Wstęp

43 2 0
                                    

To był naprawdę ładny dzień. Piękny, słoneczny, zapowiadał się tak dobrze. Mogli się spodziewać, że po tak ładnym dniu, nadejdzie nie zbyt ładna noc. W końcu balans musi być zachowany wszędzie, a na pewno w naturze. Jednak nie spodziewali się, tego że po zachodzie słońca, na miejsce gwiazd wejdą burzowe chmury. A burzowe chmury, nie przekształcą w byle jakiś tam wiatr, a w naprawdę poważny sztorm. 

Louisowi kazano siedzieć w kajucie. Uznano, że to tam będzie najbezpieczniej. Jednak młody książę nigdy nie słucha poleceń, a na pewno nie tych wydanych przez jakiegoś tam kapitana. Matka zawsze powtarzała mu, że jest panem własnego losu i tego właśnie się trzymał. Jest w końcu następcą tronu i nie ma zamiaru bać się czegokolwiek. A już na pewno nie sztormu, przecież to normalne na morzu. Są słoneczne dni i są burzowe noce. Ale tamta burza ...

 Od razu wiedział, że będzie gorzej więc nie wytrzymał w tej cholernej kajucie jak mu nakazano i wyszedł. Błyskawice rozświetlały niebo. Najwyraźniej morzu nie podobała się obecność jego statku na powierzchni i właśnie dlatego zesłał im dość poważny sztorm. Liny latały z lewej na prawą. Statek kiwał się niczym trawa na wietrze. Tak, jak trawa na wietrze w nie zbyt pogodne dzień w Wielkiej Brytanii, jego ojczyźnie, tak. Wyszedł na pokład pomógł jakiemuś chłopakowi, bo ten nie radził sobie z więzłem, a jego ojciec przykładał dość dużo wagę do jego wiedzy o tego typu rzeczach. Zawsze mu powtarzał, że nawet nie wie, kiedy przydadzą mu się te umiejętności  i cóż miał rację. 

Po tym zaczął się kierować na mostek, gdzie miał zamiar znaleźć kapitana tego statku, może on mu powie,t jak może pomóc, bo tylko o to mu chodziło. Brnął pod wiatr na przód okrętu. Łajba nadal przechylała się z boku na bok, ale on był pewien swojego celu. Wiedział, że na pewno nie wróci do kajuty. O nie, on nie będzie powierzał swojego losu komukolwiek innemu. Jego los jest tylko i wyłącznie jego. Jednak fale co chwile rozbiły się o boki okrętu tworząc bryzę oblewającą całe ciało szatyna. Nie było na nim już nawet jednej suchej nitki, ale nie obchodził go zniszczony, szlachecki strój, on chce znaleźć kapitana i właśnie to zrobi. Niestety matka natura i tutaj pokrzyżowała jego plany. 

Brnął dalej. Kolejna bryza. Kolejne przechylenie się statku. Prawie złapał się barierki, niestety tylko prawie. Słaba widoczność i mocne przechylanie się statku zwodzą księcia z celu i doprowadzają go do znalezienia się za burtą. Na nic poszły próby złapania się lin czy czegokolwiek. Wysportowane ciało uderzyło o tafle wody, powoli zaczynając zanurzać się bardziej i bardziej. W tej sytuacji książę nie miał już kontroli nad własnym losem, kontrolę przejął ktoś inny. 

Kto uratuje księcia?

-Under the sea - LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz