[ Jego inne oblicze ]

946 61 64
                                    

-Co mogłabym zjeść?- zapytała siebie w myśli Aya- Oczywiście, że cokolwiek - uśmiechnęła się do siebie.- Jednak co Tomioka-san zje?- zastanowiła się przez chwilę, kładąc rękę na brodzie.

Dziewczyna stała na środku stołówki. Ściany pomieszczenia były zrobione tak jak reszta domu. Natomiast podłoga była wykonana z drewna dębu. Ciężar dachu podtrzymywały dwa ułożone naprzeciw siebie białe filary. Na boku pokoju umieszczone były złote, źródła światła. W tej chwili nie świeciły, gdyż pokój rozjaśniały dwa duże okna po lewej i jedno po prawej. Dzięki nim zobaczyć można było przepiękny ogród, wypełniony kwiatami i iglakami.

Okna ozdobione były białymi firankami sięgającymi do ziemi. W lokum znajdowało się wiele stołów jadalnych. Wykonane były z materiału ciemniejszego od podłogi jednak na nich ułożony były białe obrusy. Na środku kwadratowych blatów stały przepiękne porcelanowe wazony, a w nich mieściły się czerwone i żółte kwiaty. Dosunięte do nich były również drewniane krzesła.

Naprzeciw dziewczyny znajdował się niewielki prostokątny pokój nazwany kuchnią.

Aya odważyła się tam wejść. Martwiła się, że ktoś może ją  stamtąd wygonić, bo nie jest to pokój przeznaczony dla gości. 

Wewnątrz znajdowała się po prostu kuchnia, posiadała dwa zlewy, drewniane szafki, kamienne blaty. Nikogo tam nie zastała, a rozświetlało ją duże okno z widokiem na ogródek. Dziewczyna rozejrzała się po miejscu. Kiedy miała już sięgnąć po składniki, kiedy zatrzymała się i pomyślała:

 - Nie zrobię tego... A to z tego powodu, że przecież na pewno dla każdego jest odliczona porcja jedzenia. Ja i Tomioka-san przyszliśmy dopiero dzisiaj i bez zapowiedzi. To raczej logiczne, że dla nas nie ma jeszcze odliczonych porcji, zważając na to, że mieszkamy tu jakąś godzinę. Także to, co jest tutaj, jest pewnie dla innych gości. Teoretycznie nasze składniki, ktoś powinien donieść, ale nie koniecznie tak musi być. Mayumi-san, ma dziś sporo pracy, nie uważam, żeby pamiętała o telegramie lub żeby ktoś  zdążył donieść składniki.  Co prawda do obiadu jeszcze jakieś trzy godziny- spojrzała na srebrny zegarek, który trzymała w kieszeni munduru. - Jednak, kto wie jak daleko jest wioska tego kto donosi składniki? Zważając na to, że jest ich dość dużo tutaj, to zakładam, iż mieści się daleko. Poza tym dłużej na krakersach nie pociągnę, muszę coś zjeść. TERAZ.- złapała się za swój, pusty brzuch. - Cholera, a co mnie obchodzą inni? Przecież nikt nawet nie oddałby mi swojej porcji, gdybym błagała o nią. - oparła się o blat, marszcząc czoło.

- Nie, nie musiałaby tak być, teoretycznie w takiej sytuacji powinna być chociaż jedna taka osoba. Ludzie nie są potworami, ale też nie są aniołami - rozluźniła swoje spięte ze złości ramiona i otworzyła oczy.- Są jak wskazówki miliamperomierza, kiedy do zwojnicy włoży się magnes, początkowo stojące na punkcie zero. Z tą różnicą, że tylko od nich zależy, w którą stronę się wychylą, na plus czy na minus.- westchnęła i złapała się za głowę.

- Nie złe porównanie, co nie tato?- zaśmiała się sama do siebie.

Dziewczyna wyszła z gospody w poszukiwaniu jakiegoś warzywniaka.

Szła kamienną aleją.

Dzisiaj wiatr był dość mocny, cały czas targał jej włosy, co strasznie ją irytowało. Skutkiem czego związała je w niski kok. Stanęła na chwilę, aby sprawdzić, czy w ogóle ma za co kupić jedzenie. Z kieszeni haori wyjęła małą sakiewkę, a z niej wiele miedziaków oraz banknotów.

 - Ty draniu!- wyrywał ją z przeliczeń, głos jakiegoś mężczyzny.

Dziewczyna spojrzała za siebie i zobaczyła jakiegoś chłopaka, trzymanego przez jakiegoś siwego człowieka.

[Dziesiąty filar] Tomioka Giyuu x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz