszedł i ujrzał piękny zachód słońca, błękitne niebo zamieniało się w pomarańczowo-różowe, a wielka, okrągła gwiazda pięknie świeciła oświetlając ciało chłopca. Wyjął z plecaka swój telefon i słuchawki, włączył jedną ze swoich aktualnie ulubionych piosenek i wpatrywał się w piękny zachód słońca. Piosenka Surf Curse pt. Freaks była jedną z tych gdzie mógł się z nią utożsamić, sam tytuł pasował idealnie do Izuku Midoriyi, gdy druga zwrotka zaczynała się kończyć i było słychać tylko dźwięk instrumentów muzycznych, a na niebie powoli zaczęło robić się ciemno on przeszedł przez barierki. Jedyne co powiedział na koniec razem z twórcą było cichutkie: "I won't wake up this time" i puścił się. Opadał na ziemi w akompaniamencie ostatnich dźwięków muzyki. 

W tym samym momencie Bakugo wracał ze szkoły wraz ze swoimi kumplami. Denerwowali go trochę ale w sumie, kto go nie denerwował? Szli spokojnie, jakieś 5 minut temu opuścili budynek szkoły. W kierunku ich gimnazjum jechała karetka i to jeszcze na sygnale. Bakugo na początku się nie przejął do póki nie użył swoich ostatnich szarych komórek i sobie nie przypomniał kogo wraz ze swoimi kolegami zostawił w budynku. Po minach swoich przyjaciół zauważył, iż oni też musieli już skojarzyć fakty. Nie zastanawiając się niczym pobiegł w kierunku więzienia wszystkich uczniów, a gdy tylko przekroczył bramę szkoły zobaczył, zmasakrowane ciało Deku. Podbiegł do woźnego, który musiał znaleźć chłopaka, mężczyzna jedynie trzymał jego żółty plecak, który był lekko umorusany we krwi. 

- C-co tu się odpierdoliło?! - zaczął wręcz panicznie krzyczeć, wiedział, że to była jego wina. 

- Chyba popełnił samobójstwo, będę musiał zadzwonić do dyrektora - powiedział zmęczony mężczyzna, nie dziwił się chłopcowi dlaczego to zrobił. Jeśli jesteś quirkless, nie masz życia w dzisiejszych czasach. - Mieszkasz niedaleko niego prawda? Weź jego plecak - oznajmił i podał uczniowi plecak. Chłopak wziął plecak i podszedł do jednego z ratowników medycznych. 

- Do którego szpitala go zabierzecie? - zapytał głosem wypranym z emocji.

- Do największego w Musutafu - oznajmiła kobieta, było jej żal chłopca ale nie mogła tego pokazać, jeśli zaczęłaby się użalać nad nim, mogłaby zapomnieć, że jest w pracy. 

Bakugo pokiwał głową, odwrócił się i powoli szedł w stronę bramy ze spuszczoną głową. Przy owej rzeczy stali dwaj jego kumple, którzy byli ewidentnie przerażeni tym co się stało. 

- O-on nie żyje? - zapytał jeden z nich.

- Nie wiem - odpowiedział ponuro czerwonooki. Minął ich i zostawił w tyle. Wyją swój telefon i od razu wybrał numer swojej matki, czekał. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci... Gdy myślał, że kobieta już nie odbierze, ta go zaskoczyła i po drugiej stronie słuchawki usłyszał jej głos.

- Co chcesz Katsuki? - zapytała lekko zdziwiona, bo jednak jej syn dzwonił tylko w nagłych sytuacjach. 

- Przyjedź po mnie, jestem niedaleko szkoły - odpowiedział szorstko ale jednak spokojnie jak na niego. 

- Co się stało? - zapytała lekko przejęta.

- Po prostu przyjedź - zakomunikował i się rozłączył. Kobieta niewiele myśląc wsiadała w samochód i podjechała pod syna. 

- Co się stało? - popatrzyła na plecak Izuku, który trzymał Katsuki. 

- O-on skoczył, musimy jechać do szpitala - powiedział cicho. 

- Kto skoczył synku? - zapytała zmartwiona, na plecaku były plamy krwi i chyba się już domyślała do czego doszło. 

- Ten głupi Deku, on skoczył rozumiesz?! - krzyknął rozpaczliwie Katsuki, to wszystko, to było dla niego za dużo, czuł się jak potwór. Przyczynił się do tego, że jego najlepszy przyjaciel z dzieciństwo prawie się zabił o ile już nie umarł.

Mitsuki zaraz po tym jak dowiedziała się gdzie zabrali młodego Midoryie wsiadła do auta z synem i pojechała do szpitala. Gdy tylko podeszli do recepcjonistki dowiedzieli się, że chłopiec jest na bloku operacyjnym. Kobieta była załamana, Izuku był dla niej jak drugi synek i jako jego matka chrzestna również bardzo źle się z tym czuła. Popatrzyła na swojego blondwłosego syna i wybrała numer do matki poszkodowanego chłopca. 

- Halo? - zapytała nieświadoma tego co się stało Inko.

- Inko, musisz jak najszybciej pojawić się w szpitalu - oznajmiła kobieta ze słyszalnym współczuciem i smutkiem w głosie. Bakugo, gdy tylko usłyszał, że ciocia Inko ma przyjechać to się lekko wystraszył, w końcu to była jego wina, a przynajmniej on tak uważał. 

- Co się stało, że mam się zjawić tam? - zapytała, jeszcze nie włączała telewizora ani radia więc nie mogła usłyszeć o tragicznym targnięciu się na życie własnego syna. 

- I-izuku... on skoczył z dachu - powiedziała do komórki kobieta, bała się reakcji swojej przyjaciółki. 

- C-co?! Zaraz tam będę! - wykrzyczała załamana kobieta rozłączając się szybko. Wybiegła z domu i pobiegła na najbliższy przystanek, wsiadła do autobusu. Bała się o swojego jedynego synka, bała się o swojego Izuku. Straciła już męża i nie chciała teraz stracić syna. W tym samym czasie przy drzwiach do sali operacyjnej, na niewygodnym, plastikowym krześle siedział chłopak, który miał oczy zalane łzami i choć starał się to ukryć to i tak matka widziała jego stan. 

Potem już pani Midoryia przyjechała i od razu podbiegła do przyjaciółki, w którą się wtuliła. Izuku miał nie wiele szans na przeżycie, to było jak złe widmo. Jak ona mogła nie zauważyć, że coś jest nie tak z jej synkiem. Teraz w pokoju były dwie osoby, które się obwiniały i jedna, która myślała trzeźwo. 

*^*

Jeśli ktoś już zauważył to mój fanfic jest podobny do innego pewnej dziewczyny, mój jest inspiracją jej bkdk i od razu mówię, że otrzymałam zgodę od niej więc jeśli coś to nie mówcie, że to plagiat itp. Jeśli ktoś chcę przeczytać jej wersje tego AU to zapraszam do niej ---> @plackizyciem123

Cofnąć czas || Dead deku Au?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz