Narcyza od najmłodszych lat otaczała się kosztownymi przedmiotami i wszelkimi dobrami materialnymi.
Piękne suknie, drogie diamenty i szmaragdy były rzeczami, których jej nie brakło. Urocza twarzyczka, zgrabna figura, bajeczne oczy, w których zakochał się już nie jeden młodzieniec, były jej atutami.
Żyła jak księżniczka.
Jednak, jak to często się zdarza, w wielkich zamczyskach i ogromnych pałacach, Narcyza pomimo posiadania dwóch sióstr była zupełnie samotna.
Nikt jej nie chciał wysłuchać. Nikt nie słyszał jej niemego wezwania o pomoc.
Nikt nie chciał go słyszeć.
— Andromedo, czy nasze poglądy są słuszne? Dobrze robimy?
— Co? Ah, tak, tak.
Była niczym duch. Niezauważalna, niesłyszalna, jakby nie istniała. Lecz gdy ktoś potrzebował pomocy, okazywało się, iż jest niezastąpiona. A potem puf! Znowu znikała, by jakiś czas później znowu pojawić się na czyjąś zachciankę.
— Narcyzo, musisz mi pomóc. Muszę zrobić dobre wrażenie na Rudolfie. Którą suknię włożyć?
— Narcyzo, pomożesz mi z doborem butów?
— Narcyzo, mam problem.
I tak dalej, w kółko przez niemal całe życie.
Ale przecież nie mogła odmówić.
Andromeda była jej siostrą, Bellatrix również.Narcyza nie umiała mówić "Nie".
Jednocześnie zawsze chciała pomóc innym. Była swego rodzaju lekarzem. Nie leczyła jednak ciała, a duszę.— Strasznie mi przykro, Regulusie. Wiem, że to musi być dla Ciebie trudne. Ale to jego wybór. Pamiętaj, zawsze możesz zwrócić się do mnie o pomoc. Dobrze Cię rozumiem.
Dostrzegała piękno w każdym.
Nie ważne było, czy osoba ta sama go nie dostrzega, czy zrobiła wiele złego i czy była mugolem, szlamą, czy też gryfonem.Bellatrix, mimo swych drwin ze wszystkich dookoła, była bardzo inteligentna i sprytna.
Andromeda choć buntownicza, była również opiekuńcza i umiała rozróżniać dobro od zła.
Regulus. Był straszliwie samotny. Bellatrix mawiała, iż jest słaby.
— Och nie, Bello. Nie jest słaby, gdyby taki był, już dawno by nie wytrzymał tej samotności. Jest sielniejszy, niż my wszystkie razem wzięte.
Narcyza okropnie żałowała kilu rzeczy. Nie zdołała pomoc tym, którzy tej pomocy najbardziej potrzebowali.
Kiedy Andromeda uciekła z domu, Narcyza powinna uciec z nią, lecz brakło jej odwagi.
— Andromedo, przemyśl to. Znajdziesz przecież kogoś lepszego niż Ted.
— Zrozum Narcyzo, że dla mnie nie ma nikogo lepszego niż Ted.
Andromeda zostawiła Cyzię samą sobie, choć zawsze miały być razem.
Dopiero wtedy Narcyza zrozumiała, co czuł Regulus.
Dopiero wtedy zrozumiała, że ludzie mają wady.Czasem nawet mają ich więcej niż zalet.
Dotarło do niej, że ludzie są źli. Okropni wręcz.
Bellatrix zabijała, Andromeda nie myślała o innych, a Regulus nadal został tym samym, małym, samotnym chłopcem.
Może Andromeda i Syriusz mieli rację. Gdzieś z tyłu głowy, Cyzia miała tą myśl, że może warto było posłuchać siostry.
Ale nie było już odwrotu. Życie jest niczym ruchome piaski — z niektórych rzeczy nie da się wycofać. Przez każdy ruch, każde zawachanie, tonie się coraz bardziej, dlatego lepiej jest się nie cofać, lecz ponieść konsekwencje złych decyzji, stojąc tam, gdzie się weszło.
YOU ARE READING
Like a princess || Narcyza Malfoy
Fanfiction„Beautiful dresses, expensive diamonds and emeralds were things that she did not lack. A charming face, shapely figure, fabulous eyes with which more than one young man fell in love, were her assets. She lived like a princess. However, as is often t...