Czyli: wielkie możliwości i jeszcze większe błędy.
Gdybyście spytali mnie, jaki typ gier na PlayStation jara mnie najmniej, to bez wahania odpowiedziałabym, że FPSy (first-person shooter jest tak daleko poza moją strfą komfortu, jak to tylko możliwe). Nie będę ukrywać, że żadna ze mnie nałogowa graczka wysokich lotów, absolutnie nie potrafię w grach strzelać do celu bez wspomagaczy, a prowadzenie pojazdów to moje największe nemezis.
No i żadna z zapowiedzi Cyberpunk nie była w stanie mnie do siebie przekonać, gdy tylko dowiedziałam się, że będzie to właśnie FPS. Nie przekonywał mnie nawet sam Keanu Reeves, który przecież miał ten fantastyczny panel na E3 kilka lat temu. Ach, no i od razu powinnam zaznaczyć, że jedną grę w jaką grałam od CD Projekt Red z jaką miałam coś wspólnego, jest pierwszy Wiedźmin, którego przeszłam kupę lat temu. O Wiedźminie 3 wiem tyle, ile powiedzieli mi Girlfriend Reviews w swoim przezabawnym materiale. Więc po tym krótkim wstępie powinniście już doskonale wiedzieć, z jakim nastawieniem podchodziłam do tej produkcji.
Nawet mój mąż, który graczem jest zdecydowanie bardziej zaangażowanym, postanowił podejść do tej produkcji z rezerwą i przy kolejnych przesunięciach premiery, raczej się śmialiśmy, obserwując to wszystko z boku.
A później gra wyszła...
Choć w sumie nie wyszła gra, wyszedł jakiś niedogotowany do końca półprodukt, który nigdy w życiu nie powinien ujrzeć światła dziennego. Wiecie, zdarzało mi się grać w produkcje zaraz po premierze, Assassin's Creed Valhalla w pierwszy weekend wywalało nam średnio co dwie godziny, ale nie była to aż tak spektakularna klęska, jak to, co spotkało CD Projekt. Ich akcje w momencie poleciały na łeb na szyję. PS Store się na nich obraził i całość rozbiła się bardzo mocno o bańkę własnych nabudowanych latami oczekiwań, która pękła w momencie. Jednak nie było to wcale rozczarowanie w stylu tego, którym niektórym fanom zafundowano przy The Last of US 2. Tu nie zawiodła historia. Tu zawiódł sam produkt i jego strona techniczna.Dlatego ja nie miałam najmniejszego zamiaru nawet kijem tego tytułu ruszać.
Aż obejrzałam gameplay.
Już w połowie rozgrywki, którą śledziłam u Maćka Dąbrowskiego (kanał Przegryw) poczułam, jak atmosfera tej gry, całego Night City wciąga mnie coraz mocniej. Do tego stopnia, że zapragnęłam sama pobuszować po tym dziwnym, kolorowym, eklektycznym i niebezpiecznym mieście na własną rękę. Bo Night City wyglądało jak żywcem wyciągnięte z Akiry, Ghost in the Shell czy mojego absolutnie najukochańszego Blade Runnera 2049. Dawno oglądając jakąś rozgrywkę, nie poczułam tego, co wzbudził we mnie zwiastun takiego D:BH. Poczucia, że muszę usiąść przy konsoli i przeżyć to wszystko sama.
CZYTASZ
totalnie nieobiektywnie
РазноеNie mam życia - mam popkulturę. Więc piszę subiektywne recenzje filmów, seriali, sztuk teatralnych a czasem i długie lewackie ranty. Zapraszam serdecznie. 🎥 Praca została nagrodzona w konkursie literackim "Splątane Nici 2019" organizowanym przez @g...